19. Widziałeś kiedyś gołębia?

3.2K 222 87
                                    

- Słuchaj Dubiel. - starałem się nie tracić panowania nad sobą. - to już jest serio przegięcie.

- Ale o co ci chodzi?

- "Ale o co ci chodzi?" - sparodiowałem go. - wezwałeś na mnie psy. Już nie pamiętasz?

- Nachlałem się, sorry. Ogólnie to chyba nadal jestem pijany, ale nie wiem. Opowiedzieć ci kawał?

Fakt. Trochę bełkotał. Kto normalny pije o takiej godzinie?

A no tak. Marcin.

- Nie obchodzi mnie twój kawał. Powiedz mi lepiej, jak zamierzasz to wszystko odkręcić.

- Ale nie, czekaj, ten suchar jest na serio dobry. Jak nazywa się najlepsze warzywo w ogródku?

Przewróciłem oczami, ale odpowiedziałem.

- No jak, Marcin?

Mimo tego, że wezwał policję, nie mógłbym go nie słuchać. Znamy się od kilku lat, i można nawet powiedzieć że się przyjaźnimy. Powiedziałem Markowi, że jedyną za udaną osobą jaką znam jest Oskar. Po prostu nie chciałem, żeby wysłuchiwał bredni jakie mu wmawia. Z resztą widać jaki jest Marcin. Oskar nawet po pijaku by na mnie nikogo nie nasłał. Utrzymajmy się przy tym, że chciał dobrze.

- Uwaga, bo padniesz. BESTSELER.
Rozumiesz? - miałem wrażenie, że dusi się że śmiechu. - dobra, powiedzieć ci historię która mi się dzisiaj wydarzyła?

Westchnąłem i spojrzałem na schody. Na razie nikt nie wyszedł z pokoju Marka. Chłopak pewnie jest cały zestresowany. Dodatkowo boli go gardło i pewnie ma cały zatkany nos.

- No, opowiadaj.

I tam nie miałem nic do roboty tylko czekać.

- No to słuchaj. Idę sobie ulicą, i nagle patrzę, a tam gołąb. Stary, gołąb! Widziałeś kiedyś gołębia?

Westchnąłem, i pokiwałem głową.

- Widziałem.

- No to patrz. Podszedłem do niego, tak na spokojnie, bo chciałem się przywitać, ale ten odleciał. No to zacząłem go gonić. Ale on był szybki! I biegłem tak, aż do...

- Panie Wawrzyniak?

Mężczyźni zaczęli schodzić z góry.

- Oddzwonię.

- Ale gołąb...

Rozłączyłem się i rzuciłem telefon na kanapę.

- Najmocniej przepraszamy za najście, zeszło jakieś nieporozumienie.

- No ja myślę. - mruknąłem, wstając i podchodząc do drzwi wejściowych. - do widzenia w taki razie.

Mężczyźni wyszli z domu naburmuszeni, a ja, jak najszybciej pobiegłem do Marka.

To jest chore | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz