|38|

580 32 7
                                    

Kiedy nareszcie skończyłem mogłem iść odpocząć. Przez cały czas uśmiechałem się pod nosem. Mam dziewczynę! I to jeszcze tak cudowną.

Powoli wszedłem do domu i przechodząc przez korytarz zauważyłem Rona, który siedział na kanapie i gapił się przez okno.

- Jak poszło ci w ogrodzie? - zapytałem wścibsko.

- A jak poszło z Jane? - zapytał równie chamsko.

- A miło, że pytasz. Zostaliśmy nareszcie parą. - uśmiechnąłem się.

Chłopak zrobił się natychmiastowo blady i popatrzył z niedowierzaniem.

- Co? - zapytał totalnie zdziwiony.

- To co słyszałeś.

- Chciałeś mi przez to coś udowodnić? - nagle wstał.

- To, że ją kocham i mam jaja jej o tym powiedzieć.

Stanął naprzeciwko mnie i zacisnął pięści. Zacząłem się lekko denerwować i zacisnąłem mocniej szczękę.

- Chciałeś mi udowodnić, że możesz zabrać mi jedyną osobę, którą kocham i mi została? - zbliżył się do mnie.

- A co ze mną? Jesteś dla mnie jak brat Ron. Ale od jakiegoś czasu zachowujesz się jak ostatni debil.

- Ja mojego brata straciłem. I ciebie też, przez cały tylko latałeś za Jane! Nawet nie pytałeś mnie jak się czuje! - zaczął krzyczeć.

- Gówno prawda! Dopiero co odzyskałem Jane! Przez cały czas byłem przy tobie! Kto po stracie mamy i Sama był z tobą? To ja, JA byłem przy tobie, ale to, że reszta grupy i moja rodzina nie wiadomo gdzie się znajdowała to już masz w dupie! Myślisz tylko o sobie ty dupku!

Nagle dostałem mocny cios z pięści w twarz i o mało co się nie przewróciłem. Spojrzałem na niego zdenerwowany i oddałem cios równie mocno. Zaczęliśmy się szarpać i wyzywać. Przewróciłem go na podłogę patrząc na niego z odrazą. Miał podbite oko oraz z nosa ciekła mu krew.

- Albo docenisz to co masz i KOGO masz, albo zostaniesz sam. - powiedziałem.

Spojrzał na mnie z bólem, kiedy nagle do domu weszli moi rodzice a zaraz za nimi Jane. Świetny moment sobie wybraliście. Spojrzeli na nas pytająco.

- Co wy robicie? - zapytała zdziwiona Jane i chciała podejść do leżącego Rona, ale złapałem ją za rękę i poszedłem do jej pokoju. Jedynie słyszałem jak mój ojciec krzyczy moje imię i zamknąłem drzwi.

- Chcesz mi wyjaśnić co tu się dzieje?! - krzyknęła dziewczyna.

Nie odpowiedziałem tylko wpiłem się w jej usta. Zdziwiona chwyciła mnie za ramie, ale odwzajemniła pocałunek.

- Nie mogę cie znowu stracić ani oddać, rozumiesz? - zapytałem.

- Carl, ale nic mi nie grozi. - złapała mnie za twarz. - Krwawisz.

Dopiero wtedy zorientowałem się, że mam delikatnie rozciętą dolną wargę i brew. Cudownie. Westchnąłem ciężko i przytuliłem się do dziewczyny. Nareszcie mogę to robić. Jest moja...

- Carl, powiedz co się stało.

- Nieważne, trochę pokłóciłem się z Ronem i tyle.

- Boje się, że pozabijacie się w nocy nawzajem. - patrzyła na mnie lekko zmartwiona, chyba wie, że nie mówię jej wszystkiego.

- To będę spał u ciebie i tyle. - uśmiechnąłem się a dziewczyna otworzyła szerzej oczy.

My flower |Carl Grimes|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz