|6|

1K 40 15
                                    

- Gościu, daj odpocząć... - powiedziałem jeszcze trochę zaspany.
- Stary, ile można spać, dalej rusz się bo jesteśmy.

Wszyscy ruszyliśmy do więzienia. Było otoczone przez sztywnych, ale byli za ogrodzeniem więc byłem trochę spokojniejszy. Weszliśmy do środka, cisza. Tata razem z ojcem Jane i Shanem poszli poszukać reszty ich ekipy i broni a nam kazali czekać. Mama rozmawiała z matką Rona i Samem, a Ron z Jane. Podszedłem do nich, ale przeszkodził mi krzyk mojego ojca.

- Blok B jest cały w trupach, nikt z naszej ekipy tam nie przeżył... - powiedział ojciec trochę przygnębiony, on dobrze dba o ludzi.
- No nic, zostaniemy tu i narazie osiedlimy, nie ma sensu wracać do miasta, jest niebezpiecznie. Wybierzcie sobie cele więzienne jako pokoje i za godzinę spotkajmy się przy wejściu, żeby obgadać plan.

Tak więc zrobiliśmy. Ja z Ronem zajęliśmy jedną cele, później Jessie razem z Samem, tata z mamą, ojciec Jane wraz z Shanem a Jane miała cele sama. Weszliśmy do „pokojów" i rozłożyliśmy rzeczy, obok nas mieszkała Jane i moi rodzice. Nagle Ron zaczął rozmowę:

- Ale się porobiło co stary? - zapytał.

- Taaa, widziałem o tym, ale nie mogłem nikomu mówić. - uśmiechnąłem się do niego niepewnie.

- Luzior, jestem ciekawy co teraz robi Jack, mam nadzieje, że żyje. - po tych słowach położył się na łóżku, zajął to górne.

- Carl? Co myślisz ogólnie o Jane? - co oni się wszyscy tak uparli z tym pytaniem.

- Uważam, że jest spoko, znam ją od dzisiaj typie, ale szanuje ją za to, że cie uratowała.

- Yhym... wiesz, że macie takie same zainteresowania? - a tutaj mnie zaciekawił i zaskoczył.

- Co masz na myśli?

- Ona to typowy nerd, serio, gry, planszówki, komiksy i książki, seriale i nieśmieszne żarty.

- Ej, moje żarty są dobre. - oburzyłem się.

- Ostatnio dziewczyna rzuciła mnie dla karła, nie myślałem, że może zniżyć się tak nisko.  To nie jest śmieszne Carl! - ale mimo to zaśmiał się.

- Bo to był stary żart! Mam lepsze przecież... Nieważne, zdziwiłeś mnie tym, pogadam sobie w sumie z Jane, może czytała te same komiksy co ja.

- Okeeeeej. - powiedział ten gamoń i zaczął się do siebie cieszyć.

Po 40 minutach leżenia i gadania o niczym zeszliśmy na dół. Większość już tam była. Wtedy mój tata zaczął:

- Narazie tu zostaniemy tak jak mówiłem, zadbamy trochę o to miejsce, jest tu bezpiecznie i będzie więcej miejsca, jeżeli oczyścimy resztę bloków. Dzisiaj już odpocznijcie i rozpakujcie. A, no i jeżeli chcecie gdzieś wyjść to informujecie mnie albo któregoś z chłopaków, rozumiecie?

Grupa tylko przytaknęła. Wróciliśmy do swoich cel i zaczęliśmy znów gadać bez sensu. Postanowiłem wyjść przed budynek razem z Ronem, oczywiście wcześniej mówiąc o tym ojcu bo by nas połamał.

Gitara, uwaga bo zaczynam też nowe opowiadanie, chcecie może opowiadanie z jakimś innym jeszcze bohaterem? 🤠

My flower |Carl Grimes|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz