Kiedy wchodziłem do łazienki zawibrował mi telefon. Dostałem wiadomość od ojca:
Tata
CARL, TO JUŻ, PROSZĘ WRÓĆ NATYCHMIAST DO DOMU A MY Z MAMĄ SPAKUJEMY WSZYSTKO DO KOŃCA, NIE RÓB SCEN TYLKO DO DOMU. NIE ŻARTUJE!!!Przez chwile zastanawiałem się czy ta wiadomość jest na serio, ale jeżeli pokłóciłem się z ojcem i jest na mnie zły to wątpię, żeby robił sobie teraz ze mnie żarty. Szybko wyszedłem z łazienki i skierowałem się do wyjścia gdzie stała już połowa szkoły i nagrywali oczywiście coś na snapa. Kiedy w końcu przebiłem się przez nich zauważyłem przy szybie jakiegoś zdechlaka, o nie nie nie, jeżeli to nie jest jakiś debilny żart to mamy przerąbane. Wyciągnąłem telefon, żeby zadzwonić do ojca, że już wychodze i zaraz będę w domu, ale nie było zasięgu przez co tłum uczniów zaczął oburzać się, że ich snap nie działa.
Szybko wycofałem się z tłumu i zacząłem szukać Rona i Jacka, ale nigdzie nie mogłem ich znaleźć. KUŹWA NO, zaczynam troche panikować. Wbiegłem na sale gimnastyczną i przez wejście na boisko szybko udałem się do domu. Biegłem tak szybko, że ledwo co mogłem złapać oddech. Kiedy nareszcie tam dotarłem i otworzyłem drzwi podbiegłem do mamy. Ta natychmiast mnie przytuliła pytając czy wszystko dobrze i czy nic mi nie jest.
- Carl! Biegnij się spakować! Zaraz jedziemy! - usłyszałem jak tata krzyczy z drugiego pokoju.
Bez zastanowienia wbiegłem po schodach i wbiegając do pokoju rzuciłem się po duży plecak. Dobra spokojnie Carl. Spakowałem ciuchy, mój nożyk od dziadka, latarkę i oczywiście komiksy bo bez nich nawet podczas apokalipsy nie dam rady. Okej okej, co jeszcze? Gacie mam i inne takie, okej jestem gotowy. Jednak kiedy wychodziłem z pokoju zobaczyłem nasze rodzinne zdjęcie, zabrałem je i ostatni raz spojrzałem na pokój, będę za nim tęsknił.
Zbiegłem na dół i wyszliśmy z rodzicami z domu wskakując do samochodu.
- Halo? Słyszycie mnie? Nie jedziemy na północ, powtarzam, nie jedziemy na północ! Wszyscy teraz tam jada, nie dam rady! Kierujcie się na południe, wszyscy spotkamy się koło komisariatu! Bez odbioru! - zaczął krzyczeć tata odpalając krótkofalówkę, obstawiam, że kontaktował się z resztą jego oddziału.
Jechaliśmy już półgodziny w ciszy, aż tata jej nie przerwał.
- Carl, trzymaj. - nie odwracając wzroku z drogi i dalej prowadząc podał mi broń, pistolet.
Zdziwiłem się, nigdy nie strzelałem, oprócz w grach.
- Celuj w głowę, podobno to jedyny sposób, aby się ich pozbyć. Rozumiesz?- Tak tato.
Kiedy dojeżdżałyśmy na miejsce stały tam już dwa samochody.
A napisze jeszcze jeden, bo czemu nie XD
CZYTASZ
My flower |Carl Grimes|
Ficção Adolescente- Na co się tak gapisz? - Na te kwiaty. - odpowiedziałem obojętnie. - Po co? Zwykłe chwasty. - rzucił do mnie i odszedł. - Bo przypominają mi o niej. - opowiedziałem sam do siebie.