Rozdział 35 Matka

2K 56 0
                                    

Xavier
-I co? Macie coś? - Po godzinie czekania w recepcji razem z większością moich pracowników, postanowiłem przejść się na piętro w którym urzędowała obecnie policja.
-Tak, mamy wstępne ustalenia, zawołać porucznika Dante? - powiedziała niska blondynka w okularach, pokazując mi notes z zapiskami których za Chiny nie rozumiałem.
-Tak, niech go pani zawoła - Odpowiedziałem grzecznie się do niej uśmiechając.
Dziewczyna rzuciła tylko szybkie już się robi i pobiegła w głąb biura.
Po krótkiej chwili w moją stronę zmierzał już jak zawsze profesjonalny Dante z okularami przeciwsłonecznymi zarzuconymi na głowie.
-Wheller czy ja nie mówiłem? - Popatrzył na notes który prawdopodobnie przekazała mu ta blondynka w okularach i zmarszczył brwi.
-Tak, tak... Mówiłeś.... Teraz powiedz co macie? - Nie chciałem owijać w bawełnę tej rozmowy dlatego chciałem żeby przeszedł do konkretów.
-No dobra. Na kartce która była przyczepiona do kamienia był napis I tak ją oddasz aczkolwiek nie możemy od razu stwierdzić że chodzi o firmę, możliwe że.......
-Chodzi o kogoś! - Zdanie za Dante dokończyła ta niska blondynka w okularach. Mężczyzna zmarszczył brwi i ciężko wciągnął powietrze.
-Valerie, trafna uwaga ale następnym razem nie wchodź mi w słowo - Popatrzyłem na nich ze zdziwieniem i założyłem ręce na piersi - Przedstaw się - Rzucił szybko Dante wskazując na dziewczynę.
-Valerie McLaren, jestem rekrutem. Zostałam podrzucona pod skrzydła porucznika na takie jakby praktyki - Dziewczyna stanęła wyprostowana z uśmiechem wpatrując się w Dante jak we wzór Narodów.
-Taaak, miło poznać... Tremblay to co w końcu w związku ze sprawą? - Podałem dziewczynie szybko rękę i znów chciałem przejść do konkretów.
-Tak więc osobiście sprawdziłem pismo którym te słowa są napisane i wyniki są jednoznaczne - Popatrzył na mnie i trochę się skrzywił.
-No? Jakie są? - Pośpieszyłem go ruchem ręki.
-Nie zadowolą cię - Podał mi do ręki notes i wskazał zaznaczoną w kółku godność.
-Alyssa Wheller? - Przeczytałem na głos upuszczając notes z rąk. Po tylu latach moja no cóż... Nie prawdziwa matka chciała mi zniszczyć życie? Odebrać firmę?
Niedość za dzieciństwa mi je zniszczyła? Przez nią miałem cukrzycę, przez nią siedziałem w więzieniu, przez nią miałem cholerny strach przed ciemnością! Ona była źródłem wszystkich moich problemów! Pośrednim i bezpośrednim!
A teraz chciała mnie już doszczętnie wykończyć w postaci pozbawienia jakiegokolwiek bytu!
-Nie daruję jej tego! - Wykrzyczałem kopiąc notatki Tremblaya pod szafę.
-Wheller jasna cholera, to są dowody nie kop ich! I pod żadnym pozorem nie rób nic głupiego! - Dante chwycił mnie mocno za ramię i przytrzymał w miejscu - To dla twojego dobra.... Jeśli zaczniesz szukać jej na własną rękę pożałujesz - Wyrwałem się z jego uścisku szarpnięciem i zszedłem na dół.
Przy mnie od razu znalazły się Kylie i Vanessa przejęte moim gniewem.
-Xavier czemu jesteś taki zdenerwowany? - Kylie chwyciła mnie jedną ręką za ramię obracając w swoją stronę.
-Powiem ci... Ale nie tutaj, chodź - Rozglądnąłem się po pomieszczeniu i stwierdziłem że na opowieści z mojego życia jest tu zbyt dużo ludzi. Dlatego zostawiłem wszystkich pod opieką Vanessy i wyszedłem z Kylie żeby następnie udać się do mojego domu.

Weszliśmy do domu i zamknąłem drzwi na klucz na co dziewczyna zmarszczyła brwi.
Oboje usiedliśmy na białej sofie pochylając się ku sobie.
-Sądząc po wyborze miejsca, chcesz powiedzieć mi coś ważnego - Zaczęła dziewczyna.
-Bardzo ważnego - Powiedziałem cicho patrząc na nią już pewnie szklanymi oczami - Więc... Tak naprawdę nie znam biologicznych rodziców.... W zasadzie dopiero dzień po tym jak wyszedłem z więzienia dowiedziałem się że jestem adoptowany.... Ale nie oto tu chodzi.. - Wziąłem głeboki wdech i wydech a dziewczyna chwyciła mnie za rękę.
-Nie musisz tego mówić jeśli nie chcesz Xavi - Spojrzała na mnie z empatią w oczach.
-Ale chcę..... Tak więc wracając do rzeczy. W wieku około 5 lat, kiedy zaczynałem uczęszczać do przedszkola, i sprawiać nie wielkie problemy wychowawcze, mama zaczęła mnie torturować. Dostawałem bardzo surowe kary, w postaci zamykania w piwnicy, albo jedzenia 5 łyżek stołowych cukru na godzinę..... Stąd też moja cukrzyca.
W nastoletnim wieku około 16 lub 17 lat, moja psychika zaczynała się powoli psuć. Bałem się sam siebie więc uciekałem się do dragów. Z początku tylko ćpałem, z czasem jednak stwierdziłem że to dobry pomysł na biznes. W wieku 20 lat uciekłem z domu i handlowałem z moim kumplem kokainą.....Niestety po 5 miesiącach zostałem złapany na gorącym uczynku przez policję gdy sprzedawałem narkotyki jakiejś dziewczynie.
Z tego co wiem, mnie wtedy zamknęli a ona poszła na odwyk - Mina Kylie przypominała smutną, ale jednocześnie zszokowaną - Kochanie , nie jestem z tego dumny, ani z tego co robiłem ci na początku naszej znajomości, jednak wtedy agresja narastająca we mnie brała górę przynajmniej dlatego że nie lubiłem kobiet przez matkę .... Ale zmieniłem się, nauczyłaś mnie wielu rzeczy - Niemal łzy stanęły w moich oczach, a mnie ciężko doprowadzić do łez - I zrozumiem jeżeli będziesz chciała odejść, masz do tego pełne prawo, tylko że ja.... Naprawdę cię kocham - I w tym momencie osłupiałem, dziewczyna z namiętnością rzuciła się wręcz na moje usta. Oddałem pocałunek i spojrzałem na nią zdziwiony.
-Nie zostawię cię Xavier! Miałeś przykre dzieciństwo, ja to rozumiem i chcę pomóc ci o nim zapomnieć. Co prawda trochę przeraża mnie to że brałeś dragi i nimi handlowałeś.......ale też cię kocham! - Uśmiechnęła się a ja odwzajemniłem uśmiech przytulając ją do siebie.
-To zrozumiałe że cię to przeraża ale cieszę się że jesteś - Powiedziałem opierając głowę o jej ramię tuląc się- Ale przeszłość daje o sobie siwe znaki....
-O czym mówisz? - Dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Kamień do biura, rzuciła moja matka.....
PRZESZŁOŚĆ UPOMINA SIĘ O SWOJE

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz