41. Dojechaliśmy

2.6K 182 35
                                    

Łukasz zgasił silnik i wyłączył światła. W okół było ciemno i cicho. Słyszałem tylko nasze oddechy i przejeżdżajace auta. Chłopak położył rękę na mojej głowie i zaczął przeczesywać moje włosy palcami. Oparł głowę o siedzenie i zamknął oczy.

- Śpij, Marek.

Starałem się rozluźnić i zasnąć. Łukasz wciąż gładził mnie po włosach, zapewne czekając aż zasnę. Ja zamiast tego zastanawiałem się, o czym chłopak w tej chwili myśli.

Pov. Łukasz

Marek zaczął oddychać wolniej, a jego głowa lekko opadła w moją stronę. Pociągnąłem za swój pas, luzując go. Nachyliłem się nad blondynem, chwilę wpatrując się w jego bladą twarz. Zetknąłem swoje lodowate usta z jego, niemalże gorącymi. Zostałem jeszcze krótki moment w tej pozycji, ostatni raz gładząc dłonią jego blond włosy. Przejechałem dłonią po jego rozgrzanym policzku i odsunąłem się ponownie na swoje siedzenie.

Przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem z powrotem na drogę.

Zastanawiałem się, co się w tej chwili działo z siostrą Marka. Szczerze? Miałem nadzieję, że po upadku nic nie będzie pamiętać a ja wmówię wszystkim, że się potknęła. Dobrze, że Marek już o nią nie wypytuje bo dostałbym nerwicy. Jeszcze będzie chciał mi z Paryża do niej uciekać a wtedy będę musiał podjąć plan B. Chłopak musi zrozumieć, że nie poradzi sobie w tak wielkim świecie beze mnie.

***

- Marku. - poglaskałem blondyna po włosach. - dojechaliśmy.

Chłopak tylko mruknął coś niezrozumiałego i wtulił się w moją dłoń. Uśmiechnąłem się i otworzyłem drzwi od samochodu. Było po godzinie 23:00. Do środka wleciało chłodne powietrze. Marek skulił się na siedzeniu, pewnie próbując utrzymać ciepło.

- Wstawaj, pośpisz sobie w samolocie.

Zero reakcji.

- Kotek, obudź się. - kolejny raz przeczesałem jego włosy.

Blondyn pokręcił głową i obrócił się do mnie tyłem.

Nie chciałem na niego krzyczeć. Mógłby się wytraszyć, rozpłakać albo chcieć wrócić. Nie mogłem do tego dopuścić. Nie teraz.

Westchnąłem i wyszedłem z samochodu obchodząc go dookoła. Otworzyłem drzwi od strony Marka i nachyliłem się nad chłopakiem, odpinając mu pas. Delikatnie włożyłem dłonie pod nogi i kark, podniosząc go do góry. Zamknąłem Teslę i sprawdziłem czy mam wszystkie dokumenty w kieszeni, uważając przy tym aby nie zrzucić Marka. Przerzuciłem go lekko do innej pozycji tak, aby jego ręce zarzucić na moją szyję a nogami opleść mój pas. Blondyn zacisnął ręce mocniej na mojej szyi a ja włożyłem klucz do kieszeni i położyłem swoje dłonie pod jego uda idąc w stronę lotniska.

To jest chore | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz