Xavier
Wbiegłem do firmy jak opętany, mówiąc tylko sporadyczne dzień dobry wszystkim mijanym. Od razu pokierowałem się do biura mojej asystentki.
-Jest dziś w pracy Vanessa Hope? - Spytałem przy recepcji kobietę, bo akurat przechodziłem obok, ta tylko coś wstukała w klawiaturę.
-Tak, Pani Hope jest w swoim biurze- Kobieta uśmiechnęła się uprzejmie, niestety ja nie mogłem tego odwzajemnić, bo miałem inną ważną sprawę na głowie.
Wpadłem do biura, trzaskając za sobą drzwiami, moja asystentka aż się zerwała i wstała z miejsca.
-Coś chciałeś Xavier? - Spytała zakładając ręce na piersi.
-Po pierwsze to szefie a nie na ty po drugie to co ty sobie myślisz co?
-Oco ci chodzi, sory, oco chodzi szefie? - Patrzyła niemalże pretensjonalnie.
-Ty dobrze wiesz oco mi ku*wa chodzi, myślisz że nie wiem że lustro to twoja sprawka?! Masz mnie za debila? - Krzyczałem na cały głos.
-Hahah, co ci ta twoja kochanica naopowiadała? Ona naprawdę jest mega głupia, hahah dobre- Ta dziewczyna chyba nie zdawała sobie sprawy z kim rozmawia.
-Nie tym tonem Hope! I nie masz prawa obrażać Kylie! - Zbulwersowała mnie ostatecznie.
-A co? Już zdążyłeś ją pobić i przelecieć że tak jej wierzysz? - No to mnie wku*wiła. Nie powstrzymałem się i chwyciłem ją za włosy. Szłem z nią tak przez cały biurowiec, żeby wszyscy patrzyli, i wiedzieli że ze mną się nie zadziera.
-A teraz kochana, dostajesz dwu miesięczny urlopik! BEZPŁATNY zresztą. A wy na co się ku*wa gapicie?Delores zrób mi kawy! A ty Luis, idź wypełnić te papiery! Mam dość nie dokładności! - Skończyłem ze wszystkimi, poprawiłem krawat i pokierowałem się do swojego biura, tam usiadłem wygodnie w fotelu, otworzyłem okno i zapaliłem szluga. Odprężyłem się po stresującym poranku.Kylie
Pod nie obecność Xaviera, skorzystałam z prysznica. Gdy wyszłam z łazienki, od razu chwyciłam w ręce wczoraj znaleziony pamiętnik. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zaczęłam czytać.
NANCY ANDREWS
Dzień 1
05.04.2013
Jestem tu już 1 dzień, a ten psychopata zdążył mnie już pobić. Nic nie zrobiłam złego, zeszłam tylko na dół żeby nalać sobie soku. Nie wiedziałam że nie wolno mi chodzić po domu. Myślałam że jako jego dziewczyna będę mogła korzystać z takich rzeczy. Jestem zrospaczona. Był taki miły gdy się poznaliśmy, opiekuńczy i zatroskany. A od kąd się do niego wczoraj wprowadziłam, zmienił się. Odezwę się w inny dzień.Słowa pisane przez tą Nancy wstrząsnęły mną tak bardzo że z jakiegoś powodu uroniłam łzę czytając to. Nie wiedziałam do końca co mam o tym myśleć. Czy ta dziewczyna pisała o Xavierze? A może o kimś innym? Chociaż Xavier mnie bił, dlatego ten opis idealnie pasował do niego. Ten chłopak skrywał jakąś tajemnice, a ja musiałam się dowiedzieć jaką.
Zanim zdążyłam się dłużej zastanowić, usłuszałam trzaśnięcie drzwiami na dole. Xavier wrócił- pomyślałam.
Zanim się obejrzałam Xavier stał już w drzwiach, w czarnej koszuli, białych spodniach, idealnie dobranych butach, i celowo roztrzepanych włosach. Wyglądał niesamowicie. Nie powinnam tak o nim myśleć- Pomyślałam.
Marynarkę miał przewieszoną przez plecy.
-Emm, nie wiem jak zacząć, ale, na ten moment jakby zwolniłem Vanesse- Chłopak podrapał się nerwowo po karku.
-I co ja mam z tym wspólnego? - Spytałam.
-Po pierwsze nie tym tonem, po drugie masz i to wiele, bo uwierzyłem tobie że to nie ty stłukłaś lustro tylko Van.
-Skoro ją zwolniłeś, to spoko, chociaż i tak mnie to mało obchodzi.
-Kylie do cholery! Próbuję być miły!
-Właśnie widzę - Widziałam jego wściekłość, bo zacisnął dłoń w pięść.
-Nie ważne... - Zrezygnowany podszedł do łóżka na którym siedziałam i wskazał miejsce, wzrokiem pytając czy może usiąść. Kiwnęłam głową na tak. Chłopak usiadł trochę za blisko mnie, więc delikatnie się przesunęłam.
-No dobra......W następnym tygodniu jest impreza, mianowicie 50-lecie mojej firmy.
-I co ja mam..... - Nie dane mi było dokończyć.
