|44|

571 29 20
                                    

Weszliśmy do środka i odrazu spotkałem się z porażającym wzrokiem Jane.

- Ma rację? - zapytała.

- Słucham? - zdziwiłem się.

- Czy Enid ma rację... jesteś ze mną szczęśliwy? - uspokoiła się i odwróciła wzrok. - Obwiniam się o twój wypadek z okiem, może jeżeli posłuchała bym się Rona to nic by się nie stało...

Podszedłem do niej obejmując dłońmi jej twarz, nie chciała mi spojrzeć w oczy więc odwróciłem ją w moją stronę. Oczy Jane były całe zaszklone, przez co poczułem gule w gardle, nie płacze przy mnie często.

- To nie twoja wina skarbie...

- Moja. - przerwała mi i spojrzała pewna siebie w moje oczy. - Gdybym pocałowała go dalej miałbyś oko. To moja wina.

Zrobiło mi się słabo kiedy to usłyszałem. Poczułem nagłą złość i cała żałoba po Ronie ze mnie zeszła, co za chuj. Niedość, że próbował mnie zabić to jeszcze dobierał się do Jane.

- Zrobił ci coś? - zapytałem lekko drżącym głosem ze złości i starłem jej pojedyncze łzy z policzków.

Dziewczyna w odpowiedzi pokiwała przecząco głową zapewniając, że nic jej nie zrobił. Odetchnąłem z ulgą.

- Dobrze, że tego nie zrobiłaś. Hej... - oparłem czoło o jej głowę. - Żyje. Jestem szczęśliwy. I zrobiłbym dla ciebie wszystko, nie wolno ci się obwiniać. Nie słuchaj Enid, ale też nie denerwuj się na nią, proszę.

Jane odetchnęła głęboko i otarła łzy lekko się uśmiechając, mimo to dalej widziałem, że się martwi.

- Judith jest u Carol, podobno mają robić ciastka. - zmieniła temat wymijając mnie w przejściu do kuchni.

- Zaraz, co? Kiedy Carol niby po nią przyszła?

- Jak widzisz dość długo zajęło ci picie kawy i gadanie z Enid. - uśmiechnęła się do mnie, tym razem szczerze. - Odezwała się do mnie przez krótkofalówkę czy ma zająć się Judith, pomyślałam, że nie chce, aby słuchała tej rozmowy. Zeszłam na dół i zaprowadziłam ją przez ogród do Carol.

- Sprytnie. Już się wystraszyłem. - uśmiechnąłem się. - To znaczy... że jesteśmy sami?

Spojrzałem na nią unosząc kąciki ust zadziornie w górę i podszedłem do niej. Muszę ją jakoś oderwać od zmartwień... kolacja? Spacer? Już wiem...

Objąłem ją delikatnie w pasie i przyciągnąłem do siebie. Pocałowałem ją delikatnie w usta, czekając na jakąkolwiek reakcje. Jane po chwili zaczęła pogłębiać pocałunek i zarzuciła mi ręce na szyje. Złapałem ją za uda i podniosłem do góry przez co objęła się nogami wokół bioder. Uśmiechnąłem się przez pocałunki i zabrałem ją do naszego pokoju kładąc na łóżku, czas dokończyć to co zaczęliśmy wczoraj...

Woooow, 2k wyświetleń. Kocham was 💋💋💋

My flower |Carl Grimes|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz