Rozdział 6 Łańcuchy

3.8K 110 2
                                    

Kylie
Chłopak wpatrywał się w moje oczy, zmęczonym i rozdrażnionym spojrzeniem. Jednak zaprzestał tego, a ponieważ przeszedł do czynów. Xavier mocno złapał mnie za lewe ramię i zaczął ciągnąć za sobą. Trzymał tak mocno że prawie traciłam czucie. W pewnym momencie wywróciłam się, upadłam na kolana. Lecz na nim nie zrobiło to żadnego wrażenia, dalej ciągnął mnie, choć tym razem po ziemi. Szybko wstałam jednak przed schodami. Strasznie się trzęsłam, nikt, nigdy wcześniej mnie tak nie traktował. Chłopak w dalszym ciągu miał rozzłoszczoną minę. Ciągnął mnie w ciszy, jedynie słyszałam szybkie bicie mojego serca, i stawiane kroki, które nie wiedziałam dokąd doprowadzą. Minęliśmy Samanthe sprzątającą w jakimś pokoju, kobieta widząc tą sytuację zakryła ręką swoje usta. Nie rozumiem jednak dlaczego nie podeszła żeby mi pomóc?
Xavier w dalszym ciągu wlukł mnie za sobą. Gdy stanęliśmy przed drzwiami, bałam się, nie wiedziałam do czego ten człowiek jest zdolny. Po prostu nie znałam go. Kiedy weszliśmy do środka, chłopak puścił moje obolałe ramię, i pchnął mnie z całej siły na ścianę. Upadłam. Po chwili Xavier chwycił mnie na ręce i usadził centralnie pod lampą. Przez spuchnięte i zapłakane oczy wypatrzyłam jedynie dwa łańcuchy przyczepione do lampy. Xavier obydwa łańcuchy przypiął do kończyn moich rąk. Bałam się jak nigdy dotąd a łańcuchy były tak mocno przyciśnięte do moich nadgarstków, że z pewnością zapamiętam tę sytuację na długo. W pewnym momencie chłopak uklękną przede mną, chwycił mnie za brodę i wycedził przez zęby.
-Za chwilę zapamiętasz, że odemnie się nie ucieka.
Zaczęłam głośno szlochać gdy zobaczyłam jak chłopak odpina swój pasek od spodni. Nie wiedziałam co będzie dalej. Moje przeczucia co do strachu były słuszne, a ponieważ Xavier zaczął okładać moje nogi jak i tyłek tym przeklętym pasem. Krzyczałam z bólu i płakałam. Widziałam ślady na moich nogach, w jednym miejscu nawet krew. Poczułam jednak ulgę, gdy chłopak zaprzestał swoich czynów. Stanął zmęczony nade mną, ciężko dysząc, i przyglądał mi się z bólem wymalowanym na twarzy. Nie mogłam go zrozumieć, najpierw mnie bije, sprawia mi ból a potem przygląda mi się jakby dopiero co wszedł do środka. Patrzyłam na niego wystraszona, zaczęłam się go bać. Naprawdę zrozumiałam to żeby mu się nie sprzeciwiać. Pasek od spodni chłopaka, wrócił na miejsce. Xavier podszedł do mnie i pogłaskał mnie po policzku.
-Chcę cię widzieć dziś na kolacji, jak sobie już wszystko przemyślisz, przyjdę i odepnę cię - Chłopak odwrócił się i wyszedł z tego przeklętego pokoju. A ja pogrążana w strachu i smutku znowu zaczęłam płakać. Moje nogi, tyłek oraz ramię były tak obolałe, że chyba nikt nie sprawił mi takiego bólu przez całe życie. W tym momencie chciałam tylko móc przytulić się do mamy i wypłakać się jej w koszulkę. Chciałam dobrego słowa taty, oraz poczucia humoru Martiny. Chciałam po prostu wrócić do domu. Puściłam bezwładnie ręce w tych łańcuchach, i zaczęłam cicho płakać pod nosem, i jak mała dziewczynka powtarzać ciągle mamo, tato, RATUJCIE. Najbardziej przerażał mnie fakt, że będę musiała zjeść posiłek, patrząc się na tego potwora.

Noto mamy rozdział pełen stresu i emocji😱😱 (tak mylślę) dzięki za dotychczasowe wyświetlenia ❤️ jeśli się podoba, zostaw coś po sobie, żebym wiedziała że mam dla kogo pisać 😁😁😁 Następny rozdział w krótce ❤️

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz