Nie miał najmniejszej ochoty, żeby spędzać z nimi chociaż jedną chwilę. Po prostu szukał ucieczki od pytań, które mogłyby go spotkać w każdym momencie. Dlatego postanowił zamknąć się w miejscu, gdzie Taehyung nie będzie go szukał.
Takim miejscem był stary pokój Jeona, w którym dalej panował taki sam bałagan. Wszystko było porozrzucane po ziemi, ale nawet mimo tego Yoongi bez problemu dostrzegł zdjęcie, gdzie wszyscy byli uśmiechnięci. Ściągnął z siebie marynarkę i rzucając ją na łóżko, usiadł na parapecie, po czym oparł głowę o szybę.
Według niego wszystko powinno się potoczyć zupełnie inaczej. Jungkook powinien przeżyć zamach i zostać razem z Kimem, by on nigdy nie pojawił się w jego życiu. Gdyby tak było, teraz nie musiałby się zastanawiać nad sekretami swojej przeszłości, o których bał się mówić.
Wiedział, że jeżeli zostawi Tae, oboje będą nieszczęśliwi, ale nie potrafił zobaczyć innego rozwiązania. Jego największym marzeniem w tamtej chwili było to, aby już nigdy nie musiał oddalać się od swojej księżniczki chociaż na metr.
Ułożył jedną dłoń na lewym boku, gdzie ciągle znajdowała się jedna z blizn przeszłości i uśmiechnął się smutno. Może gdyby wtedy mu się udało, dzisiaj nie musiałby tak ryzykować? Może gdyby wtedy zginął, teraz byłoby o wiele lepiej?
Nie musiałby się bać o swoją księżniczkę, ale z drugiej strony, nigdy by go nie poznał.
Zamknął oczy i pozwolił pojedynczym łzom spłynąć po swoich policzkach. Był tak cholernie bezsilny, ale mógł to przecież przewidzieć. Tak strasznie żałował, że wciągnął w to wszystko Taehyunga, że naprawdę chciał cofnąć czas. Do dnia, w którym ten jeden raz w życiu po prostu nie zdążył na czas.
Wtedy nie byłoby stałych koszmarów, ani wyrzutów sumienia, ale przede wszystkim, nikt nie chciałby się na nim zemścić. Yoongi chciałby, żeby wtedy miał taki refleks jak Jeon.
Ochroniarz nie zauważył nawet, kiedy drzwi pokoju powoli się otworzyły, a blondyn zaczął się przyglądać temu słabemu i bezsilnemu Minowi. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że ten mężczyzna, którego dzisiaj widział, teraz zamienił się w coś takiego.
Nie zamierzał przyglądać się temu z daleka i już po chwili wszedł do środka, zamykając drzwi najciszej jak tylko potrafił. Starał się nie nadepnąć na żadną z porozrzucanych rzeczy i odetchnął z ulgą, gdy udało mu się bezpiecznie dojść do bruneta.
Nie dał mu żadnego pojedynczego znaku, że jest obok, zamiast tego po prostu usiadł na drugim brzegu parapetu i trochę niepewnie położył swoją dłoń na tej jego. Yoongi otworzył oczy, zaskoczony nagłym dotykiem i odruchowo przetarł mokre od łez policzki oraz powieki.
— Jak długo tu jesteś? — spytał ściszonym głosem.
Taehyung nie widział w nim już tego groźnego ochroniarza, na którego obecność wszyscy się trzęśli. Teraz widział kogoś, kto tak cholernie potrzebuje obecności drugiej osoby i chociaż zwykłej rozmowy. Kim widział w nim normalnego, smutnego człowieka z problemami.
— Parę minut. Kiedy Seokjin poszedł do domu, postanowiłem cię poszukać. Nie było cię w pokoju, więc postanowiłem zajrzeć tutaj. Zgadywałem, że pomyślałeś o tym, że nie będę cię szukać akurat tu — wytłumaczył, a Yoongi zaśmiał się pojedynczo.
— Jesteś dobry w zgadywaniu, TaeTae — uśmiechnął się delikatnie, powoli splatając ich palce razem.
W głębi serca dziękował idolowi za to, że nie postanowił zapalić światła. Przecież w takich ciemnościach nie mógł zobaczyć, że po policzkach Mina dalej spływają łzy.
— Hyung, co się dzieje? Naprawdę możesz mi powiedzieć o wszystkim, cokolwiek to jest. Może i nigdy nie byłem dobrym słuchaczem, ale obiecuję, że się postaram — powiedział i mimo panującej ciemności, Yoongi był w stanie zobaczyć jego lekki uśmiech. — Zależy mi na tobie i nie chcę, żebyś chodził smutny.
— Też mi na tobie zależy, Taehyung. Nawet nie wiesz jak bardzo. Dlatego nie chcę cię stracić — odparł, nachylając się w jego stronę, aby po chwili mogli oprzeć o siebie swoje czoła.
Żaden z nich nigdy nie miał takiej osoby, dla której byłby gotowy zostawić wszystko, ale wtedy spotkali siebie nawzajem. Prawda była taka, że gdyby ktoś teraz kazał im wybierać swoje życie, albo tego drugiego, oboje woleliby zabić siebie.
Yoongi nigdy nie miał przy sobie kogoś, kto chciałby wysłuchać chociaż jednego zdania, jakie wyszło by z jego ust. Zawsze był tylko cichym ochroniarzem, pełniącym swoją funkcję bez żadnego narzekania.
Taehyung nigdy nie miał przy sobie kogoś, kto chciałby go przytulić tak mocno jak robił to brunet. Wszyscy myśleli, że taka gwiazdka nie potrzebuje przecież niczyjej bliskości, bo ma siebie.
Oboje chcieli być kochani, ale zrozumieli to dopiero wtedy, kiedy stanęli sobie nawzajem na drodze.
— Nie stracisz mnie, nie ważne co mi zaraz powiesz. W sumie to nie musisz tego robić dzisiaj, dobrze? Zrobisz to wtedy, gdy będziesz na to gotowy, a ja poczekam. Nie ucieknę, nie zostawię cię, Yoongi. Może tego nie wiesz, ale zaczynam cię potrzebować bardziej, niż tlenu — zaśmiał się, kładąc wolną rękę na policzku swojego ochroniarza.
Żaden z nich nie zauważył momentu, w którym już oboje zaczęli płakać, mimo iż żaden nie powiedział kompletnie nic szczególnego. Przynajmniej komuś, kto stałby obok mogłoby się tak wydawać.
— To dobrze, bo ty już dawno stałeś się moim jedynym tlenem — wyznał, uśmiechając się najszerzej jak tylko potrafił.
— Obiecaj mi, że gdy tylko będziesz gotowy, powiesz mi o wszystkim, bo ja nie zamierzam nigdzie od ciebie odchodzić — szepnął, powoli wtulając się w klatkę piersiową bruneta.
Miał tylko nadzieję, że Yoongi nie będzie miał mu za złe śladów po makijażu na białej koszuli.
— Obiecuję, księżniczko — odpowiedział, delikatnie sadzając sobie swojego malucha na kolanach, aby przyciągnąć go jeszcze bliżej. — Taehyung?
— Tak?
Kim podniósł głowę tak, że znowu w ciemności mogli z trudnem spojrzeć sobie w oczy. Yoongi nie miał już wątpliwości i przestał się w końcu bać powiedzieć to na głos.
Podniósł swoje obie dłonie, po czym z lekkim uśmiechem ułożył je na miękkich policzkach piosenkarza, następnie składając na jego wargach krótki, ale pełen uczuć pocałunek.
— Kocham cię, moja księżniczko — wyszeptał, a po jego policzku znowu spłynęły kolejne łzy.
Blondyn miał wrażenie, że bicie jego serca przyśpieszyło tak bardzo, że zaraz wyskoczy z jego piersi i wyskoczy do tej Yoongiego. Bo przecież jego serce i tak już od dawna należało do tego Pieprzonego Ideału.
Spod jego powiek również wypłynęło kilka słonych kropelek, a on sam zacisnął palce wokół nadgarstków Mina z szerokim uśmiechem na twarzy.
— Ja też cię kocham, mój rycerzu.
CZYTASZ
Blood Sweat & Tears | Taegi
Fanfiction☆ You've got my heart and I've got your soul But are we better off alone? With every battle we lose a little more Remember everything that we'd die for You are everything that I'd die for ☆ Podczas koncertu znanego idola, Kim Taehyunga na stadionie...