|7|

932 40 42
                                    

Zanim wyszliśmy Ron zawołał jeszcze Jane. Razem wyszliśmy i usiedliśmy przed budynkiem, zacząłem rozmyślać o tym, że jesteśmy tutaj jedynymi dziećmi, no sorki, nastolatkami tak. Wydaje mi się, że grupa raczej nie bierze nas na poważnie, ale chce pokazać im, że jestem twardy. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Ron:

- Noooo, przyznam wam się, że nigdy nie strzelałem ani nie walczyłem, nawet w GRACH. - oho, wiem do czego zmierza.

- Nauczę cie hahaha. - zaśmiała się Jane. - Wiesz, oprócz gier umiem też w realu obsługiwać broń i walczyć.

- Oh, to dobrze, wiesz i pewnie wiesz jak to jest bo oglądasz dużo seriali i tych... no, filmów MARVELA!!! - Ron ty gamoniu.

- No niby tak... ale to przecież superbohaterzy tak, ja nie umiem walczyć tak jak Kapitan Ameryka.

- Co? Wolisz Kapitana Amerykę czy Starka? - zapytałem.

- No jestem gdzieś po środku, jeżeli mam być szczera. Szanuje obu, a ty? - zapytała. O KURDE, TEMU DEBILOWI UDAŁO SIE Z TĄ ROZMOWĄ, ale wpadłem, ale to już nie moja wina tak, kocham Marvela.

- Ymmmm, muszę iść do toalety, wiecie - krecik puka w taborecik, Elo.  - odpowiedział Ron i szybko wszedł do budynku.

Razem z Jane siedzieliśmy chwile w ciszy nie rozumiejąc o co mu chodziło, aż po chwili doszło do nas co to znaczy.

- Co za debil... - powiedziałem załamany na co Jane zaśmiała się i przyznała mi racje.

Jeżeli mam być szczery, lubię ją. Mam nadzieje, że przez cały czas kiedy jesteśmy grupą będziemy trzymać się razem. No w sensie ja, Ron i Jane. Faktycznie mam z nią dużo tematów. Przegadaliśmy chyba z godzinę, ale kiedy zrobiło się chłodniej wróciliśmy do środka, w drzwiach oczywiście stała moja mama uśmiechając się do nas, moja najukochańsza mama. Popatrzyła na nas dość... dziwnie? Z taką radością. Nieważne. Odprowadziłem Jane do celi i wszedłem do swojej. Przebrałem się w dresy i położyłem się na łóżku rozmyślając o tym co obecnie dzieje się na świecie. Kiedy już zasypiałem odezwał się ten kretyn.

- Ej, Carl śpisz?

- Tak.

- Okej. - poczekał chwile i dodał. - Jak się z nią gadało?

Nie odpowiedziałem tylko przewróciłem się na bok i zamknąłem oczy.

- Carl.... - znowu...

- ZAMKNIJ ŁEB, ŚPIĘ!

My flower |Carl Grimes|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz