Toru zabrał mnie na dach szkoły i tam mnie postawił
-Błagam - powiedziałem cicho
Chłopak podszedł do mnie, położył dłoń na mojej twarzy i lekko mnie pomiział po policzku
-Po tylu latach wiesz, że muszę to zrobić - powiedział
Nagle jego ciało zaczęło się dymić, a kiedy dym zniknął chłopak znowu był przemieniony. Wziąłem głęboki wdech
-Tak czy siak jestem wdzięczny za wczoraj - powiedział
Uśmiechnąłem się lekko
Nawet nie próbowałem się ruszyć. Skoro on tak mocno wierzy w fakt, że jestem zły to nijak nie dam rady go przekonać
-Jak chcesz mnie zabić? - spytałem
Po chwili pożałowałem tego pytania. Toru złapał mnie mocno za szyje, podniósł mnie do góry, podszedł ze mną do krawędzi dachu i wystawił mnie za nią
-To tylko krótki lot - powiedział - Nie będzie bolało
Nie w taki sposób chciałem umrzeć, ale co ja mam teraz do powiedzenia? On i tak mnie nie będzie słuchać
-Yuuta? - usłyszałem
Od razu Toru odsunął się ze mną od krawędzi, postawił mnie na ziemię, zmienił się po czym siłą zmusił mnie do położenia się, a sam usiadł obok mnie
-O, tutaj jesteście - powiedział Yori wchodząc na dach
Zasłoniłem dłonią szyje, aby mieć pewność, że jeśli Toru zostawił mi na szyi czerwony ślad to Yori go nie zauważy
Toru wyjaśnił chłopakowi, że zrobiło mi się słabo więc zabrał mnie na dach, abym zaczerpnął świeżego powietrza. Wydawało mi się że Yori przez całą opowieść patrzył na Toru jak na jakiegoś bohatera. Z każdą chwilą miałem ochotę mu powiedzieć, że ten debil prawie mnie zabił, ale wtedy Toru na miejscu by mnie dojebał. Kiedy chłopak skończył opowiadać ja tylko przytaknąłem i wręcz od razu wstałem i bez słowa wróciłem do szkoły. Chciałem się znaleźć jak najdalej od niego. Chciałem, żeby nagle zniknął i już więcej nie pojawiał się w moim życiu
Do końca lekcji albo unikałem tej dwójki albo przebywałem z nimi lecz nic nie mówiłem. Źle mi było przez to że Toru zabrał mi najlepszego przyjaciela, ale co ja mogłem? Ja nic nie mogłem
-Yuuta czy wszystko z Tobą dobrze? - spytał Yori
-Tak - powiedziałem - Wszystko dobrze
Chłopak uśmiechnął się i wrócił do rozmowy z Toru
Za każdym razem kiedy siedzieliśmy wszyscy razem uważnie go obserwowałem. Nie mogłem się po prostu napatrzeć na jego ludzki wygląd, wygląd, który mu bardziej pasował
-Dlaczego się tak na mnie patrzysz? - spytał Toru
Szybko się otrząsnąłem
-Znowu widzę jak się na mnie patrzysz. Mam coś na twarzy? - spytał
Przy Yorim jest taki.. miły
-Nie, nic nie masz na twarzy - powiedziałem - Przepraszam
Wstałem i już miałem odejść, gdy ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłem się myśląc, że to Yori lecz okazało się że trzymał mnie Toru
-Pozwolisz na słówko? - spytał
-J-jasne - odparłem
Chłopak zaciągnął mnie do łazienki, której drzwi od razu zamknął
-Cz-czego chcesz? - spytałem
Chłopak podszedł do mnie i popchnął mnie na ścianę
-Ty pamiętaj, że nigdy się przede mną nie ukryjesz - powiedział zbliżając się do mnie
Już po chwili między mną, a nim było zaledwie kilka milimetrów
-Znajdę Cię wszędzie dokąd pójdziesz - wyszeptał kładąc dłonie na moich biodrach - A wiesz dlaczego?
Pokręciłem lekko głową
-Bo to ja mam Cię zabić - powiedział rozwiązując mi włosy
Poczułem jak moje uszy podnoszą się lekko
-Żaden inny Oni nie ma prawda Cię dotknąć - powiedział dotykając mojego ucha
Nie pozwoliłbym na to gdyby nie fakt, że Toru jest ode mnie znacznie wyższy. Nie pozostało mi nic innego jak tylko poczekać aż skończy
-A wiesz dlaczego? - spytał po czym mocno złapał moje ucho, a mnie mocniej wbił w ścianę - Bo jesteś mój
Czułem jak łzy napływają mi do oczu lecz to nie była reakcja na strach, prędzej na ból, który przeszedł moje ciało
W pewnym momencie chłopak puścił moje ucho, odsunął się ode mnie po czym wyszedł z łazienki
Wolno osunąłem się na ziemie lekko masując bolące ucho
-Nienawidzę Cię - powiedziałem cicho czując jak łzy spływają mi po policzkach
CZYTASZ
Droga Donikąd [YAOI]
Teen FictionHistoria o dosyć smutnej bezsensownej ucieczki od swojego oprawcy, który za wszelką cenę pragnie zniszczyć kogoś kogo praktycznie nie zna Kistune - Yuuta (wielka odwaga) Kaorinoi Oni - Toru (wędrowiec) Onomatoi Czy walka między nimi w końcu się zako...