12. Zamknie cię na klucz

3.8K 232 53
                                    

Obudził mnie dźwięk tłuczonych garnków. Otworzyłem oczy, i rozjrzałem się po pomieszczeniu. Białe ściany, kremowe meble. Byłem w "swoim" pokoju.

Powoli zsunąłem się z łóżka, przejeżdżając dłońmi po twarzy. Otworzyłem drzwi, i zszedłem na sam dół.

Łukasz siedział w kuchni, i smażył coś w na patelni. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się, i wyłączył pochłaniacz.

- Marcin do ciebie dzwonił. Kilka razy. - wskazał na telefon leżący na blacie - ostatni raz pięć minut temu.

- Oddzwonię. - sięgnąłem ręką po telefon.

- Nie dzwoń. - chłopak położył rękę na urządzenie.

- Dlaczego? - przekrzywiłem głowę w prawą stronę.

- Wiem jaki on jest. Wymyślił sobie jakieś bzdury i będzie ci je wmawiać jak Jechowi pod drzwiami.

Kiwnąłem głową i usiadłem na krześle.

- Co robisz? - wskazałem na garnki.

- Spagetti. Lubisz? - uśmiechnął się, odwracając się do kuchenki.

- Tak, super.

Przysunąłem do siebie telefon, odblokowując go. Zobaczyłem szesnaście nieodebranych połączeń, i cztery nowe wiadomości. Wszystko od Marcina. Wszedłem w ostatnią.

Od: Marcin

"Wyjdź przed dom. Na chwilę. Łukasz nie może się dowiedzieć."

Popatrzyłem na bruneta, i zgasiłem telefon.

- Łukasz, muszę na chwilę wyjść.

Chłopak zaprzestał czynnościom.

- Nie. - pokręcił głową. - coś ci wczoraj powiedziałem.

- Ale nie, nie na spacer. Wczoraj chyba zgubiłem klucze do akademika. Muszę je oddać, a chyba mi spadły na podjeździe...

Chłopak zlustrował mnie wzrokiem i westchnął.

- Za pięć minut chcę cię tu widzieć.

Kiwnąłem głową i wybiegłem z domu. Marcin stał przy furtce. Podbiegłem do niego, nerwowo zerkając na dom. Łukasz raczej nas nie widział.

- Nie rób tego, Marek. Uciekaj stąd. - Marcin potrząsnął mną. - zniszczy ci życie, nie rób sobie tego!

- O czym ty pleciesz Marcin?

- Zrobi z ciebie dziecko, taką marionetkę, nie pozwól sobie na to! Zamknie cię na klucz!

- Marcin, o co ci chodzi?

- Znam jego ruchy na pamięć, zaraz wynajmie...

- DUBIEL!

Łukasz zaczął iść w naszą stronę.

- Uciekaj... - Marcin szeptał.

- Wynoś się z mojej posesji.

- Łukasz, daj sobie pomóc, to jest chore.

- JUŻ!

Jego słowa były agresywne i pozbawione uczuć.

- Daj mi pięć minut. - Marcin nalegał.

- Okej, dobra. - Łukasz ściszył głos, choć nadal był pełny irytacji. - Marek, do domu.

- Ale... - popatrzyłem na niego błagalnie.

- W tej chwili.

Westchnąłem, i ruszyłem w kierunku drzwi. Odprowadziła mnie cisza, a krzyki rozpoczęły się dopiero wtedy, gdy wszedłem do domu. Niestety słyszałem tylko bełkot. Zrezygnowany usiadłem na łóżku w pokoju, i zamknąłem oczy.

* * *


- Marek.

Poczułem jak ktoś szturcha mnie w ramię.

- Marek, obudź się.

Otworzyłem powoli oczy. Nade mną stał Łukasz. Miał na sobie kurtkę.

- Wychodzę. Będę za godzinę. Poradzisz sobie?

Pokiwałem głową, a chłopak roztrzepał mi włosy i wyszedł z pokoju.

Leżałem tak kilka minut, aż w końcu postanowiłem zejść na dół, i poszukać swojego telefonu.

Gdy byłem w kuchni, usłyszałem otwarcie drzwi wejściowych, i głośne kroki w stronę salonu.

- Łukasz? To ty? - spytałem - zapomniałeś czegoś?

Odpowiedziała mi cisza.

- Łukasz?

To jest chore | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz