|15|

681 29 1
                                    

- Bo... ja nie jestem naukowcem, nie wiem jak to przerwać. - odpowiedział Eugene.

Zaraz, że co. Abraham patrzył na niego przez chwile, myśląc czy zabić go odrazu czy jednak poczekać. Daryl zacisnął pięści a ja powstrzymywałem się, żeby mu nie jebnąć.

- Żartujesz sobie z nas?! Mogliśmy wszyscy zginąć przez ciebie!!! - nie wytrzymałem i się wydarłem.

Abraham nie wytrzymał i zaczął okładać pięściami Eugene, w czym pomógł mu Daryl. Ja też chciałem podejść, ale Jane chwyciła mnie za rękę mówiąc ciche „uspokój się, proszę, nie warto", więc odpuściłem.

Eugene leżał nieprzytomny, Rosita próbowała go obudzić, ale na marne. Abraham totalnie się załamał i siedział już od godziny patrząc w jeden punkt na ścianie i nie odzywał się, ani nie reagował na jakiekolwiek słowo. Daryl pilnował Eugene, Rosita przyglądała mu się ze współczuciem a Carol poszła poszukać wody i czegoś do jedzenia. Ja z Jane siedzieliśmy cicho nie odzywając się do siebie. Dziewczyna dalej trzymała mają rękę - nie przeszkadzało mi to, byłem jej wdzięczny za wszystko co dla mnie robi. Siedziałem jeszcze chwile, ale kiedy chciałem wstać wróciła Carol mówiąc, że znalazła samochód, który odpalił. Zerwałem się na równe nogi i zabrałem swój plecak. Pomogłem Jane wstać i czekaliśmy na dalsze polecenia. Abraham dalej siedział cicho, dalej się nie ruszał. Wpakowaliśmy Eugena do samochodu i położyliśmy go w bagażniku w którym usiadła też Rosita, ja z Jane usiedliśmy z tyłu. Chciałem już ruszać i wrócić do rodziców. Daryl krzyczał na Abrahama, że albo się ogarnie, albo go zostawią. Carol już czekała za kołkiem, ale Abraham dał się przekonać i usiadł z nami na tyle. Daryl usiadł z przodu i ruszyliśmy do więzienia. Przez drogę nikt się nie odzywał, każdy był załamany, znowu jesteśmy w kropce. Spojrzałem na Jane - miała spuszczoną głowę w dół i była przygnębiona, żeby dodać jej trochę otuchy i wiary dotknąłem delikatnie jej ręki, przez co popatrzyła się na mnie. Złapała mnie za dłoń i uśmiechnęła. Ja również się uśmiechnąłem, Jane daje mi dużo radości i wsparcia.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce wybiegłem z samochodu i podbiegłem do rodziców. Tata odrazu mnie uścisnął a zaraz za nim moja cudowna mama. Uśmiechnąłem się i powtarzałem, że nic mi nie jest, bo mama była zmartwiona moim czerwono-sinym czołem po wypadku. Jane też pobiegła do swojego ojca ściskając go, ale ten podniósł ją i zaczął obracać dookoła, słodko. Też pytał się czy wszystko okej, a ta odpowiedziała, że grupa o nią dbała „a Carl przez cały czas mnie pilnował", czuje się wyróżniony. Podbiegł do nas Ron i uściskał.

- Mordeczko, tęskniłem! - powiedział.

- Nie było mnie niecałe 2 dni durniu! - na co się zaśmialiśmy.

Dobra, teraz czas powiedzieć grupie, co właściwe się stało, bo pytają się dlaczego wróciliśmy tak szybko...

W drugim opowiadaniu pojawił się już drugi rozdział, więc zapraszam 🤠

My flower |Carl Grimes|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz