Rozdział 24 Minuta

2.3K 71 0
                                    

Kylie
Wróciliśmy do domu w radosnej atmosferze, śpiewając i co jakiś czas się całując. Jeszcze nie dawno Xavier był dla mnie śmieciem, nic nie wartym, bezlitosnym porywaczem który nie ma za grosz ludzkich uczuć. W porę jednak przekonałam się że w cale tak nie było, jednak w dalszym ciągu ma te swoje władcze humorki. Postaram się dowiedzieć dlaczego czasami jest taki zaborczy.

Weszliśmy do domu od razu wpadając do kuchni, bo była godzina wieczorna więc Samantha przyrządziła kolacje.

Zjędliśmy ją i od razu udaliśmy się do swoich pokoi żeby przebrać się w stroje kąpielowe.
Przebrałam się w strój, rozpuściłam wolno włosy i sięgnęłam po ręcznik.
Cała przeglądnęłam się w lustrze i zeszłam na dół. Spotkałam Samanthe która mi powiedziała że Xavier jest z tyłu za domem na basenie.
Wyszłam tarasem z tyłu domu podziwiając zachód słońca który stamtąd było widać. Jednak zachód był tylko tłem do wielkiego wkopanego w ziemię basenu. Pływał w nim nie kto inny jak Xavier. Gdy mnie zauważył podpłynął do krawędzi zadziornie się uśmiechając przy tym.
-Wskakuj tu do mnie - Oparł brodę o krawędź.
Spojrzałam na niego i na basen.
-Ile metrów ma ten basen? - Spytałam wskazując na wodę.
-Trzy a co? - Zmarszczył brwi.
-O zgrozo, ja mam 160 cm i nie umiem pływać - Usiadłam po turecku na przeciwko niego.
-Ojj, przecież mogę cię trzymać , przez caaaaały czas, i to z przyjemnością - Podniósł się żeby chwycić mnie za nogi.
-Niee, błagam, zostaw mnie - Kwiczałam i się wyrywałam, ale w ostateczności pociągnął mnie tak mocno że wpadłam do wody razem z nim. Zanim jednak wpadłam po buzię Xavier zdążył mnie chwycić a ja owinęłam nogi, wokół jego pasa a ręce wokół szyi.
-I co? Tak strasznie? - Spytał.
-Ohh cicho bądź - Ochlapałam go wodą.
-Chcesz się droczyć? Mogę cię wrzucić do tej wody mała także zastanów się- Popatrzyłam na niego po czym wzięłam na ręce mnóstwo wody i wylałam ją na Xaviera.
-Osz ty - Chwycił mnie za uda i przewrócił na plecy tak że gdyby póścił to poszłabym na dno.
-Proszę, nieee, błagam nie puszczaj- Znowu kwiczałam i błagałam.
-Teraz to ja proszę, nie kwicz tak bo po pierwsze mnie to.... Ekhem - I spojrzałam w dół, jasno wiedziałam oco chodzi i zacisnęłam wargi żeby się nie roześmiać. Powróciłam do poprzedniej pozycji i w dalszym ciągu starałam się nie śmiać. Kiedy emocje opadły nastała krótka cisza. Xavier odwrócił nas w stronę widoku na miasto, bo jego dom znajdował się na wyżynie. Spojrzeliśmy na księżyc, który tej nocy faktycznie był w pełni.
-Piękny- Powiedziałam patrząc centralnie na księżyc.
-Tak jak ty - Odpowiedział Xavier odwracając delikatnie moją głowę tak żebym spojrzała na niego. Jednak w jednej chwili posmutniałam

-Mamo! Mamusiu!
-Co Kochanie?
-Zobacz jaki książyc!
-Mówi się księżyc żabko, tak jest piękny. Ale czy ty już nie powinnaś spać?
-Ups, oglądałam jeszcze bajki.
-Ojj, to wskakuj szybko do łóżeczka!
-Hahah, już dobrze mamusiu.

-Kylie? Co ci jest? - Poczułam rękę gładzącą mój policzek.
-Co się stało? - Spytałam.
-Zamyśliłaś się - Odpowiedział Xavier gładząc mnie ręką tym razem po plecach.
-Ahh, to nic, jakto powiedziałaś ostatnio? Żyj chwilą tak?
-No tak.
-Właśnie nią żyje - I złączyłam nasze usta, a pocałunek w mgnieniu oka został mi intensywnie oddany. Walczyliśmy o dominację aż Xavier postanowił dobrać się do mojej bielizny. Jednak w porę się opamiętałam i chwyciłam jego ręce.
-Co robisz? - Spytałam przytłumionym głosem.
-Jak to co? Nie robiłem tego jeszcze w basenie - Odpowiedział robiąc tą swoją minę lenny face.
-I nie zrobisz, przecież w środku jest Samantha, a tu pełno twoich ochroniarzy- Wskazałam ręką na wszystkich wokoło.
-No dobra, nie tu, ale w domu nie dam ci żyć - Wyszliśmy z basenu i nakryliśmy się ręcznikami. Usiedliśmy na leżaku i się suszyliśmy. Wtuleni w siebie kilka minut nic się nie odzywaliśmy.
-Jestem głodny- Odezwał się nagle Xavier.
-Ja też - Usłyszałam jak zaburczał mój brzuch.
-Słychać- Zaśmiał się i delikatnie musnął moje usta wstając - Chodź do kuchni- Wstałam i podążyłam za nim.

Usiadłam przy stole a Xavier stanął za ladą otwierając półkę.
-Co chcesz? - Spytał odwracając się do mnie.
-A co masz?
-Wszystko skarbie- Odpowiedział szczerząc się.
-To poproszę.... Płatki z mlekiem - Uśmiechnęłam się patrząc na niego jak zastanawiał się i analizował moje słowa.
-No dobrze, to ja też zjem z tobą - Wyciągnął talerze, pudełko z płatkami i mleko.
Po szybkim uwinięciu się Xaviera z płatkami już siedzieliśmy obok siebie i zajadaliśmy.
Nastała cisza.
Cyk cyk cyk cyk cyk....
-Słyszysz to? - Spytałam niepokojąc się.
Cyk cyk cyk....
-Ale co?
-No to.
Cyk cyk cyk cyk...
-Chwila, też to słyszę...... Kylie nie ruszaj się - Przełknęłam ślinę nerwowo i obserwowałam Xaviera.
Mężczyzna wstał i powoli podszedł do szafki, otworzył jedną
nic
Otworzył powoli drugą
nic
Otworzył trzecią i źrenice w jego oczach drastycznie zmniejszyły się a tykanie było słychać bardzo wyraźnie.
-Kylie.. Obawiam się że mamy problem- Xavier patrzył w otwartą pułkę, postanowiłam że do niego podejdę - Zostań na miejscu - Zatrzymał mnie gestem ręki - Z tego co widzę na bombie pisze 10 minut, za 10 minut prawdopodobnie wybuchnie - Teraz to on przełkną ślinę nerwowo.
-I co teraz? Zginiemy? W ogóle gdzie jest Samatha? Kto zainstalował tą bombę?! - Zadawałam zbyt dużo pytań na które nie było odpowiedzi.
-Kylie, kochanie spokojnie, zadzwonię teraz na policję i powiadomię ich o bombie, może przyślą saperów. W każdym razie, ty idź stąd jak najdalej! Już jest 8 minut.
-Xavier dzwoń! Błagam!
-Dzwonię, a ty uciekaj!
-A co z Samanthą? Fredem?
-Ja ich poszukam, ty uciekaj!
-Ale Xavier...
-7 minut, UCIEKAJ DO CHOLERY!
Wybiegłam szybko z kuchni, ale postanowiłam odnaleźć Samanthę. Szybko pobiegłam do pokojów służby i odnalazłam sypialnię Sam i Freda. Wpadłam do pokoju i rozglądnęłam się po nim. Nigdzie nie było małżeństwa. Otworzyłam drzwi do łazienki i moim oczom ukazała się związana sznurem Samantha w wannie.
-O boże pani Sam! - Krzyknęłam i zaczęłam rozwiązywać Samanthę, kobieta odkaszlnęła i pomogłam jej wstać.
-Dziecko, dzięki Bogu! Co się dzieje? Czemu płaczesz? - Spytała kobieta z troską ale i przerażeniem.
-Szybko! Nie mamy czasu Pani Sam! Uciekamy!
-Gdzie Xavierek?
-W kuchni!
-Co? w kuchni?
-Niech Pani tyle nie pyta, tylko biegnie!
Stanęłyśmy razem z ochroniarzami w bezpiecznej odległości od domu.
-Xavier, no dalej, jeszcze dwie minuty, wybiegaj z tego domu, błagam! - Szeptałam sama do siebie.
Nie wytrzymałam, i zaczęłam biec do domu, usłyszałam tylko krzyki innych Kylie! Kiedy zbliżałam się do domu. Kiedy byłam już w środku usłyszałam syreny policyjne.
-Kylie, Boże co ty tu robisz?! Uciekaj! W tej chwili! Została minuta!
-Nie, nie zostawię cię! Saperzy już są!
-Kylie, parę sekund!
-NIE - Doskonale zdawałam sobie sprawę, że on musiał tam być, szafka była,, samozamykalna, jeśli w ogóle takie słowo jest, w każdym razie gdyby Xavier ją póścił, to przyśpieszyło by wybuch.
-UCIEKAĆ WSZYSCY! - Do środka wpadli Saperzy. Xavier delikatnie oddał bombę jednemu z nich i chwycił mnie za rękę. Razem szybko, sprintem biegliśmy jak najdalej od domu. Biegliśmy i biegliśmy. Wywruciliśmy się i wpadłam na Xaviera.
-Wygodnie? - Zapytał ciężko.
-Nawet bardzo - Odpowiedziałam.
Po króciutkiej chwili, Saperzy wyszli z budynku z rozbrojoną bombą w rękach. Ja i Xavier odetchnęliśmy z ulgą. Podnieśliśmy się i zaczęliśmy iść w stronę policji, którzy chcieli zebrać zeznania.
Xavier chwycił mnie za rękę i ucałował w czoło.
-Już wszystko dobrze kochanie- Powiedział uśmiechając się.
Odetchnęliśmy, a ja zdałam sobie sprawę że jeszcze dla nikogo tak się nie poświęciłam jak dla niego.

Trochu adrenalinki 😈😏
Następne rodziały w najbliższych dniach.... ❤️

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz