Rozdział 11

2.4K 90 12
                                    

Emma

Delikatnie dotyka mojej dłoni i siada na podłodze. Pochyla mnie w swoją stronę i sprawia, abym usiadła obok niego. Podsuwam kolana pod brodę i nie wiem jak zacząć rozmowę. Zerkam na niego kątem oka i widzę, że on również nie wie jak się do tego zabrać.

— Zacząłem pisać, gdy dzieciaki w szkole mi dokuczały — ton jego głosu jest spokojny, przez co mogę wyczuć, że uśmiecha się — poniżały mnie w sposób słowny, jak i cielesny. Byłem wtedy bardzo skrytym chłopakiem. Nikomu o tym nie mówiłem. Po prostu dusiłem wszystko w sobie. Dopiero gdy Colin powiedział, abym przelał wszystko, co czuję na papier... Dopiero wtedy poczułem ulgę — mówi, a ja uważnie wsłuchuję się w jego słowa, które zaczynają mnie hipnotyzować — chcę przez to powiedzieć, że Katy to dziecko bardzo skryte. Ma w sobie coś, czego nie jestem w stanie opisać. Ona wie więcej, niż ci się zdaje.

— Katy to cudowne dziecko. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam... Tego nie da się opisać. — Uśmiecham sie i właściwie nie wiem dlaczego, ale kryształowa łza stacza się po moim poliku.

— Jeśli mogę wiedzieć. Dlaczego Katy zwraca sie do ciebie po imieniu? — pyta ciszej spuszczając wzrok na podłogę i opuszkami palców rysuje jakieś wzorki po dywanie.

— Nie jest moją córką. Jest córką Matthew — szepcze — co nie zmienia faktu, że nie traktuje jej jak rodzonego dziecka. Łączy mnie z nią znacznie więcej czego wcześniej nie dostrzegałam. Łączył mnie jej tata, a mój partner. Zmarł rok temu — kiedy wypowiadam te słowa, ogarnia mnie zaduma.

— Bardzo mi przykro — tym razem patrzy prosto na mnie. Zdobywam się na krok, aby na niego spojrzeć. Widząc jego tęczówki, dostrzegam nie tylko empatię, ale i zrozumienie.

— Kiedy umierał, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Tak bardzo sie bałam, ale chyba sama nie znałam definicji tego słowa. W dniu, gdy zmarł, poczułam strach. Poznałam prawdziwe oblicze życia i zdałam sobie sprawę, że jestem zmuszona radzić sobie sama. Mając obok siebie mamę, czy również mamę mojego ukochanego umierałam od środka. Kobieta, która na świat wyda potomstwo, powinna być szczęśliwa. Ja czułam strach i smutek — słowa same wypływają z moich ust niczym fala bólu, która uwalnia ciężar z mojej klatki piersiowej — pamiętam jak dziś, że jedyne co robiłam, to dzień w dzień leżałam w łóżku, a gdy przychodziła pora jedzenia, schodziłam na dół i spożywałam posiłek. Każda godzina była jak kara. Najgorsze jest to, że zachowałam sie jak egoistka. To Katy straciła ojca. To ja powinnam ją wspierać i to ja powinnam dać jej poczucie bezpieczeństwa.

— To normalne, że teraz tak myślisz. Miałaś przecież prawo do żałoby. To jasne, że byłaś w tak dużym szoku, że nie byłaś w stanie myśleć realnie — delikatnie kładzie dłoń na moim kolanie, a jego dotyk sprawia, że przechodzi mnie dreszcz paraliżujący moje ciało.

— Tak bardzo chciałabym, żeby poczuła się bezpiecznie. Chciałabym, by wreszcie zaczęła być szczęśliwa. Nie mogę patrzeć, jak cierpi, a jeszcze bardziej nienawidzę bezsilności — ocieram łzę wierzchem dłoni, unosząc kącik ust — Matthew zapewnił jej to wszystko. Robił wszystko, aby nie odczuła braku matki i zawsze mu się to udawało.

— Mimo że mała tego nie okazuje, jest szczęśliwa. Wie jak bardzo ją kochasz tylko czuje sie odsunięta na drugi plan. Sam czasem z nią rozmawiam. Wydaje mi się, że jest zazdrosna o jej siostrzyczkę — uśmiecha się ciepło — myślę, że przydałby wam sie dzień spędzony razem albo szczera rozmowa.

Pomóż mi wskrzesić moje serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz