Rozdział 30

2K 85 6
                                    

Owen

Emily jest już przesłuchiwana od jakiejś godziny. Najchętniej wyszedłbym tam i siedział przy niej, choć i tak wiem, że wcale mnie tam nie chce. Ba, ja jestem tego pewien. Stoję tuż przy drzwiach do sali i patrzę przez szybę, próbując coś zrozumieć z ruchu warg. Czy policja naprawdę nie widzi tego, że ona jest już tym zmęczona? Dlaczego nie mogą dać jej chwili wytchnienia? Każdy ruch jej warg jest niepewny i co jakiś czas pokasłuje. Najchętniej przerwałbym całe to przesłuchanie. Siadam obok Katy, która umiera z nudów. Zostałem tylko ja i ona. Mama Emily i pani Patel pojechały do domu na chwilę odpocząć, a Clara i Thomas musieli załatwić sprawy związane z małym Josh'em.

— Kiedy wypuszczą Emily do domu? — pyta cichutko.

— Nie wiem kochanie. Porozmawiam o tym z lekarzem. — Pocieram jej plecki swoją ciepłą dłonią i przytulam ją do siebie.

W ciągu tych kilku miesięcy, gdy Emily była nieprzytomna, połowa rodziny została przesłuchana włącznie ze mną. Na końcu już sam nie wiedziałem, co pytania policji mają wspólnego z atakiem nożownika. Miałem dość ciągłej jazdy na posterunek i tłumaczenia wszystkiego po raz setny zresztą nie tylko ja. Nawet Rose, która powoli zaczyna składać ze sobą słowa, rozumiała o co chodzi. Całe te miesiące była strasznie niecierpliwa. Nikt z nas nie potrafił zastąpić jej Emily.

— Słyszałam, jak rozmawiałeś z babcią. Serio wyjedziesz? — zaczyna niepewnie. W pierwszej chwili nie kontaktuje, o co chodzi, ale po chwili dostaje olśnienia.

— Wyjadę, dopiero wtedy jak Emily dojdzie do siebie. Ale spokojnie. Wrócę za kilka miesięcy. — Całuje ją w głowę.

Przez ten cały czas wydarzyło się coś jeszcze. Prócz tego, że odpuściłem sobie trochę pracę w szkole, dostałem propozycję wyjazdu związanego z rozwijaniem dalszych umiejętności pisarskich. Wysłałem teksty do jednego wydawnictwa i facet był tym tak zauroczony, że stwierdził, że najlepszym pomysłem będzie, jak sam będę przedstawiał swoje dzieła. Nie dałem konkretnej odpowiedzi, wiedząc, że Emily nadal była nieprzytomna. Teraz kiedy się wybudziła, powinienem z nią porozmawiać. Kiedy wychodzą obydwoje policjanci, zrywam się na równe nogi, aby zobaczyć czy Emily śpi. Tak się nie dzieje. Leży w bezruchu jak każdego dnia i uparcie nad czymś rozmyśla. Od wczorajszego wieczora, gdy dałem jej tą karteczkę leży dokładnie w tej samej pozycji.

— Mogę do niej wejść? — Katy staje obok mnie.

— Pewnie kochanie. Tylko nie za długo. — Wzdycham cicho.

Emily

Czuję, jak cały brud ze mnie schodzi. Czuję, jak gula w gardle nagle znika. I tego się właśnie boję. Że to tylko złudzenia. Zeznałam w sprawie ojca Matthew, mimo że wcale nie było to takie łatwe. Nawet nie wiem, czy ci policjanci co kolwiek zrozumieli. Człowiek, który przychodził do mojego domu, okazał się psychopatą. Alex. Przychodził do tego domu, gdy ja i Matthew byliśmy razem. Był tam i był zupełnie innym człowiekiem. Ile oblicz może mieć przeciętny człowiek? Dwa, trzy a może cztery? Skoro może mieć ich tak dużo to ile ja ich mam? Nagle dobiega mnie głos Katy.

— Emily! — Katy wskakuje na moje łóżko, na co lekko się krzywię, czując siarczysty ból. Jej łokieć wbija się prosto w moje żebra. Mimo to staram się uśmiechać.

— Część słoneczko — odpowiadam, głaszcząc jej rączkę.

— Jak się czujesz? — pyta bez zawahania — tylko nie kłam — dodaje od razu.

— Lepiej kochanie. Jest dużo lepiej — troska przemawia przez mój głos, co od razu mnie zdradza.

— Czemu była tutaj policja? — dopytuje ciekawsko, jednak nie naciska.

Pomóż mi wskrzesić moje serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz