Rozdział 32 To Ty?

1.9K 49 3
                                    

Xavier
-Matias, Jacob zabierzcie go do aresztu! Przesłucham go jutro, bo dziś mam spotkanie- Po skuciu Kevina Dante postanowił że pojedziemy z nim na posterunek i tam go aresztują. Przy okazji chciał też pogadać ze mną, bo po tym co zobaczył w tym tygodniku z zeszłego miesiąca o Kylie, zmienił do mnie nastawienie. Mam na myśli że zaczął mnie traktować bardziej służbowo niż wcześniej to robił.
Na posterunku dwóch policjantów przejęło od nas Portmana a my weszliśmy do biura Dante, który ciągle w rękach miał ten pieprzony tygodnik.
Usiadł za swoim biurkiem i wlepił we mnie swoje zmróżone od gniewu oczy.
-To ty jesteś jej porywaczem?! - Spytał pochylając się nad biurkiem.
-Nie, no co ty! - Pod wpływem stresu na język zsunęło mi się kłamstwo.
-Czyli mam wierzyć w to że jesteś jej bohaterem! A dziewczyna nie kontaktowała się z domem od kilku miesięcy?! - Trzasnął rękami o powierzchnię biurka na co sam się zbulwersowałem i wstałem patrząc mu w oczy.
-To nie jest moja wina że jej starzy po miesiącu czasu uznali ją za martwą! - Wykrzyczałem po czym obydwoje spojrzeliśmy za siebie, bo do środka wszedł jednej z policjantów mierząc nas wzrokiem.
-Wszystko okej poruczniku? - Spytał stojąc już w drzwiach.
-Tak, przyjdź później Matias - Gdy wyszedł, Dante chwycił się za nasadę nosa i ciężko odetchnął.
-Czyli jednak to ty tak - Powiedział już spokojnym tonem opadając na fotel- Ale nie rozumiem, skoro jesteś jej porywaczem dlaczego ona zachowuje się tak......
-Byłem, powtórzę BYŁEM jej porywaczem - Na samą myśl że kiedyś porwałem ją dla własnego widzimisia przechodziły mnie ciary po plecach, a co dopiero gdy ją biłem.
-Mamy tu kolejny przypadek syndromu sztokholmskiego, cudnie - Z ewidentnego zrezygnowania Dante zamkną przez chwilę oczy by za moment je otworzyć.
-Nie rozumiesz mnie idio.... Dante! Ja jej już nie trzymam siłą! Jesteśmy razem a Kylie z własnej nie przymusowej woli nie rozmawia z rodzicami! - Mina porucznika z zakłopotanej przeistoczyła się w już bezradną.
-Wy jesteście chorzy! - Powiedział wstając i podchodząc do ekspresu z kawą - Dobra Wheller, wpadnij kiedy indziej, najlepiej kiedy ci zadzwonię że mam wieści, a dziś już zostaw mnie - Nic nie mówiąc, tylko skinąłem do niego głową i wyszedłem.

Kiedy znalazłem się już poza posterunkiem z racji tego że nie byłem autem, zadzwoniłem po uber. Zanim jednak kierowca przyjechał, wypaliłem dwa papierosy kontemplując na kucająco.

Wsiadłem do auta, przywitałem się z kierowcą i wytłumaczyłem mu całą drogę. Po chwili już byliśmy w drodze do mojego domu.

"Cross my heart, hope to die, to my lover I'd never lie, he said be true, I swear I'll try
In the end it's HIM & I
HIM & I,,

Gdy ta piosenka z radia rozbrzmiała w aucie, przypomniały mi się wszystkie chwilę spędzone z Kylie. I te złe i te dobre. Kiedy się na mnie wściekała zawsze tak uroczo marszczyła nosek, a kiedy była podniecona jej oczy z uroczych zmieniały się w niebezpiecznie drapieżne.
Najgorsze było jednak wspomnienie jej zasmuconej lub........ potwornie pobitej. Takiego widoku długo nie będę sobie w stanie wybaczyć.
Okropne było także to że Dante miał mnie za niewiadomo jakiego potwora i po części niestety miał rację, ale tylko po części. Moje ego nie pozwalało na całkowite przyznanie mu racji.
Nie mogłem też przeżyć tego że od kilku miesięcy, spędzę noc sam bez jakiej kolwiek możliwości odezwania się do kogoś. No okej, była Samantha, ale wiadomo, to była pracownica. W akompaniamencie radia i kolejnej piosenki z niego lecącej wytykałem sobie błędy i wady a także winy aż do samego dojazdu do domu.
Dobrze wiedziałem że ten wieczór spędzę z butelką szkockiej i papierosem w ręku, samotnie słuchając sobie Geazy'ego.

Kylie
Wróciłam do mieszkania Vanessy cholernie zmęczona po wysiłku jaki mi zafundowała.
-Miałaś na mnie poczekać! Mówiłam że oddam papiery Katherine i zaraz przyjdę! - Krzyknęłam ściągając niewygodne szpilki i kierując się do pokoju Vanessy aby wyjaśnić sytuację.
-Oj no sory! Musiałam jechać bo musiałam się przygotować na randkę! A ty się gramoliłaś wieki! - Powiedziała dziewczyna wyściubiając nos zza łazienki z tuszem do rzęs w rękch.
-Czekałaś niecałe 4 minuty! - Odpowiedziałam na jej zarzuty i wycofałam się do pokoju gościnnego. Kiedy zaczynałam robić sobie kolację dziewczyna weszła do kuchni w krótkiej czerwonej sukience i czarnych szpilkach na obcasie na moje oko 10 centymetrów. Usiadła na stołku i zaczęła mi się przyglądać. Kiedy ja spojrzałam na nią, zauważyłam jej niezwykle mocny i delikatnie wulgarny makijaż. Mianowicie czerwono-krwiste usta, gęsto na czarno wymalowane rzęsy i idealnie zrobione brwi.
-Widzę że wystroiłaś się dla porucznika jak stróż w Boże Ciało - Podniosłam do góry brew na co dziewczyna prychnęła.
-Tak, mam zamiar złamać tego służbiste i zaciągnąć go do łóżka - Dziewczyna powiedziała to bardzo pewnie i niemal mnie przeraziła.
-Ekhem, ale wiesz że on na to nie pujdzie? - Stwierdziłam, wkładając sobie zapiekankę do mikrofali.
-Pujdzie, pujdzie, nie oprze się moim wdziękom - Przerzuciła włosy na lewą stronę i spoglądając na godzinę na telefonie wstała.
-Ja się już będę zbierać. Dante mi napisał że będzie tu za 5 minut - Póściła mi całusa w powietrzu i biorąc czarną torebkę z Michaela Cors'a wyszła z domu trzaskając za sobą drzwiami. A ja tak jak przeczuwałam, zostałam w domu sama z kolacją i netflixem pogrążona w tęsknocie za Xavierem.

Vanessa
Stałam 2 minuty czekając aż nagle przede mną zjawił się duży Mercedes i drzwi od strony kierowcy otworzyły się. Niemal dostałam palpitacji serca jak zobaczyłam Dante nie w służbowym stroju a elegancko ubranego. Miał na sobie czarne spodnie i czerwoną koszulę z białymi wyrysowanymi liśćmi na niej. Jego rękę zdobił złoty Rolex a szyję srebrny łańcuszek z krzyżem.
Gdy na mnie spojrzał moja pewność siebie spadła ze 100 do 25 conajmniej.
-Cześć - Powiedział ucałowując mnie delikatnie w policzek przy tym otwierając drzwi od auta.
-Hej- Odpowiedziałam najbardziej słodko jak umiałam i wsiadłam do środka.
Po chwili Dante siedział już obok mnie i ruszyliśmy.
-Strasznie cię przepraszam że nie załatwiłem żadnej restauracji, miałem tyle pracy....wiem że to głupia wymówka - Zagryzł wargę ewidentnie zestresowany tym co odpowiem. Mi zaś nawet pasowało to że zjemy u niego, i nie dlatego że pod nosem mieliśmy łóżko, tylko że wbrew pozorom w cale nie lubiłam takich oficjalnych miejsc i dobrze czułam się sam na sam z osobą z którą się spotkałam.
-Nie przejmuj się, ja się cieszę że się z tobą spotkałam nie ważne gdzie - Uśmiechnęłam się tak jakbym nie była sobą. On również z uśmiechem wyrażającym ulgę i radość spojrzał na mnie, po czym znowu wrócił oczami na drogę.
Był grzeczny, widać było że nie chciał się narzucać ani nic z tych rzeczy. Był całkowitym przeciwieństwem mnie. Ale cóż się dziwić, on był szanowanym porucznikiem, stróżem prawa a ja zdzirowatą byłą kochanką swojego zmarłego szefa. Jak kolwiek to brzmiało.

Szybko dojechaliśmy do jego domu w akompaniamencie muzyki z radia, czyli klasycznej Ariany Grande, Ellie Goulding czy Harrego Styles'a.
Wysiedliśmy z auta i Dante poszedł pierwszy, lecz chwilę poczekał aż dotrzymam mu kroku i już szliśmy razem.
Kiedy weszliśmy do mieszkania zorientowałam się że nie ma psa.
-Wywiozłem Skazę do rodziców żebyś się nie bała - Z czego on to wyczytał? Z mojego spojrzenia, gestu ,czy umie czytać w myślach?
-O jak miło - Powiedziałam, udając niezłą cnotkę. Zupełnie nie wiedziałam czemu jestem taka grzeczna przy nim. Skubany jest jakiś przeklęty.
-Zatem chodźmy zajadać - Kiedy weszliśmy do pokoju gościnnego zobaczyłam przepięknie zastawiony stół. Znajdowały się na nim, czerwone róże w wazonie, dwie zapalone świeczki, WINO i dwa talerze a na nich kurczak z makaronem i sos ziołowy, który nawiasem uwielbiałam.
Nasz pan porucznik się postarał.

Dante odsunął mi krzesło po czym usiadłam i w mgnieniu oka znalazł się na przeciwko mnie.
Zaczęliśmy jeść.

Uhh długo dziś i lekko nudnawo 😅
Ale obiecuję akcję niedługo, więc chyba jest na co czekać! 😇😘

SHOW ME HOW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz