- Dobra, gadaj albo użyje siły. - powiedziałem. Nie rozumiem dlaczego nagle coś przede mną ukrywa, ile my się cholera znamy.
- Nie! Bo mi głupio... - odpowiedział odwracając się na bok.
- Matkoooo, przy ilu twoich najgorszych przypałach byłem co? Nic mnie nie zdziwi stary.
- Tylko się nie śmiej... Beth ze mną zerwała... - powiedział speszony.
- No i dlaczego miałbym się śmiać? Współczuje stary.
- No... ale zerwała ze mną dlatego, że nie umiem się całować... nie jestem czuły i to, że wszędzie za mną łazi matka... powiedziała też... no stwierdziła, że szybciej zjedzą mnie sztywni niż zacznę się dobrze całować i być w spoko związku... - powiedział zły.
- I to tyle? - zapytałem, dziwny powód do zerwania.
- Taaak?
- Nie. Ron co odwaliłeś?
- Nic.
- Mów.
- Przysięgam, że nic!
- Kłamiesz!
- No kłamie.
Zaraz, co? Przyznał się tak sobie? Tak nagle? Okeeej.
- To co takiego zrobiłeś?
- No bo powiedziałem jej o nowej grupce i to, że są fajne dziewczyny, wiesz o co chodzi... ale powiedziałem to nie w taki sposób, że chciałbym z nimi być! Przecież znam je jeden dzień, stwierdziłem tylko, że są naprawdę ładne... a ona się wkurzyła i powiedziała, że mam do nich iść i ją zostawić...
- I?
- No i tak zrobiłem. - powiedział bez emocji.
Co za debil... myślałem, że jest bardziej rozgarnięty. Serio? Laska powiedziała to nie na serio a ten kretyn zamiast iść z nią poszedł za tymi pannami, które i tak wydają się durne cholera...
- No to jesteś debilem i tyle. Twoja strata. - powiedziałem i usiadłem znowu na swoim łóżku sięgając po komiks.
- Serio? Nawet mnie nie wspierasz?! Jesteś moim najlepszym kumplem! Bratem!
- No ale to ty zawiniłeś, nie ja, nie Beth ani ktokolwiek - oprócz ciebie Ron. - powiedziałem już znudzony rozmową.
- Ale jesteś idiotą, wiesz?! A kto ci pomaga z Jane?! - zszedł z łóżka i stanął nade mną.
- Nikt. Poza tym, skąd niby wiesz co takiego robie z Jane i o czym rozmawiamy co? Przyjaźnimy się i to bardzo, a twoja sprawa to totalnie co innego. - zacząłem się irytować, porównał swój nieudany związek do mojej przyjaźni z Jane. Spojrzałem na niego zły.
- Taaa, przyjaźń. Gówno prawda! Poza tym i tak by wam nie wyszło... - powiedział i stanął przy kratach celi.
- A skąd ty to możesz niby wiedzieć co? Ostatnio uganiałeś się tylko za Beth. Tylko Beth, Beth i Beth! Nie dawałeś jej w ogóle wsparcia! To ja, JA ciągle przy niej jestem, ja daje jej oparcie a ona mi! - już nie wytrzymuje...
CZYTASZ
My flower |Carl Grimes|
Teen Fiction- Na co się tak gapisz? - Na te kwiaty. - odpowiedziałem obojętnie. - Po co? Zwykłe chwasty. - rzucił do mnie i odszedł. - Bo przypominają mi o niej. - opowiedziałem sam do siebie.