Rozdział 42~ Ślub cz. 2

1.7K 42 0
                                    

Kylie
-Ma pani jakiś pomysł na włosy? Albo sugestie? - Miła blondynka czesała moje kruczo czarne włosy a Vanessa siedziała obok na fotelu, czekając na swoją kolej.
-pomyślmy, nie chcę nic wydziwiastego, raczej skromną ale ładną fryzurę- Uśmiechnęłam się w lustrze do blondynki a ta pokiwała głową.
-Rozumiem, rozumiem. Proponuję fale i delikatne upięcie ich z tyłu w kokardę-  Dziewczyna zagestykulowała rękoma kokardę i spojrzała na mnie w lustrze.
-Pewnie, może być - Uśmiechnęłam się a blondynka skończyła czesać moje włosy po czym sięgnęła po stoliczek na kółkach. Znajdowały się na nim prostownice, lokownice, suszarki duże, małe, grzebienie, szczotki i wiele wiele innych fryzjerskich dziwactw.

Kiedy dziewczyna była w trakcie formowania kokardy, Vanessa podniosła się z miejsca gdy zadzwonił jej telefon.
-Hej kochanie! - Krzyknęła i w lustrze pokazała na telefon kto dzwoni. A dzwonił nie kto inny jak Dante - Co? Jesteś u Xaviera? Miałeś jechać po Ellie - Ojciec Ellie to brat Dante, co czyni dziewczynkę jego bratanicą. Jej rodzice mieli jakieś załatwienie, a mała nigdy nie była na weselu więc Dante i Van postanowili ją zabrać ze sobą na nasze wesele - Aaa, Ellie jest z tobą..... Co Xavier tam krzyczy? - Na moment zmarszczyła brwi - Aaa okej...Kylie, Xavier pyta jak się czujesz? - Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-Daj mi ten telefon - Wyciągnęłam rękę do dziewczyny a ta podała mi telefon - Czuję się świetnie kochanie! Całuski i przytulaski, widzimy się za godzine paaaa - Nie dałam mu dokończyć zdania i oddałam Vanessie telefon. Dziewczyna kontynuowała rozmowę a blondynka skończyła moją fryzurę.
-Ile płacę? - Spytałam wyciągając portfel.
-Ohh, mie musi pani bo kwota została już wpłacona przez Pana Whellera - Blondynka uśmiechnęła się do mnie ładnie a ja stwierdziłam że Xavier za bardzo mnie rozpieszczał.
Na fotel zaś usiadła Vanessa i wymyśliła sobie jakąś skomplikowaną fryzurę.

Xavier
Zleciałem szybko na dół słysząc dzwonek do drzwi po czym odbezpieczyłem spusty. Moim oczom ukazał się Dante z małą dziewczynką na rękach. Nigdy wcześniej jej nie widziałem.
-Cześć Dante, cóż to za dziecko? Chyba nie twoje - Prychnąłem wpuszczając ich do środka. Dante postawił dziewczynkę na nogi a ta złapała się jego prawej nogawki od spodni.
-Nie Xavier, to jest Ellie, córka mojego brata - Dante spojrzał na mnie przenikliwie.
-Okej, i co tu robi? - Spytałem przyglądając się małej, ale ta ciągle odwracała głowę w drugą stronę.
-Będzie dziś ze mną i Vanessą na waszym weselu, tak? - Z ostatnim słowem zwrócił się do dziewczynki głaskając ją po głowie.
-To raczej tobie by się przydała rola tatuśka - Powiedziałem zupełnie poważnie spoglądając na nich.
-Ehh Wheller, ja po prostu mam podejście do dzieci, a do własnych nam się na razie nie spieszy - Dziewczynka pierwszy raz od przyjścia spojrzała na mnie troche wystraszonym wzrokiem.
-To zrozumiałe - Odpowiedziałem spoglądając w podłogę. Dante zmarszczył brwi.
-Ejj Xavier, nie łam się, na pewno wszystko będzie okej. Będziesz na pewno dobrym ojcem, jak kolwiek to brzmi - Uśmiechnął się niemrawo a ja pokiwałem głową.
-Jasne... Napijecie się czegoś? - Spytałem, zmieniając temat.
-Nie, tak tylko wpadłem sprawdzić co u Pana młodego, właśnie.... Jak się z tym czujesz? - Cieszyłem się że oto zapytał.
-Powiem ci, jestem bardzo podekscytowany, ale i także zestresowany - Skrzywiłem się lekko na myśl wszystkich obowiązków czekających mnie bieżącego dnia - Przysięga, trzymanie się trzeźwo i inne ważne rzeczy - Przeczesałem swoje włosy ze stresu.
-Wszystko napewno będzie wporządku. To ma być wasz dzień, wasze święto..... I pamiętaj.... wasza noc - Na ostatnie zdanie uśmiechnął się dwuznacznie. Dziewczynka zmarszczyła brwi.
-Wójek ja chce już iść - Dante zaśmiał się na słowa małej pięcio latki. Była dosyć urocza, bo wypadły jej przednie zęby i sepleniła. W tamtym momencie pomyślałem że może bycie ojcem nie będzie aż takie trudne. Jednak odepchnąłem od siebie te myśli bo chciałem tego dnia żyć tylko weselem.
-Jak sobie życzysz księżniczko. Dobra Xavier, trzymaj się, widzimy się dziś w kościele - Dante wyszedł a ja zatrzasnąłem drzwi za sobą.
Spojrzałem na zegarek i do przyjazdu ślubnego auta i gości miałem tylko 40 minut.
Wszedłem do mojej, od tej nocy już naszej sypialni, i sięgnąłem po garnitur. Ubrałem spodnie, białą koszulę i marynarkę. Zegarek zostawiłem na ręce , bo stwierdziłem że wygląda to tak szarmancko.
Zszedłem na dół patrząc w telefon gdy nagle zatrzymała mnie Samantha.
-Xavier, gdzie masz krawat? - Spojrzała na mnie karcącym wzrokiem lecz chwilę później się uśmiechnęła gdy chwyciłem się za nasadę nosa.
-O matko Sam, zapomniałem - Kobieta roześmiała się.
-Spokojnie, idź na górę a ja ci go zawiążę - Wzrokiem jej podziękowałem i szybko wspiąłem się na górę do pokoju po krawat.
Szybko wróciłem i podałem go kobiecie. Ta zaczęła mi go wiązać.
-No, wyglądasz cudnie - Uśmiechnęła się i wzrok jej się zaszklił.
-Dziękuję Samantho, za wszystko, za to że jesteś i że zawsze byłaś - Przytuliłem kobietę a ta uroniła łzę.
-Ohh Xavier, zawsze byłeś i będziesz dla mnie jak syn którego nigdy nie miałam - Zrobiło się bardzo sentymentalnie, do takiego stopnia że i mnie zaczęły się szklić oczy.

Wyszedłem na dwór gdzie czekało już auto które miało zawieźć mnie i Kylie do kościoła.
Po ślubie zaplanowane było wesele na podwórku w moim domu. Posesję miałem naprawdę ogromną. Miała  pomieścić 400 ludzi, i nie było z tym problemu.

Goście składali się głównie z mojej rodziny, moich przyjaciół ale i z rodziców Kylie i jej najbliższej rodziny.

Kylie
-Van pomóż mi z tą suknią! - Krzyknęłam do dziewczyny która na dole stroiła bratanice Dantego. Dziewczyna momentalnie przylecieła na górę. Miała już na sobie czerwoną sukienkę i czerwone szpilki, dlatego dziwiłam się że tak szybko wybiegła po schodach.
-Już jestem kochana, o boże, odłóż to ramiączko bo zniszczysz fryzurę - Przejęła ode mnie rękaw i sama już nałożyła i zapięła mi suknię.
Stanęłam przed lustrem i obejrzałam się w nim.
Wyglądałam pięknie, jak nie ja. Jak księżniczka z dobrego domu. Cały klimat jednak dość trochę psuł już powoli krztałtujący się brzuch ciążowy.

Zeszłam po schodach ostrożnie trzymając się poręczy. Na dole przy sofie stali już Dante i Vanessa razem z małą Ellie. Gdy mnie zobaczyli wszyscy uśmiechnęli się.
-Wyglądasz świetnie - Dante pokiwał głową z uśmiechem, a Vanessie u jego boku oczy zaczęły się szklić. Mała Ellie tylko patrzyła z szokiem na mnie.
-Pani jest ładna - Powiedziała nie śmiało dziewczynka sepleniąc, co było wprost przesłodkie. Dante uklęknął przy dziewczynce i się zaśmiał.
-Dzisiaj pójdziesz do tej pani na wesele wiesz? - Mężczyzna przeczesał dziewczynce włoski  a ta się uśmiechnęła.
Vanessa pokiwała szczęśliwa głową i wszyscy w czwórkę wyszliśmy na zewnątrz, gdzie miał przyjechać po mnie mój przyszły mąż i goście którzy zmierzali z nami do kościoła.
Gdy wyszliśmy, przed budynkiem stało już czarne poubierane auto. Miało przymocowane białe i czerwone róże, które układały się w serce a w środku niego były na biało napisane słowa Xavier and Kylie.
W pewnym momencie ze środka wysiadł Xavier i podszedł do nas. Przywitał się z Vanessą i z Dante i na końcu podszedł do mnie.
Chwycił mnie za rękę i ją ucałował. Z wielkim uśmiechem chwycił mnie w talii i oboje zaczęliśmy się kierować do auta. Otworzył mi drzwi i oboje wsiedliśmy do środka.
Zaczęliśmy się kierować do kościoła.



Miał to być ostatni rodział.... Ale coś nie pykło no i ślub się ciągnieee 🤷‍♀️😞mam nadzieję że nikogo to nie nudzi 😱
Obiecuję że epilog będzie ciekawy 😊😊

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz