40. Śpij, Marek

2.8K 186 22
                                    

Zajechaliśmy pod biało-szary blok. Wyszliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę drzwi.

- Dlaczego nic nie mówisz? - Łukasz objął mnie prawą ręką przybliżając do siebie i gładząc kciukiem moje ramię. - nie cieszysz się, że lecimy do Paryża?

- Cieszę się. Po prostu boję się bycia za granicą.

- Przy mnie nikt nie zrobi ci krzywdy. - chłopak przestanął, przytulając mnie.

Moje ręce wciąż były spuszczone wzdłuż ciała. Położyłem głowę na jego ramieniu i cicho westchnąłem. Poczułem przyjemny zapach męskich perfum. Mógłbym go wdychać codziennie.

- Idziemy? Stuu pewnie czeka.

Kiwnąłem głową i odsunąłem się od bruneta. Weszliśmy do klatki i weszliśmy na drugie piętro, pytając do jednych z drzwi. Stuart otworzył nam i wpuścił do środka .

- Chcecie coś do picia?

- Ja kawę. - Łukasz ściągnął buty, a ja poszedłem za jego przykładem.

- Ja też poproszę.

Stuart kiwnął głową i ruszył w kierunku kuchni.

- Stuu, dla Marka daj jakiś sok.

- Dlaczego? - zmarszczyłem brwi, siadając na kanapie w salonie. - lubię kawę.

- Będziemy długo lecieć i jechać. Musisz się wyspać, a kawa ci to utrudni.

Chciałem coś powiedzieć, ale przyszedł Stuart, z dwoma kubkami i szklanką.

- To jak? Dlaczego musieliście się chwilowo przeprowadzić? - spytał, kiedy postawił napoje na stole i usiadł obok nas.

- Ktoś nam podłożył tarantulę. Chyba złożyła jaja bo jest ich tysiące. Wszędzie.

- Skąd wiesz, że ktoś je podłożył?

Łukasz na chwilę zamilkł, patrząc błagalnie na chłopaka.

- Same przyszły? Z terrarium?

Stuu wzruszył ramionami i upił łyk kawy.

- Podejrzewasz kogoś?

Brunet wzruszył ramionami.

- Ewentualnie Dubiela i jego nie śmieszne pranki. Chociaż nie sądzę, że ryzykowałby podaniem na policję.

Łukasz i Stuu rozmawiali jeszcze godzinę. Ja siedziałem cicho, czasem się wyłączając. W końcu brunet kazał mi się zbierać. Poszliśmy do przedpokoju, ubraliśmy buty i wyszliśmy z mieszkania chłopaka, wcześniej się z nim żegnając.

- Łukasz.

Od kilkunastu minut wierciłem się na siedzeniu, próbując zasnąć. Jechaliśmy autostradą do Katowic. Mieliśmy tam wsiąść do samolotu do Paryża. Okazało się, że Łukasz zdążył wziąć moje dokumenty że sobą. Zawsze trzymał je w swoim portfelu, i nie pozwalał mi brać ich do siebie. Nie miałem pojęcia, dlaczego.

- Łukasz. - powtórzyłem.

- Śpij, Marek.

- Nie potrafię zasnąć.

Odwróciłem się w stronę chłopaka. Wpatrywał się pusto w drogę.

- Zamknij oczy i spróbuj zasnąć.

- Nie potrafię.

Chłopak westchnął i włączył drogowskaz zjeżdżając na pobocze.

To jest chore | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz