Rozdział 20 Zdecyduj się!

2.6K 73 1
                                    

Dzień imprezy

Xavier
Wyłączyłem ustawiony budzik na 11:00 i szybko pobiegłem do łazienki. Pod prysznicem obmyśliłem plan idealny. Na zaproszeniu było napisane, że nie mogłem iść sam, ale nie napisali ile osób mogę wziąść ze sobą a diabeł tkwi w szczegółach . Postanowiłem że wezmę ze sobą dwie osoby, a mianowicie Vanesse i Kylie. Wiadomo że największą uwagę skupię na Kylie, a Vanesse oddam po drodze jakiemuś buisnessmanowi. Raczej się nie obrazi.
Po ekspresowym prysznicu, wybiegłem z łazienki wprost do pokoju Kylie.
-Obudź się! - Potrząsnąłem dziewczyną, ta się tylko obruciła na plecy - Boże, jaki kamienny sen! KYLIE! - Krzyknąłem głośniej, dziewczyną aż zerwało.
-Boże, Xavier, głośniej się nie dało? I co ty tu robisz w szlafroku...?! - Fakt, nie przemyślałem tego.
-Nie zadawaj pytań, tylko wstawaj, ubieraj się i jedziemy!
-Ale gdzie? - Dziewczyna usiadła, naciągając na dekolt kołdrę.
-Zobaczysz, teraz ja się idę ubrać, i za 20 minut widzę cię gotową! - Jak powiedziałem, tak od razu wstałem i pobiegłem do mojego pokoju.

Godzinę później

Kylie
-Dlaczego stoimy pod sklepem z sukienkami? - Spytałam mega zdziwiona.
-Już ci to wszystko wyjaśnię- Xavier oparł się o auto zakładając przy tym okulary przeciwsłoneczne. Patrząc na niego zdałam sobie sprawę że też je mogłam wziąść.
-A więc? Powiesz mi? - Powtórzyłam.
-Tak, jasne. No więc, idziesz dziś ze mną na przyjęcie w firmie Portman Enterprise - Uśmiechnął się opuszczając przy tym okulary na nos.
-Skąd wiesz że się zgodzę? - Spytałam zirytowana.
-Nie masz innego wyjścia.... A i ten, idzie z nami Vanessa - Aż zakrztusiłam się własną śliną.
-Kto z nami idzie?!
-No Vanessa, słuchaj nie miałem wyboru, bo go .... Nie miałem.
-Dobra, nie ważne, chodźmy już - Zamknęłam drzwi od auta i pokierowaliśmy się w stronę ruchomych drzwi sklepu.
Gdy weszliśmy do środka zobaczyłam miliony pięknych sukienek. Krótkie , długie, bez ramiączek, rękaw trzy czwarte, tiulowe, rozkloszowane, generalnie różniaste.
Xavier rozsiadł się na kanapie, położonej na przeciwko szatni Czy wszystkie drogie sklepy mają przed szatniami kanapy? - pomyślałam
-Masz mi się pokazać w każdej którą przymierzysz mała.
-Nie ma opcji - Odpowiedziałam nie zadowolona.
Mężczyzna wstał i chwycił mnie lekko za łokieć nachylając się przy tym do mojego ucha.
-Musisz kotku - Póścił mi oczko i z powrotem usiadł na kanapie.

Przymierzyłam z 30 sukienek, każda która podobała się mnie, nie podobała się Xavierowi. Sukienki które podobały się jemu, były tak wyłuzdane że nie pokazałabym się w nich na ulicy. Duże dekolty i kiecki na pół tyłka to nie dla mnie.

-To która w końcu zdecyduj się! - Już zdenerwowana rzuciłam się na kanapę obok niego.
-Ta czerwona, o tam na wieszaku - Wskazał śliczną, czerwoną rozkloszowaną sukienkę która miała trzy czwarte rękawa w koronkę. Od razu wpadła mi do gustu. Postanowiłam że sama ją ściągnę z wieszaka, który był dość wysoko.
Podeszłam do niej i stanęłam na palcach aby ją zdjąć. Niestety ani drgnęła.
-Pomogę pięknej pani - Obok mnie zjawił się wysoki brunet, który chwycił mnie w talii i zaproponował pomoc.
-Ja to zrobię! - Nagle za nami stanął Xavier z kwaśną, niezadowoloną miną.
-Jest Pan pewien bo....
-TAK, jestem pewien, może Pan stąd iść - Kąpnęłam lekko Xaviera w nogę, za to że był nie miły dla tego mężczyzny. Facet zostawił nas, a Xavier ściągnął sukienkę.

Po zakupach wróciliśmy do domu wykończeni, a za trzy godziny miała zacząć się impreza.
Xavier poszedł się przygotować tak jak i ja.
Poszłam pod prysznic, umyłam włosy, ogoliłam nogi, generalnie zrobiłam wszystko co każda normalna kobieta w łazience.
Po kąpieli polokowałam swoje długie czarne włosy i upięłam je w wysoki kucyk, zostawiając zaczesaną grzywkę na bok. Ubrałam bieliznę a na nią sukienkę. Dobrałam też biżuterię, którą sama sobie kupiłam za pierwszą wypłatę, bo oczywiście Xavier postanowił mi ufundować sukienkę.
Po ostatecznym ubraniu się, przeglądnęłam się w lustrze i zeszłam na dół po schodach.
Xavier stał już przy drzwiach, idealnie wystrojony. Podeszłam bliżej i w pewnym momencie wyścióbił nos zza telefonu i spojrzał na mnie.
Chwilę się nie odzywał.
-Jesteś taka piękna - Powiedział i chwycił mnie w talii by znowu mnie pocałować, jednak odepchnęłam go od siebie ponieważ zauważyłam za jego plecami Vanesse z kwaśną miną.
-Co ona tutaj robi?! - Powiedziała dziewczyna zakładając ręce.
-Idzie na imprezę, tak się składa - Powiedział Xavier, jakby zadowolony z siebie.
-Miałeś iść ze mną!
-Przecież idę.
-Co?! Zgłupiałeś?! Nie możesz iść z dwoma osobami!- Dziewczyna była ewidentnie wkurzona.
-A właśnie że mogę! Fred podstaw auto, dziś mam zamiar się napić więc nie mogę prowadzić! - Xavier zwrócił się do szofera.
Nikt już nic mie mówił tylko wsiedliśmy do samochodu, Vanessa widocznie nie zadowolona.
Cała droga minęła nam w ciszy, jedynie Xavier wymienił pojedyncze zdania z Fredem odnośnie aut.
Dojechaliśmy na miejsce, przed budynek Portman Enterprise. Do środka weszliśmy jeden po drugim. Stanęliśmy w holu, i od razu poczułam powiew klimatyzacji na moją twarz. Po chwili podszedł do nas wysoki brunet, miał lekkie loczki i czarne oczy, był ubrany w granatowy garnitur. Najpierw uścisnął dłoń z Xavierem, po czym podszedł do Vanessy ucałowując jej rękę, ze mną przywitał się tak samo.
-A cóż to za dwie piękności z tobą Xavierze? - Zapytał brunet.
-To jest Vanessa, a to Kylie, moja księgowa i asystentka - Przedstawił nas sobie.
-Miło poznać, ja jestem Kevin Portman, prezes firmy Portman Enterprise- Mężczyzna ponownie się ukłonił.
-Jeśli mogę, porwę na chwilę twoją księgową, myślę że się nie pogniewasz? - Chwycił za rękę Vanesse i mrugnął do Xaviera. Xavier wskazał ręką w przestrzeń. Zostaliśmy sami.
-To co? Zaczynamy zabawę? - Xavier spytał po czym delikatnie przejechał ręką przez moje plecy, wywołując u mnie przyjemny dreszcz.
-Jasne - Odpowiedziałam.
Wyjechaliśmy windą na samą górę. Drzwi się rozsunęły a naszym oczom ukazały się setki ludzi tańczących na parkiecie który świecił się to na czerwono, to na niebiesko. W tle dudniła głośna muzyka a przy stolikach siedzieli starsi buisnessmani, młodzi bawili się na parkiecie.
Xavier pociągnął mnie do jednego ze stolików w którym siedziała jakaś blondynka. Na moje szczęście, żadna znajoma, Xavier tylko ją wyrzucił stamtąd uprzejmie. Usiadliśmy na wprost siebie. W pewnym momencie ktoś z tyłu puknął mnie w ramię.
-Mogę prosić do tańca piękną Panią? - Spytał głos z tyłu.
-NIE - Odpowiedział Xavier stanowczo.
-Dlaczego? - Powiedzieliśmy w tym samym czasie z mężczyzną który poprosił mnie do tańca.
-Bo ona jest MOJA i nie będzie z nikim tańczyć - Aż się wystraszyłam i rozpoznałam starego Xaviera nie znoszącego sprzeciwu.
-Nie jestem niczyją własnością! - Krzyknęłam. Obydwoje panowie byli w szoku. Wybiegłam do łazienki a Xavier za mną.

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz