9. To co ty robisz, jest chore

4.2K 248 152
                                    

Łukasz westchnął, i przysunął żelki w moją stronę.

- Zaraz przyjdę, otwórz sobie i zjedz - postukał w opakowanie, i poszedł otworzyć drzwi.

- Dubiel? Co ty tu robisz? - usłyszałem z korytarza.

- Musimy porozmawiać. Poważnie.

- Nie teraz, nie mam czasu. - głos Łukasza wydawał się być pełen irytacji.

- Jest Marek?

Nastała chwila ciszy. Nachyliłem się,próbując usłyszeć więcej.

- Jest. Boli go głowa, musi odpocząć.

- Nie możesz tego robić, Łukasz. To chore. Już raz za to siedziałeś. Chcesz powtórkę z rozrywki?

- Nie twoja sprawa.

- Marek to nie dziecko. Chcesz się kimś opiekować? Proszę bardzo, kilka miesięcy i masz adopcję dziecka.

- Spieprzaj stąd Dubiel, i zajmij się się swoim pajacowaniem.

- Potrzeba drugiego człowieka jest normalna, Łukasz, ale to co ty robisz, jest chore.

Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami, przekręcanie klucza i kroki w moją stronę.

- Nawet nie otworzyłeś? Nie lubisz takich? Następnym razem pojedziemy do sklepu razem, i wybierzemy takie, jakie lubisz, okej?

Chłopak już nie miał takiego głosu jak przy rozmowie z Marcinem. Zirytowanego. Ten był spokojny, i opanowany.

- Nie, nie. Lubię te żelki. Dziękuję.

Chwyciłem opakowanie i zacząłem je otwierać. W głowie ciągle siedziała mi jedna myśl: o co mogło chodzić Marcinowi?

- Nie potrafisz otworzyć? - spytał chłopak, widząc że męczę się z opakowaniem. - daj, pomogę ci.

Podałem mu paczkę i wytarłem spocone ręce o czarne jeansy.

- Łukasz...

- Tak? - uśmiechnął się, podsuwając mi otwarte żelki.

Siedział na przeciwko mnie, po drugiej stronie białego stołu. Głowę opierał na zgiętych w pięść dłoniach, opierając się łokciami o stół.

- Przed chwilą przyszedł Marcin, prawda?

Chłopak przez chwilę milczał.

- Tak, to prawda.

- Dlaczego nie wszedł do środka?

Popatrzyłem na twarz chłopaka. Zmarszczył brwi, jakby w zastanowieniu.

- Musiał mi przekazać tylko jedną rzecz. Nie przejmuj się tym.

Kiwnąłem głową, ale byłem pewny, że ta myśl nie da mi tak szybko spokoju.

- Muszę dzisiaj pojechać do sklepu. Chcesz jechać ze mną?

- Mogę pojechać. - kiwnąłem głową.

- Okej. To zbieraj się. Jak pojedziemy teraz, będziemy mieli to z głowy.

* * *

Przeszliśmy przez obrotowe drzwi wejściowe. W centrum był tłum ludzi, zasłaniających każdy skrawek podłogi. Zacząłem iść do przodu, ale Łukasz mnie zatrzymał, łapiąc mnie za rękę.

- Nie chcę żebyś się zgubił.

- Nie zgubię się, przecież...

- Jak przyjedziemy do domu, ustalimy kilka warunków. A teraz chodź. - zcisnął mocniej moją rękę, ciągnąc mnie w przód.

- Taki? Różowy ci pasuje.

Łukasz wskazał na pudrowy- różowy sweterek.

- Mam ubrania. Nie musisz mi ich kupować.

- To weźmiemy różowy i ten czerwony, co? - pogłaskał mnie po głowie.

Miałem wrażenie, że jest od tego uzależniony. Ciągle bawi się moimi włosami. Przeczesuje je palcami, albo tak po prostu przygładza. Normalnie mnie to uspokaja, ale ten chłopak mnie przeraża.

- Chodźmy do kasy. - pociągnął mnie za sobą, trzymając w ręku bluzy.

To jest chore | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz