15. Ręce majstrujące przy rozporku

3.9K 237 73
                                    

- Nie uważam, żeby to był dobry pomysł, ale jesteś moim przyjacielem, i na moje nieszczęście czy chciałbym, czy nie, zawsze stanę po twojej stronie.

Wychodziłem właśnie z toalety. Usłyszałem głos Oskara, i coś mnie podkusiło, abym podsłuchał o czym rozmawiają. Usiadłem na wyższych schodach tak, aby nie było mnie widać i zacząłem słuchać.

- Mówi, że jestem chory.

- Nie jesteś chory. Chyba. Nie jestem lekarzem, ale to normalne. Może nie w takim stopniu,ale jednak. To jest po prostu silna potrzeba bliskości, opieki. Skoro twoja mama nie... - Oskar przerwał, a ja miałem wrażenie, że nie wie, czy może dalej mówić.

- No dokończ, co zacząłeś. - Łukasz to popędził.

- Na pewno?

- Tak.

- No więc... - w głosie Oskara nadal słychać było niepewność. - chodzi mi o to, że często brak, miłości od drugiej osoby, zrozumienia i opieki w dzieciństwie często odzywa się w dorosłości. Chcesz dać Markowi to, czego ty nigdy nie miałeś.

Łukasz milczał.

- Przepraszam, poruszyłem trudny dla ciebie temat. Po prostu wiedz, że nie jesteś na tym świecie sam. Możesz na mnie liczyć, zapamiętaj to. Tylko wiedz, że Marek nie ma sześciu lat. Nie przesadzaj.

- Dzięki Oskar. - po tych słowach nastąpiło westchnięcie. - właściwie to gdzie on jest?

Wytrzeszczyłem oczy. Nie ruszyłem się, bo znając moje szczęście by mnie zauważyli.

- Marek! Wszystko dobrze? Mam do ciebie przyjść? - głos Łukasza był pełen troski.

Zszedłem na dół i usiadłem na kanapie.

- Głową mnie bolała, musiałem się na chwilę położyć. - skłamałem. Połowicznie. Faktycznie, bolała mnie głowa.

Łukasz przyłożył mi swoją ciepłą dłoń do czoła.

- Masz stan podgorączkowy. Chcesz coś ciepłego do picia?

Pokręciłem głową i oparłem ją o siedzenie.

- Dam Ci jakiś lek obniżający temperaturę.

Chłopak wstał, i podszedł do szafki. Poszperał w niej, wyjmując jakieś opakowanie tabletek.

- To może ja już pójdę. Zobaczymy się w piątek. Trzymaj się Marek. - Oskar pożegnał się z nami, i wyszedł z domu, ówcześnie zakładając buty.

Łukasz podszedł do mnie, wyciągając w moją stronę małą, białą tabletkę.

- Powinno pomóc. Musisz się położyć, chyba złapałeś jakiegoś wirusa.

Połknąłem tabletkę i popiłem ją wodą.

- Potrafisz wstać?

Podniosłem się z kanapy, i kiwnąłem głową. Chłopak położył dłoń na moim ramieniu i zaprowadził mnie po schodach do mojego pokoju. Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Ból był coraz silniejszy.

- Marek, nie możesz spać w jeansach. Potrafisz je sobie sam ściągnąć?

Nie odpowiedziałem. Prawie zasypiałem.

- Marek.

Złapałem się jedną ręką za głowę i rozmasowałem miejsce bólu. To nic nie pomogło.

Poczułem czyjeś ręce, majstrujące przy moim rozporku. Zmarszczyłem brwi i przejechałem dłonią po twarzy. Czułem się, jakbym miał zaraz stracić przytomność. Spodnie z moich nóg powoli zostały ściągnięte tak, że zostałem w samych skarpetkach, bokserkach i bluzce. Poczułem jak moje ciało się unosi, i delikatnie opada przykryte kołdrą. Ręka Łukasza powędrowała no moje włosy które przeczesał. Usłyszałem jak chłopak wstaje, i wychodzi z pokoju.

To jest chore | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz