38. Gdzie zgubiliście buty?

2.9K 184 105
                                    


Pov. Marek

Łukasz wszedł do samochodu, wkładając kluczyki do stacyjki.

- Przykro mi, że się wystraszyłeś. - położył swoją dłoń na moim kolanie, na którym opierałem brodę.

Nie odezwałem się. Wciąż miałem przed oczami widok kilkudziesięciu pająków, zbliżających się w moją stronę w szybkim tempie. Mam arachnofobię. Od dziecka. Zawsze gdy kłóciłem się z ojcem, zamykał mnie w pokoju i wpuszczał do środka tarantulę. Wiedział, że to mój największy lęk, więc kupił sobie taką kiedyś i trzymał w swoim pokoju na szafce.

- Nie lubisz pająków, co? - Łukasz się lekko uśmiechnął.

Pokręciłem głową i oparłem głowę o siedzenie.

- Skąd te pająki? - podniosłem wzrok na bruneta.

- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - ale obiecuję, że więcej się nie pojawią. - pogłaskał mnie po głowie. - pojedziemy na kilka dni do hotelu. Może w Warszawie, co ty na to? Spotkamy się z Stuu. Lubisz go?

Kiwnąłem głową i obróciłem głowę w stronę szyby.

- Pojedziemy najpierw do Oskara, może pożyczy nam jakieś buty dopóki nie pójdziemy do sklepu.

Nie odezwałem się. Łukasz westchnął i ruszył samochodem do przodu.

***

Zaparkowaliśmy przy kremowo - białym bloku. Łukasz zgasił silnik, obszedł auto dookoła i otworzył mi drzwi.

- Wziąć cię na ręce? Tu są kamienie, mogą cię boleć stopy.

Pokiwałem głową i wyciągnąłem ręce do przodu. Chłopak uśmiechnął się i wsunął swoje dłonie pod moje ręce, które oplotłem w okół jego szyi. Swoje dłonie ułożył pod moimi biodrami, gdy tylko moje krocze zetknęło się z jego brzuchem.

Zamknął drzwi od samochodu, a następnie auto. Wszedł do bloku, windy a gdy tylko dojechaliśmy na ósme piętro zapukał do jednych z drzwi. Oskar otworzył nam je, lustrując nas wzrokiem.

- Gdzie zgubiliście buty?

- Długo by gadać. Masz jakieś zapasowe? Mamy małą awarię i musimy jakoś dojść do sklepu.

Blondyn pokiwał głową i wpuścił nas do mieszkania. Łukasz położył mnie na kanapie w salonie, sam na niej siadając.

- Mam zapasowe trzy pary. Nie wiem, jaki macie rozmiar.

Łukasz kiwnął głową i wziął od Oskara obuwie. Wszyscy mieliśmy mniej więcej taki sam rozmiar. Każdy z nas założył na sobie sportowe buty i opuściliśmy mieszkanie blondyna zapewniając go, że oddamy w jak najszybszym czasie.

- To jak? Teraz do sklepu?

- Zostawiłem kartę w domu... - zapatrzyłem się w dół.

- Kotek, ja zapłacę, nie martw się. Mam dużo pieniędzy. - Łukasz uśmiechnął się i włączył silnik samochodu, przed wyjazdem głaszcząc mnie po głowie.

Jak myślicie? Skąd te pająki w ich domu?

To jest chore | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz