Jechaliśmy już z godzinę, opierałem głowę o szybę i myślałem o tym, że kiedy naukowiec odnajdzie już lek, czy wszystko wróci do normy - będę chodził do szkoły, będę jadł pudding codziennie, grał na kompie czy wychodził ze znajomymi na miasto.
Popatrzyłem na Jane, siedziała obok mnie i opierała się o siedzenie, chyba też o czymś myślała.
- Jane? O czym tak myślisz? - wyrwałem ją z rozmyśleń.
- Wiesz, trochę o tym, co będzie kiedy ten kogut znajdzie lek.
- Kogut?
- No tak, nie przypomina ci koguta? - zapytała poważnie.
- Co?! - zaśmiałem się. - W którym miej... - nie dokończyłem.
Ponieważ Abraham zaczął wykonywać dziwne i niebezpieczne manewry busem przez co wszyscy zaczęli kołysać się na prawo i lewo. Jane odruchowo chwyciła mnie za rękę i mocno ścisnęła. Zacisnąłem ją jeszcze mocniej kiedy pojazd nagle wybił się o inny samochód i spadł na dach busa.
Słyszałem tylko pisk w uszach i po chwili pojawił mi się obraz, wszyscy zaczęli się uspokajać. Jane kucnęła obok mnie i próbowała pomóc mi wstać.
- Carl... Carl! CARL!!! - zaczęła krzyczeć, przez co coraz lepiej ją słyszałem. - Wszystko okej? Słyszysz mnie? Szybko, bus prawdopodobnie zaraz się zapali!
Wstałem delikatnie się chwiejąc i oparłem o dziewczynę, zakręciło mi się w głowie. Jane szybko schyliła się po mój kapelusz i wybiegła ze mną z busa. Wyjście z busa oczyścili razem z Abrahamem Carol i Daryl. Spojrzałem na Eugena, ale miał się dobrze.
- Dobra, ruszajmy dalej. - zaczął Abraham.
- Nie! Musimy odpocząć, dopiero co mieliśmy wypadek a zimni już tu idą. Co to w ogólne miało być?! Mogłeś nas zabić! - krzyknął Daryl.
Abraham nic nie odpowiedział tylko ruszył do przodu. Szliśmy już z godzinę i dostaliśmy do małego miasteczka. Zatrzymaliśmy się w bibliotece. Jane bała się, że zasłabnę i trzymała mnie ciągle pod ramieniem. Kiedy weszliśmy do środka zaczęliśmy przygotowywać obóz.
Po jakimś czasie Carol przygotowywała wodę i rozpalała małe ognisko z książek. Ucieszyłem się, bo kiedy odpoczywałem na ziemi podeszła do mnie Jane trzymając jakieś komiksy.
- To co, pierwsi bierzemy wartę? - zaśmiała się do mnie.
- Dobra, jutro z rana idziemy poszukać jakiegoś transportu i ruszamy dalej w drogę. A teraz idę sobie dupnąc. - powiedział Abraham.
- Mogłeś to zostawić dla siebie, nikogo to nie interesuje. - powiedział znudzony Daryl.
Kiedy czytaliśmy komiksy nie mogliśmy się skupić BO KTOŚ postanowił zabawić się w BIBLIOTECE, w której ma być CICHO. A przez ich kuźwa jęki nic nie mogliśmy zrobić. Spojrzałem na Jane, ale ta też była zażenowana i zrezygnowana.
- Ej... ej, Jane... - zaczął Eugene.Dopiero teraz zauważyliśmy, że bacznie przygląda się owej dwójce kochanków.
- Stary, to obrzydliwe, nie patrz tam, to ich prywatna sprawa. - powiedziałem zniesmaczony.
- Jane. - nawet na nią nie patrzył. - Próbowałaś już może tego? - po czym pokazał na tamtą dwójkę.
Dziewczyna była totalnie zmieszana, zawstydzona i przestraszona tym pytaniem. Nawet nie wiedziała co powiedzieć.
- A czy ktoś próbował ci już MOŻE wybić wszystkie zęby na jednego strzała? - zapytałem groźnie.
Mężczyzna wyraźnie się zmieszał i wystraszył kiedy wstałem do niego. Odwrócił się tyłem i powiedział „dobranoc", co za zboczony debil.
- Dziękuje Carl. - powiedziała Jane blado się uśmiechając.
- Zwykły zbok. - powiedziałem pod nosem.
Usiadłem znowu koło Jane, a kiedy nasza warta się skończyła położyliśmy się spać.
Serdecznie zapraszam do zaobserwowania mnie, będę wdzięczna ❣️ (mała reklama)
CZYTASZ
My flower |Carl Grimes|
Teen Fiction- Na co się tak gapisz? - Na te kwiaty. - odpowiedziałem obojętnie. - Po co? Zwykłe chwasty. - rzucił do mnie i odszedł. - Bo przypominają mi o niej. - opowiedziałem sam do siebie.