„Przetrwaliśmy w tym miejscu już prawie rok. Żeby nie zwariować i w razie niebezpieczeństwa wychodziliśmy poza ogrodzenie. Relacje z Ronem nie zmieniły się i dalej jest między nami napięta atmosfera. Dobrze dogaduje się z Enid, mamy dużo wspólnego i podobne zainteresowania. Pokazała mi ostatnio jej ulubione miejsce w lesie i spędziliśmy tam cały dzień. Jeżeli chodzi o Jane to ostatnio oddaliliśmy się od siebie, wydaje mi się, że to przez wiele obowiązków, które mamy do wykonania. Moi rodzice często się kłócą a ojciec przesiaduje z Michonne. Wydaje mi się, że ich związek się rozpada... Judith rośnie jak na drożdżach! Mam nadzieje, że wszystko się ułoży."
Zamknąłem notes i ułożyłem się wygodniej na łóżku. Było dość późno, a mimo wszystko Jane jeszcze nie wróciła. Nie mogłem przez to zasnąć. Ubrałem buty i zarzuciłem koc na siebie. Wyszedłem cicho z domu i zacząłem się rozglądać. Gdzie ona może być? Błądziłem po całej osadzie z dobrą godzinę, aż w końcu zdecydowałem się pójść do ojca. Przebudziłem go kiedy przysnął na kanapie.
- Tato... tato! - zacząłem go szturchać.
- Carl? Co jest? - zapytał zaspany.
- Wiesz może gdzie jest Jane? Szukam jej już od godziny a w całej osadzie jej nie ma.
Rick zacisnął usta w wąską linie i wstał zabierając kurtkę.
- Wiesz coś? - zapytałem kiedy zaczął wychodzić z domu.
- Muszę coś sprawdzić, byłeś u Rona? - zapytał.
- Byłem, ale też go nie ma.
Ojciec zacisnął mocniej pięści i wszedł do biura. Zabrał jakąś listę i uważnie ją przeglądał.
- Cholera...
- Możesz mi w końcu powiedzieć o ci chodzi?! - krzyknąłem, zacząłem się denerwować.
- ... Nie wrócili jeszcze z zapasami.
Oblały mnie zimne poty i ciarki. Spojrzałem przerażony na ojca a on dalej przeglądał listę. Wyrwałem mu ją i szukałem na niej Jane. Jest. Podobno jechali do starego magazynu niedaleko. Jak mogli dobrać Jane i Rona na zapasy?! Odłożyłem szybko kartkę na stół i wybiegłem do domu przebrać się oraz zabrać resztę potrzebnych rzeczy. Pobiegłem do magazynu i zabrałem broń.
- Carl! To niebezpieczne, jest noc! - krzyknął mój ojciec doganiając mnie.
- Nie pozwolę, żeby stała im się jakaś krzywda. - spojrzałem zły na ojca.
- Jadę z tobą.
Wsiedliśmy do samochodu a Rick go odpalił. Zacząłem nerwowo stukać palcami o nogę myśląc, że mogło im się coś stać.
Po 15 minutach dojechaliśmy na miejsce. Odrazu wyskoczyłem z samochodu kiedy zobaczyłem ich wóz. Zabiłem trzech sztywnych po drodze i wbiegłem do magazynu. Rick szybko do mnie dołączył i włączyliśmy latarki. Zastukał w metalową klapę obok drzwi sprawdzając, czy nie ma tu żadnych sztywnych.
- Jane? Ron! - zacząłem krzyczeć i chodzić po magazynie.
Nagle usłyszałem za sobą jakieś szmery i odwróciłem się zdezorientowany. Wyciągnąłem broń i w razie potrzeby przygotowałem ją. Podszedłem bliżej regału i zauważyłem siedząca Jane pod ścianą ze związanymi rękami i szmatką wokół ust. Podbiegłem do niej chcąc ściągnąć materiał z ust.
- Carl... uciekaj. - powiedziała cholernie cicho, przez co ledwo ją usłyszałem.
CZYTASZ
My flower |Carl Grimes|
Teen Fiction- Na co się tak gapisz? - Na te kwiaty. - odpowiedziałem obojętnie. - Po co? Zwykłe chwasty. - rzucił do mnie i odszedł. - Bo przypominają mi o niej. - opowiedziałem sam do siebie.