Taehyung naprawdę zaczynał coraz częściej żałować, że Seokjin nie może zostać jego całodobowym ochroniarzem.
To nie tak, że nie polubił Yoongiego, bo mimo jego obojętnej twarzy i strasznej małomówności, czuł do niego pewnego rodzaju sympatię. Jednak to nie była ta swoboda jaką czuł przy Jungkooku, czy przy Seokjinie.
Kiedy Jeon robił śniadanie, on potrafił wparować do kuchni w samych bokserkach i zupełnie się nie przejmować tym, że ten widzi go prawie nago. Kim również wiele razy zastawał go w różnych, krępujących sytuacjach.
Natomiast przy Minie czułby się zawstydzony nawet głupim wyjściem z pokoju w samej bieliźnie. Znał Yoongiego jedynie trzy dni, więc takie zachowanie uznał również za trochę niestosowne, po czym prychnął śmiechem. Przecież nigdy wcześniej takiego słowa nie było w jego słowniku.
Starał się patrzeć na nowego ochroniarza normalnie, ale w myślach ciągle porównywał go do Jungkooka. Pomyślał, że może to przez to, że pewna cząstka ochroniarza ciągle jest w tym domu.
Dlatego kiedy jego czoło opierało się o drzwi od pokoju Jeona, jego umysłem targały przeróżne uczucia. Nie był tak naprawdę pewien, czy tego chce. Czy jest gotowy, aby tam wejść.
Wiedział, co znajduje się w środku i tego bał się najbardziej. Bał się tych cholernych wspomnień, które mogłyby go zniszczyć w ułamku sekundy.
Po długich przemyśleniach i rozważeniu wszystkich za i przeciw, w końcu złapał trochę trzęsącą się dłonią za klamkę. Otworzył powoli drzwi i wszedł do środka. Jego wzrok jednak utkwiony był w podłogę.
W głębi serca miał cholerną nadzieję, że to wszystko było tylko głupim snem, a on zaraz zobaczy Jeona, leżącego na swoim łóżku, z książką w dłoniach. Jednak tak nie było. Materac był elegancko pościelony i pusty. W całym pomieszczeniu panował przesadny porządek, zresztą jak zawsze.
Przecież Jungkook nie tylko o swoje ciało dbał przesadnie.
Taehyung podszedł niepewnie w stronę mebla i usiadł na nim, delikatnie gładząc pościel, pod którą dawniej spał ochroniarz. Pamiętał jak uwielbiał go budzić, kiedy ten spał za długo, a Kim był głodny. Kiedyś wylał na niego nawet miskę z wodą, bo niestety nie mógł znaleźć wiadra. Jeon posyłał mu wtedy mordercze spojrzenia do końca dnia.
W tym momencie był właśnie tym Taehyungiem, którego nie pokazywał nikomu. Siedział na miękkim materacu i miał ogromną ochotę się po prostu rozpłakać.
Kątem oka zauważył zdjęcie ich trójki, zrobione podczas jednej z tras koncertowych. On, Jeon i Seokjin byli tacy szczęśliwi. A teraz?
Teraz Kim miał ochotę wylewać oceany łez za swoim napakowanym ochroniarzykiem.
— Jak mogłeś mnie zostawić, ty kurwiu! — krzyknął nagle, rzucając ramkną ze zdjęciem w jedną ze ścian.
Po pokoju rozległ się głośny huk tłuczonego szkła, a na ścianie powstało małe pęknięcie. Taehyung wstał z łóżka i zrzucił wszystko, co znajdowało się na szafce nocnej Jeona.
W jednej chwili cały ten porządek zaczął mu działać na nerwy jak nigdy dotąd. Potem przyszła pora na biurko. Kiedy stanął przed szafą z ubraniami chwilę się zawahał.
Jednak po chwili, gdy jej drzwi się otworzyły, wszystkie koszule i spodnie zaczęły latać po pokoju. W końcu mebel został opróżniony, a Taehyung chwycił za nożyczki, wcześniej strącone z biurka. Złapał jedną z białych koszul Jungkooka i zaczął tnąć na oślep, rozrywać i dziurawić materiał.
Nawet nie zwrócił uwagi, kiedy łzy zaczęły samoistnie wypływać z jego oczu.
Kiedy na ziemi leżały już cztery zniszczone koszule, rzucił nożyczkami w ścianę, znowu powodując w niej pęknięcie. Schował dłonie w twarz i pozwolił sobie na cichy szloch.
— Jesteś pierdolonym samolubem, Jeon. Wiem, że jestem chujem, ale ty powinieneś żyć. To ja tutaj miałem być tym, który ma innych w dupie. Dlaczego mi to zrobiłeś? — szlochał, przysuwając zgięte nogi do klatki piersiowej.
W tej samej chwili, Yoongi wyszedł z łazienki, ruszając od razu w stronę salonu, gdzie zostawił piosenkarza. Jednak kiedy jego oczom nie ukazała się niebieska czupryna, ciało mężczyzny natychmiast oblało się zimnym potem.
Jasne, że mógł iść do drugiej łazienki. Bo tutaj musi być druga łazienka, prawda?
— Taehyung? — zapytał, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Szybkim krokiem zaczął przemierzać cały parter, od salonu po kuchnię, czy siłownię. Ale nigdzie nie było tej przemądrzałej księżniczki.
— Taehyung! — tym razem krzyknął.
Zaczął szybko wbiegać po schodach i w głębi duszy modlić się, aby ten dzieciak był w swoim pokoju.
— Taehyung, odezwij się do cholery!
Już miał biec prosto do jego pokoju, gdy okazało się to zbędne. Yoongi zatrzymał się w drzwiach pokoju, do którego na samym początku prowadził go Kim.
Wszędzie walały się rzeczy, ale jego uwagę najbardziej przyciągnął płaczący idol. Siedział z twarzą, zagłębioną między kolanami, które rękami przyciągał jak najbliżej siebie.
Min wahał się przed dłuższą chwilę, zanim postanowił się odezwać.
— Bałem się, że coś ci się stało. Mogłeś coś odpowiedzieć — powiedział, spokojnym głosem.
Niebieskowłosy podniósł niechętnie głowę do góry i skierował swój wzrok na ochroniarza. Jego oczy były zbyt załzawione, aby mógł dostrzec, zupełnie inny wyraz twarzy mężczyzny.
Bo Yoongi zwyczajnie się martwił, że tej księżniczce naprawdę coś się stało.
— Wyjdź, chcę być sam — stwierdził, chociaż ton jego głosu mówił zupełnie coś innego.
Bo w rzeczywistości tak cholernie nie chciał znowu zostać sam na sam z tym pomieszczeniem. Na szczęście Yoongi nie zamierzał posłuchać jego prośby i zamiast tego podszedł do niego, po czym usiadł na podłodze, zaraz obok.
Taehyung wytarł łzy dłońmi, po czym odwrócił głowę w stronę ochroniarza.
— Wcale, że nie. Nie potrafisz kłamać, księżniczko — uśmiechnął się.
To był pierwszy raz, kiedy Kim zobaczył jak mężczyzna pozbywa się kamiennego wyrazu, a zamiast tego zastępuje go gumowym uśmiechem. Uśmiechem, który w jednej chwili sprawił, że Taehyung zapomniał o wszystkich wylanych przed chwilą łzach.
— Przepraszam — zaśmiał się nerwowo, również wyginając kąciki ust ku górze.
— Jeśli chcesz, mogę ci pomóc to posprzątać — zaproponował, szybkim wzrokiem przelatując przez bałagan, jaki panował w pokoju.
Kim niespodziewanie przysunął się do niego i rozłożył ręce.
— Wolę, żebyś mnie przytulił — wyszeptał.
Yoongi zaśmiał się cicho i wręcz od razu zamknął Taehyunga w szczelnym uścisku. Niebieskowłosy od razu, gdy poczuł intensywny zapach mężczyzny oraz silne ramiona, które tak stanowczo go przytulały, pokazał swój kwadratowy uśmiech.
Niestety zobaczyła go tylko koszula bruneta. Min zaczął delikatnie gładzić kciukiem plecy Tae, dzięki czemu właściwie zapomniał o tym, co się przed chwilą stało.
Po raz pierwszy od śmierci Jungkooka naprawdę czuł się bezpiecznie. Przez jego głowę przeszła myśl, że już zawsze chciałby się tak czuć, zawsze w tych silnych ramionach. Ale wtedy przypomniał sobie, że Yoongi jest tylko jego ochroniarzem i to przecież tylko jego praca.
Chociaż w tamtej chwili za wszelką cenę wmawiał sobie, że to tylko po części prawda. Przecież w umowie nie było zapisku o przytulaniu.
![](https://img.wattpad.com/cover/186857647-288-k714785.jpg)
CZYTASZ
Blood Sweat & Tears | Taegi
Fanfiction☆ You've got my heart and I've got your soul But are we better off alone? With every battle we lose a little more Remember everything that we'd die for You are everything that I'd die for ☆ Podczas koncertu znanego idola, Kim Taehyunga na stadionie...