- Carl? Jesteś gotowy? - zapytał mój ojciec.
- Tak, możemy ruszać.
Schowałem jeszcze komiksy od Michonne i zamknąłem plecak. Wyszliśmy z domu w którym obecnie przebywaliśmy i ruszyliśmy na północ. Droga nam się dłużyła, ale szliśmy dalej. Dopiero po jakiś 8 godzinach mój ojciec coś zauważył.
- Hej! Widzicie to? - zapytał mój ojciec.
Spojrzeliśmy w stronę gdzie aktualnie szedł Rick, był tak ogromny budynek ogrodzony metalową siatką, wyglądało to dość bezpiecznie. Udaliśmy się pod siatkę i szukaliśmy wejścia, aż nie zauważył nas jakiś gościu.
- Ej! Co wy tam robicie! I kim jesteście?! - zapytał mężczyzna, miał na oko z 40 lat i miał długą brodę.
- Jestem Rick, a to moja grupa, szukamy schronienia.
Stałem trochę przestraszony, pierwszy raz od dawna widzimy innych ludzi i to jeszcze w takich okolicznościach.
- Macie broń?
- Tylko pistolet, ale są tam trzy naboje. - powiedział ojciec.
- I katanę? - zapytał mężczyzna.
Spojrzałem na Michonne, która zacisnęła mocniej rękojeść miecza i patrzyła na mężczyznę.
- No tak... nic poza tym, jedynie nożyki. - powiedział Rick zmieszany.
- Obejdźcie siatkę i idźcie do wejścia głównego. - powiedział mężczyzna i obszedł siatkę od wewnętrznej strony.
Na wejściu odebrano nam broń, czułem się przez to niekomfortowo, ale zostałem mały scyzoryk w bucie, nigdy nic nie wiadomo. Poszliśmy za mężczyzna z brodą do jakiegoś większego pomieszczenia. Tam siedział łysy mężczyzna z lekkim zarostem, co dziwnie wyglądało. Zmierzył nas wzrokiem po czym uśmiechnął się i wstał.
- Miło widzieć nowe twarze! Jesteśmy Prawidłowi. - powiedział łysy mężczyzna. - Nazywam się Oscav.
- Rick Grimes. A to moja grupa. Co to za miejsce?
- Najbezpieczniejsze miejsce na tym okrutnym świecie! - zaczął się śmiać.
- Dlaczego Prawidłowi? - zapytał nagle Ron co mnie zdziwiło.
- Bo robimy tylko to co dobre i prawidłowe chłopcze. - odpowiedział Oscav.
Skrzywiłem się lekko, to miejsce nie wygląda na najmilsze i przyjemne.
- A teraz udacie się z nami, odłożycie swoje rzeczy i trochę odpoczniecie. - zaczął Oscav. - Aaaale, bez panienki. Kobiety mają osobny pokój.
Michonne była widocznie niezadowolona i popatrzyła na nas. Rick tylko kiwnął głową na znak, że ma iść. My ruszyliśmy za Oscavem, gdzie po chwili wprowadził nas do jakiegoś pokoju, był tam straszny syf, ale zauważyłem coś przez co chciało mi się płakać... ze szczęścia.
CZYTASZ
My flower |Carl Grimes|
Teen Fiction- Na co się tak gapisz? - Na te kwiaty. - odpowiedziałem obojętnie. - Po co? Zwykłe chwasty. - rzucił do mnie i odszedł. - Bo przypominają mi o niej. - opowiedziałem sam do siebie.