-I wiesz, wypadałoby mieć ze sobą osobę towarzyszącą - No nie, Xavier prosił mnie bym została jego partnerką na imprezie? Nie było takiej opcji, oj nie.
-No to masz wielki problem, mogłeś nie zwalniać Vanessy! - Powiedziałam sarkastycznie uśmiechając się przy tym. Chłopak gwałtownie chwycił mnie za szczękę tak żebym na niego spojrzała.
-Coś ostatnio masz nie wyparzony język kotku.... Chyba zapomniałaś o tym że mogę sprawić, że go mieć już nie będziesz- Mówił to cicho i przez zęby, patrząc mi w prosto w oczy- Chcesz tego kruszyno? Na pewno?..... Nie? To radzę ci się zastanowić, masz czas do północy. Przyjdę tu. Wiesz że to zrobię.
Chłopak wstał z miejsca i jak gdyby nigdy nic, poprawił krawat i wyszedł. Ja natomiast zaczęłam zdawać sobie sprawę w jak beznadziejnej sytuacji jestem. Wiem gdzie jestem, ale nie mam telefonu, nie wiem gdzie jest ani czy Xavier go nie roztrzaskał w drobny mak.
Zaczęłam tęsknić za domem. Za mamą, za tatą, za Martiną. Właśnie, Martina. Byłam ciekawa jak wszyscy zareagowali na to że zniknęłam. Czy oni mnie w ogóle szukali? To było pytanie które nurtowało mnie od kąd pierwszy raz zostałam zniewolona.
Przypomniało mi się, jak bardzo dawno nie byłam na dworze. Dawno nie stąpałam po trawie, po ulicznym chodniku. Właśnie, a co z pracą? Zapewne mnie zwolnili, no bo co innego? - Pomyślałam.Ani się nie obejrzałam była godzina 23:23, a wiedziałam to stąd, bo nad drzwiami, widniał zegar.
Usłyszałam pukanie. Do środka wszedł Xavier, razem z Samanthą.
-Samantho, połóż to tutaj - Sam położyła tackę z jedzeniem na stoliku przy łóżku.
Na tacce były dwa talerze z jedzeniem oraz dwie herbaty.
Po co mi po dwa?
Moje spojrzenie na Xaviera musiało być widoczne, bo chłopak od razu dodał swoje.
-Nie patrz tak, dzisiaj KOCHANIE zjemy razem - Nie nawidziłam jak mnie tak nazywał. Nie byliśmy parą, w zasadzie nasza relacja była na zasadzie zakładnik-porywacz, czy coś w tym stylu.
Samantha wyszła, a Xavier usiał obok mnie przy stoliku. Zaczęliśmy jeść.
Xavier miał na sobie szarą koszulkę i spodnie moro. Jego wieczorowy wygląd znacznie różnił się od tego dziennego.
-I? Jaka decyzja? - Spytał po chwili zerkając na mnie, z nad kubka z herbatą delikatnie ją dmuchając.
Pomyślałam że może za tydzień odzyskam wolność, więc dlaczego by się nie zgodzić skoro już mnie tu nie będzie?
-No, dobrze.
-Co dobrze?
- No pójdę z tobą - Przewróciłam oczami.
-I takiej odpowiedzi się spodziewałem kotku, zresztą mi i tak nie można się oprzeć- Uśmiechnął się, szczerze się uśmiechnął. Jak dziecko któremu mama kupiła słodycze w sklepie. Cholera jego uśmiech był zaraźliwy.Godzinę później po naszych rozmowach o wszystkim i o niczym, zdałam sobie sprawę że z Xavierem da się normalnie porozmawiać a nawet i pośmiać. Dowiedziałam się o nim błachostek, takich jak to że w liceum był bardzo dobry z fizyki, i bardzo lubił ten przedmiot, albo to że jako jeden z nielicznych nie przepada za słodyczami. Jednak mina za każdym wspomnieniem przywołanym gdy on mnie bił, od razu mi żedła. Co na bank było widać.
-Jestem zmęczona, chyba pójdę już spać - powiedziałam przeciągając się.
-Emmm... Chcesz mój T-shirt?
-Co?
-Pytałem czy chcesz mój T-shirt, no żeby w nim spać - Popatrzyłam na niego niedowierzając. Po sekundzie chłopak ściągnął swój T-shirt i rzucił go na łóżko.
-Zrobisz z nim co chcesz kotku - mrugnął do mnie uroczo, po czym wyszedł z pokoju gasząc światło.
Ja chwyciłam za T-shirt i wciągnęłam zapach. Pachniał bardzo ładnie, męskimi perfumami i odrobinę proszkiem do prania. Mogłabym to wąchać codziennie.Jego codziennie.
Co się ze mną dzieje?
CZYTASZ
SHOW ME HOW
Romance26 letni Xavier wychodzi z więzienia, tego samego dnia spotyka piękną Kylie. Mężczyznie od razu wpada w oko dziewczyna....... Lecz Xavier skrywa pewną tajemnicę. Czy przez nią mężczyzna będzie mieć problemy ze stworzeniem związku z Kylie? *W opowiad...