29. Nie szarp się

3.2K 232 34
                                    

- Ale Łukasz, Ania powiedziała...

- Mam gdzieś to, co powiedziała, słońce. Zostajesz i tyle w temacie.

Zacisnąłem usta w cienką linię, i już nic więcej nie powiedziałem. Miałem teraz ochotę wstać, spakować walizkę i z powrotem przenieść się do małego pokoiku w akademiku.

Kolejna osoba cię zostawiła.

Powoli podniosłem się do siadu.

Ta najbliższa, najbardziej zaufana.

Położyłem nogi na podłodze.

Ludzie przychodzą, i odchodzą, raniąc.

Łukasz objął mnie w pasie obiema dłońmi.

- Gdzie się wybierasz? Musisz leżeć, jesteś chory.

- Idę się spakować.

- Spakować? Dokąd? Do mojej sypialni?

Westchnąłem, próbując zrzucić z siebie dłonie bruneta.

- Wracam do akademika.

Poczułem, jak ręce chłopaka mocniej zaciskają się na mojej talii.

- Pamiętasz, co ci powiedziałem w pierwszy dzień? - miał nerwowy, agresywny ton. - powiedziałem że nikt bez mojej zgody nie wyjdzie z tego domu.

Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej, stykając nasze ciała że sobą.

- Puść mnie. - wyszeptałem, ale brunet nie zaaragował. - Łuki, proszę.

- Lubię, jak zwracasz się do mnie: "Łuki". - wymruczał.

Zacząłem się bać. Napiąłem wszystkie mięśnie, czując jak w moich oczach zbierają się łzy. Wyrwałem się z uścisku bruneta i szybkim krokiem ruszyłem w stronę swojego pokoju. Gdy tylko usłyszałem za sobą kroki chłopaka, przyspieszyłem tempo. Wszedłem do pokoju, i pospiesznie zacząłem wyjmować ubrania z szafy, wrzucając je do sportowej torby.

- Co ty do cholery robisz? - głos Łukasza, wydobywający się z korytarza był agresywny i pozbawiony emocji.

Cały zadrżałem, ściskając bluzkę w lewej ręce.

- Gdzie jesteś, gówniarzu?

Wstrzymałem oddech, niepewnie zerkając na drzwi. Łukasz zaglądał właśnie do łazienki. Zamknąłem torbę, i zbiegłem na dół, zakładając buty. Kolejny raz usłyszałem dudnienie pięt o podłogę. Chwyciłem za kurtkę, narzucając ją na siebie. Gdy tylko chciałem otworzyć drzwi, poczułem mocne szarpnięcie w tył.

Krzyknąłem, a Łukasz zakrył mi lodowatą dłonią usta. Złapał mnie za materiał bluzy, znajdujący się na prawym ramieniu i zaczął ciągnąć mnie w stronę schodów.

- Nie szarp się! - jego lewa dłoń nadal spoczywała na moich ustach.

Gdy podeszliśmy do schodów, Łukasz wyszarpnął mną tak, że uderzyłem kolanami o ich krawędzie.

- Właź na górę, niezdaro. - syknął.

Wyciągnąłem ręce do przodu, starając się stanąć na nogi.

Brunet westchnął, zdejmując ręce z mojej twarzy i ramienia, wsuwając je pod pachy, i podnosząc mnie do góry. Wszedł na górę i postawił mnie za ziemi, ciągnąc w stronę swojego pokoju.

Nie miałem siły krzyczeć, ani się szarpać. Hamował mnie ból. Psychiczny i fizyczny. Coś ścisnęło mnie w gardle, a z moich oczy popłynęły słone łzy. Próbowałem z trudem łapać oddech, dławiąc się śliną.

Łukasz wrzucił mnie do pokoju i zamknął za sobą drzwi, przekręcając je w zamku.

Oparłem się bezsilnie o ścianę, z chwili na chwilę popadając w coraz większy płacz.

To jest chore | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz