46. Jesteś mój

2.9K 196 20
                                    

- Podoba ci się?

Siedzieliśmy na ławce, wpatrując się w świecącą w ciemności wieżę Eiffla. Cały dzień spędziliśmy spacerując, czasem zahaczając o jakąś kawiarnię.

- Bardzo mi się podoba.

Naciągnąłem rękawy bluzy na nadgarstki wdychając przyjemny zapach nikotyny z papierosa, którego aktualnie palił Łukasz.

- Moje maleństwo. - chłopak przyciągnął mnie do siebie, zamykając w szczelnym uścisku.

Papierosa trzymał między dwoma palcami, uważając, by mnie nie zetknąć go z moją bluzą. Zginął lekko obie nogi w kolanach, w pewnym sensie otaczając mnie nimi. Siedziałem teraz pomiędzy jego nogami, stykając się kością ogonową z jego kroczem. Chłopak wyciągnął prawą rękę spod mojej pachy, odsuwając ją zgiętą daleko ode mnie, by dym nie leciał na mnie. Głowę włożył w zagłębienie mojej szyi, kręcąc nią kilka razy w prawo i lewo i sprawiając, że jego włosy gilgotały mnie w policzek i czoło. Czułem na karku jego ciepły oddech. Pocałował mnie w szyję i odchylił głowę, ponownie zaciągając się dymem.

- Nigdy, nikomu bym cię nie oddał. - wymruczał, wydychając szarą parę i rzucając papierosa na bruk.

- Nie jestem twój, Łukasz. - pokręciłem głową, prawie niezauważalnie napinając mięśnie.

- Jesteś. - ponownie wsunął rękę pod moją, obejmując mnie całkowicie i przyciskając mocniej do siebie. - mogę z tobą zrobić wszystko. - zaśmiał się.

- Nieprawda. - zaprzeczyłem, starając odsunąć się od bruneta.

- Udowodnić ci?

- Przestań.

- Zadałem pytanie. - zacisnął prawą dłoń na moich policzkach, szarpiąc moją głowę w swoją stronę tak, że poczułem mocny ból w okolicy szyi. - i co misiek? - uniósł jedną brew do góry. - teraz to nie powiesz? - uśmiechnął się, wpijając się w moje usta.

Położyłem dłonie na nadgarstku chłopaka, próbując oderwać go od mojego brzucha.

- Kochanie moje, dlaczego się szarpiesz? - brunet podniósł mnie lekko obiema dłońmi, przekręcając do przodu tak, by moje nogi swobodnie leżały pomiędzy jego biodrami.

Starszy zassał się w moją dolną wargę, kładąc dłonie na moich udach i przysuwając mnie do siebie jeszcze bardziej. Otarł nasze krocza o siebie i pochylił się do przodu, przez co prawie leżałem. Złapałem sznurek od jego bluzy oplotłem nim palce, a on zjechał ustami na moją szyję, zostawiając na niej malinkę.

- Widzisz? - oderwał się ode mnie. - miałem rację. Jesteś mój.

To jest chore | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz