Owen
— Przepraszam ja... Nie powinienem — mówię zmieszany tuż przy jej ustach.
— Lepiej będzie, jak już pójdziesz — szepcze, spuszczając wzrok.
— Przepraszam — odpieram, ruszając w kierunku drzwi.
Nie wiem, czemu to zrobiłem. Nawet nie wiem, co było powodem. Wiem, że nie powinienem był tego robić, ale i tak to zrobiłem. Nie żałuję tego. Zamykam drzwi i dopiero teraz słyszę, jak serce dudni mi w piersi. Może chciałem na chwilę zapomnieć o rzeczywistości i poczuć jak to jest przeżyć pocałunek z inną kobietą. A może po prostu sam tego pragnąłem, aby ją pocałować. Nie znam prawidłowej odpowiedzi, ponieważ każda z nich nie jest poprawna. Myśli kłębią mi się w głowie, choć to był tylko zwykły pocałunek. Przecież nic mnie z nią nie łączy i nie będzie łączyć. Próbuję sobie wbić do głowy, że to zwykłe emocje, które mną targały, ale sam już niczego nie jestem pewien. To wszystko jest tak nierealne, a jednocześnie staje się rzeczywistością, która znów nabiera jakiejkolwiek barwy. Wiem, że powinienem mieć wyrzuty sumienia, ale prawda jest taka, że nie mam ich. To ja złożyłem pocałunek na jej ustach. Gdyby tego nie chciała, nie odwzajemniłaby go. Czuję, że ma wyrzuty sumienia. Ba ja to wiem, że ma wyrzuty sumienia. Nie powinienem był jej całować, nie powinienem był do tego doprowadzić, to miała być tylko zwykła rozmowa. Nic więcej. Próbuję zebrać myśli, idąc ciemną drogą, którą oświetla zaledwie kilka latarni. Wkładam dłonie do kieszeni i zaczynam kopać jakiś kamyk, który po chwili wpada do jakiejś kratki w ściekach. Noc jest Tak ciemna, że ledwo widzę własne buty, a drogi są mokre od deszczu, który zaledwie padał kilkanaście minut temu. Zaczynam zastanawiać się, co by to było, gdybym został tam jeszcze kilka minut. Czy atmosfera nadal byłaby zagęszczona, czy może jednak udałoby mi się z nią porozmawiać w spokoju. Może gdyby udało się porozmawiać spokojnie... Zresztą, co ja gadam i tak by nic z tej rozmowy nie wyszło. Sam nie umiałbym wydusić z siebie żadnego słowa. Chyba nawet dopiero teraz dociera do mnie, co tak naprawdę zrobiłem. Naruszyłem barierę, której tak naprawdę ruszać nie powinienem. Ale może właśnie tego pragnąłem. Chciałem naruszyć jakąś barierę, której nigdy nie odważyłbym się przekroczyć. To jest jak sen, który jest jedną wielką fikcją. Kiedy odkluczam drzwi od mieszkania. Z jednej strony czuję ulgę, a z drugiej strony czuję pustkę. Jest ona tak nieznośna, że tracę chęć na wszystko, co dzieje się wokół mnie. Przyćmiewa mnie jak ćma, która brnie do światła, ale to światło już zgasło. Nie ma go, bo sam zabłądziłem, nie mogąc odnaleźć właściwej drogi do niego.
Wchodzę powolnym ruchem do sypialni, a drogę oświeca mi tylko księżyc świecący z dużego salonowego okna. Opadam na łóżko, ściągając okulary z nosa, po czym odkładam je na mały stolik nocny i zaczynam patrzeć w sufit. Wpatruje się w niego tak długo, aż powieki same nie opadają.Kiedy się budzę, czuję, jak w moim ciałem władnie zmęczenie. Nagle znów powracają myśli z wczorajszego wieczoru, a moją głowę wypełnia mantling. Łóżko jest w takim samym stanie jak wtedy, gdy wróciłem wieczorem. Nic się nie zmieniło. Wszystko jest dokładnie takie samo, a jednocześnie inne. Podnoszę się powolnie do pozycji siedzącej. Na początku wszystko jest niewyraźne i rozmazane, a gdy przypominam sobie o okularach na szafce nocnej, sięgam po nie i zakładam na nos. Niechętnie wstaję i podchodzę do szafy, wybieram pierwszą lepszą koszulę i dżinsy, po czym udaję się do łazienki. Zakładam na siebie koszulę, uważnie zapinając guziki, aby się nie pomylić, po czym wkładam spodnie, przeciągając przez nie skórzany, czarny pasek.
Podchodzę do umywalki, lekko dłonią przeczesuje włosy, po czym sięgam po szczoteczkę z zielonego kubka i dokładnie szczotkuje zęby. Pianę wypluwam do umywalki i przecieram usta świeżym ręcznikiem. Przed wczorajszym dniem udało mi się pozbyć Amandy z domu, co oczywiście nie było dla niej zadowalającą decyzją. Znaku życia nie daje, choć może to i lepiej. Wychodząc z łazienki, sięgam po klucze na pobliskiej szafce i zabieram teczkę leżącą na blacie. Opuszczając dom za kluczem go i idę w kierunku samochodu. Wsiadam do niego, po czym odpalam silnik i ruszam spod posesji. Naciskam pedał gazu i trzymam luźniej dłonie na kierownicy. Przełączam stacje w radiu, gdy staje na przejściu dla pieszych i przepuszczam rowerzystów i matki z dziećmi prowadzące je do szkół i przedszkoli. Ruszam znów, gdy pojawia się zielone światło i parkuje przy najbliższym wolnym miejscu na parkingu. Wysiadając z samochodu, zabieram teczkę z tylnego siedzenia i przechodzę przez pasy, kiedy droga jest wolna od samochodów. Otwieram drzwi od wejścia do szkoły i pierwsze co robię, to kieruję się do dyrekcji, aby usprawiedliwić moją wcześniejszą nieobecność. Nagle zza drzwi słychać krzyki, a potem trzaśniecie drzwiami.
Amanda wybiega z płaczem, a ja stoję jak wryty w podłogę. O co do licha chodzi?
CZYTASZ
Pomóż mi wskrzesić moje serce
RomanceKiedy na zawsze odchodzi osoba, którą się kochało, widzi się tylko pustkę. Zatracamy się w niej, izolując od świata i rzeczywistości. Zapominamy, jak to jest czuć się kochanym i jak to jest darzyć kogoś silnym uczuciem. Każdy z nas marzy o prawdziwe...