|39|

554 33 21
                                    

„Przetrwaliśmy w tym miejscu już prawie rok. Żeby nie zwariować i w razie niebezpieczeństwa wychodziliśmy poza ogrodzenie. Relacje z Ronem nie zmieniły się i dalej jest między nami napięta atmosfera. Dobrze dogaduje się z Enid, mamy dużo wspólnego i podobne zainteresowania. Pokazała mi ostatnio jej ulubione miejsce w lesie i spędziliśmy tam cały dzień. Jeżeli chodzi o Jane to ostatnio oddaliliśmy się od siebie, wydaje mi się, że to przez wiele obowiązków, które mamy do wykonania. Moi rodzice często się kłócą a ojciec przesiaduje z Michonne. Wydaje mi się, że ich związek się rozpada... Judith rośnie jak na drożdżach! Mam nadzieje, że wszystko się ułoży."

Zamknąłem notes i ułożyłem się wygodniej na łóżku. Było dość późno, a mimo wszystko Jane jeszcze nie wróciła. Nie mogłem przez to zasnąć. Ubrałem buty i zarzuciłem koc na siebie. Wyszedłem cicho z domu i zacząłem się rozglądać. Gdzie ona może być? Błądziłem po całej osadzie z dobrą godzinę, aż w końcu zdecydowałem się pójść do ojca. Przebudziłem go kiedy przysnął na kanapie.

- Tato... tato! - zacząłem go szturchać.

- Carl? Co jest? - zapytał zaspany.

- Wiesz może gdzie jest Jane? Szukam jej już od godziny a w całej osadzie jej nie ma.

Rick zacisnął usta w wąską linie i wstał zabierając kurtkę.

- Wiesz coś? - zapytałem kiedy zaczął wychodzić z domu.

- Muszę coś sprawdzić, byłeś u Rona? - zapytał.

- Byłem, ale też go nie ma.

Ojciec zacisnął mocniej pięści i wszedł do biura. Zabrał jakąś listę i uważnie ją przeglądał.

- Cholera...

- Możesz mi w końcu powiedzieć o ci chodzi?! - krzyknąłem, zacząłem się denerwować.

- ... Nie wrócili jeszcze z zapasami.

Oblały mnie zimne poty i ciarki. Spojrzałem przerażony na ojca a on dalej przeglądał listę. Wyrwałem mu ją i szukałem na niej Jane. Jest. Podobno jechali do starego magazynu niedaleko. Jak mogli dobrać Jane i Rona na zapasy?! Odłożyłem szybko kartkę na stół i wybiegłem do domu przebrać się oraz zabrać resztę potrzebnych rzeczy. Pobiegłem do magazynu i zabrałem broń.

- Carl! To niebezpieczne, jest noc! - krzyknął mój ojciec doganiając mnie.

- Nie pozwolę, żeby stała im się jakaś krzywda. - spojrzałem zły na ojca.

- Jadę z tobą.

Wsiedliśmy do samochodu a Rick go odpalił. Zacząłem nerwowo stukać palcami o nogę myśląc, że mogło im się coś stać.

Po 15 minutach dojechaliśmy na miejsce. Odrazu wyskoczyłem z samochodu kiedy zobaczyłem ich wóz. Zabiłem trzech sztywnych po drodze i wbiegłem do magazynu. Rick szybko do mnie dołączył i włączyliśmy latarki. Zastukał w metalową klapę obok drzwi sprawdzając, czy nie ma tu żadnych sztywnych.

- Jane? Ron! - zacząłem krzyczeć i chodzić po magazynie.

Nagle usłyszałem za sobą jakieś szmery i odwróciłem się zdezorientowany. Wyciągnąłem broń i w razie potrzeby przygotowałem ją. Podszedłem bliżej regału i zauważyłem siedząca Jane pod ścianą ze związanymi rękami i szmatką wokół ust. Podbiegłem do niej chcąc ściągnąć materiał z ust.

- Carl... uciekaj. - powiedziała cholernie cicho, przez co ledwo ją usłyszałem.

My flower |Carl Grimes|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz