50. Zabiłeś ją

588 83 4
                                    

Zaparkował samochód dokładnie przed niewielkim, drewnianym domku, stojącym w głębi lasu. Wychodząc z auta rozejrzał się jedynie przelotnie, czy aby na pewno nie ma nigdzie nieproszonych gości, po czym poprawił broń i ruszył w stronę wejścia do budynku.

Nie mylił się co do strategii Junga, co wcale go nie zdziwiło. Tak naprawdę przechytrzył tego faceta na samym początku gry, ale on jeszcze o tym nie wiedział.

Rano, kiedy wstał i poszedł do recepcji, wręczono mu małą kartkę oraz mapę z drogą do miejsca, w którym właśnie się znajdował. Na pierwszej z wymienionych rzeczy, znajdował się jedynie krótki popis mężczyzny, który widział już wcześniej na zdjęciu.

Pewnie wkroczył do środka, przekraczając próg, bez otwierania drzwi, jakich dom był pozbawiony. Chwycił jedną dłonią za pistolet, powoli przemierzając puste, stare korytarze.

Nie bał się, że coś mu się stanie, w końcu miał cudowny plan. Jednak niepokoiła go kompletna cisza, panująca we wnętrzu.

Odetchnął z ulgą, gdy w salonie usłyszał głośny stukot, spowodowany przez Junga. Przyczaił się chwilę przy framudze drzwi, jednocześnie wyjmując zza paska broń i biorąc głęboki oddech.

Wraz z chwilą, w której wychylił się z pistoletem, skierowanym na mężczyznę, usłyszał dźwięk odbezpieczania arsenału. W jednej chwili dwójka mężczyzn stała naprzeciwko siebie, mierząc lufami w swoje strony.

Na twarzy Hoseoka widniał szeroki uśmiech, podczas gdy Min zastanawiał się nad tym, czy jego plan aby na pewno jest taki genialny.

— Przez chwilę już się zastanawiałem, czy aby na pewno postanowisz się pojawić — zaśmiał się, nawiązując szybko kontakt wzrokowy z ochroniarzem.

W jego spojrzeniu natychmiast można było dojrzeć szaleństwo, bijące od niego na kilometry. Był gotowy strzelić bez najmniejszego zawahania i oboje o tym wiedzieli.

— Musimy dokończyć parę spraw — odparł, zaskakująco niskim głosem.

Gdyby na miejscu był Taehyung, bez zastanowienia powiedziałby, że właśnie tego faceta widział wtedy, po fanmeetingu. To nie był ten Yoongi, którego wszyscy widywali na codzień. Ta druga wersja była zarezerwowana jedynie dla wrogów.

Każdy, kto zobaczył go w takim wydaniu, już zawsze bał się spojrzeć w jego oczy. Zupełnie jakby w takich chwilach w tęczówkach Mina ukryte były ich wszystkie grzechy i przewinienia.

Jakby widzieli kary, jakie czekają na nich w piekle.

— Teoretycznie to mogłoby się skończyć bardzo szybko, wiesz o tym? Mógłbyś strzelić mi prosto w głowę, zakopać ciało i mieć mnie z głowy. Prawda, Min? — zakpił, ciągle uśmiechając się szeroko.

Palce bruneta zacisnęły się mocniej na postolecie, a on sam oblizał nerwowo wargi. Miał ochotę uderzyć się w głowę za to, że przez jedną chwilę naprawdę rozważał propozycję Junga.

— Nie jestem mordercą — syknął, robiąc krok do przodu.

Palec jego przeciwnika natychmiast wylądował na spuście, przez co ochroniarz stanął w miejscu. Musiał działać według planu, jeżeli chciał, żeby wszystko skończyło się dobrze.

Nie mógł pozwolić sobie na żadne pochopne ruchy, czy nieprzemyślane odzywki. Jeden, mały błąd mógł przypłacić własnym życiem. Do tego nie byłby pewny, czy Hoseok da spokój Kimowi.

— Czyżby? A kto zabił moją siostrę? Stałeś obok niej, gdy ona leżała w kałuży własnej krwi. Patrzyłeś jak ostatnie krople uciekają z jej młodego ciała. Zabiłeś ją — powiedział, zaczynając robić powolne kroki w jego stronę.

— To nie ja do niej strzelałem. Było ciemno, nie mogłem jej pomóc. Światła zgasły tak nagle, a ja nie byłem na to przygotowany — odparł.

Przed jego oczami wręcz natychmiast pojawił się obraz młodej kobiety z dziurą postrzałową w ciele. Ta kałuża krwi, w której ubrudził swoje buty. Te krzyki osób, zebranych na sali, z której chcieli się jak najszybciej wydostać.

Tłumy ludzi, biegnących do ciała kobiety i on. Stojący na samym środku i jedynie przyglądający się wszystkiemu z bliska. Do tego zabójczy wzrok Junga, oskarżający go od samego początku.

Ale on przecież po prostu nie zdążył.

— To ty jesteś mordercą, Min. Widziałeś jak zginął ochroniarz Taehyunga? To powinieneś być ty parę lat temu. Z tym wyjątkiem, że po tobie nikt by nie zapłakał. Nie liczysz się dla nikogo, pamiętasz? Gdzie twoi przyjaciele? Gdzie ta kochana rodzina? No właśnie, nigdzie. Jesteś sam jak palec, prawda? Myślisz, że Kim cię kocha? Myślisz, że pokochałby mordercę? Gdyby wiedział o twojej przeszłości, już dawno nie chciałby cię znać, Yoongi.

Jednak Hoseok nie miał pojęcia o tym, że Taehyung wszystko wiedział. Nie zostawił go, ale czy naprawdę był w stanie dalej kochać kogoś takiego?

To prawda, że wyrzuty sumienia nigdy nie przestały go męczyć, ale Jung miał rację. Był mordercą. Stał bezczynnie, gdy inni starali się jakoś pomóc.

Zaufali mu, powierzając jemu jej życie. Tymczasem przez niego, dziewczyna musiała zostać spuszczona do piachu w trumnie.

Niestety przez to krótkie zamyślenie, Hoseok bez problemu go obezwładnił, uderzając zakończeniem broni prosto w jego głowę. Brunet zatoczył się do tyłu, pozwalając tym samym mężczyźnie na kolejny ruch.

Tym razem o wiele bardziej drastyczniejszy. Jung wymierzył dokładnie w udo swojego przeciwnika, pewnie naciskając spust.

Ochroniarz runął na ziemię, wyjąc z bólu, który przerywany był psychopatycznym śmiechem drugiego. Szatyn klęknął przy nim, odrzucając broń Mina gdzieś za siebie.

— Chyba pomyliłeś się w obliczeniach, bodyguardzie. Jestem pewien, że nie zamierzałeś dostać żadnej kuli. Poczekam aż się obudzisz i wtedy będziemy kontynuować — zaśmiał się, klepiąc go po ramieniu.

Yoongiemu natomiast naprawdę nie było potrzeba dużo, aby na wskutek bólu tak po prostu zemdleć.

Blood Sweat & Tears | TaegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz