Rozdział 16

2K 99 13
                                    

~ miesiąc później ~

Leżę, patrząc w jeden martwy punkt. Nie chcę znać godziny. Nie chcę znać dnia ani jaka jest dziś pogoda. Wszystko wiruje wokół mnie. Czuję się, jakbym to ja w tej właśnie chwili patrzyła przez szkło. Nie. Czuję się, jakby to szkło zmieniało kształt na wszystko, co patrzę. Nagle ucisk roznosi się po mojej klatce piersiowej i zabrania dopływu powietrza. Tonę. Po prostu tonę. Nie mogę złapać powietrza. Moje włosy rozpraszają się w niewyraźnym obrazie, a usta robią się sine i zdrętwiałe. Wypływam na powierzchnię i podciągam kolana pod brodę. Odpłynęłam nie tylko myślami, ale i ciałem. Zdarza mi się to po raz pierwszy od bardzo dawna. Woda kapie z moich mokrych kasztanowych włosów, a oczy są szklane. Te łzy, które popłynęły dzisiejszego wieczora, zniknęły. Kurczowo wdycham powietrze, starając się nabrać go jak najwięcej. Niedługo nadejdzie dzień, który zabije mnie na nowo...

~ Teraźniejszość ~

Emma

— Emily co mam dzisiaj ubrać?! — Katy woła mnie, gdy tylko zakładam ostatni kolczyk.

— Zaraz do ciebie przyjdę kochanie! — odpieram i poprawiam włosy, wracając wzrokiem dużego łazienkowego lustra.

Wychodzę z pomieszczenia i wygładzam sukienkę. Wzdycham cicho, zakładając kosmyk włosów za ucho. Wchodzę do pokoju małej. Najpierw uważnie mi się przygląda, a potem już wie, o co chodzi, więc z powrotem patrzy w telefon, unikając mojego wzroku.

— To dzisiaj prawda? — pyta cichutko — mogę nie iść dzisiaj na badania kontrolne?

Tak — głową i siadam na skrawku jej łóżka — i tak musisz iść na badania.

— Tata nie byłby zadowolony, gdybym nie poszła prawda? — spuszcza wzrok, odkładając telefon na drobny stoliczek.

— Myślę, że nie. Bardzo chciałby, żebyś była zdrowa skarbie — delikatnie ściskam jej rączkę, po czym wstaje.

— Emily?

— Tak? — pytam z troską w głosie.

— Pójdę. Ale tylko dlatego, że tatuś by tego chciał — informuje mnie, patrząc prosto na mnie.

Kiwam tylko głową i wyciągam z szafy bluzeczkę i legginsy. Wszystko układam na łóżko i wychodzę z pokoju. Ostatnie dni były ciężkie. Owen, Alex, Maya, Patrick. Od czasu bójki codziennie rozmawiam z Owenem. Pewnie nie rozmawiałabym z nim, aż tak dużo, gdyby nie to, że przychodzi tu codziennie. Alex zakopał się pod ziemię. Nie rozmawiałam z nim od czasu, gdy przyszedł do mojego domu. Nie dzwoni, nie pisze. Czasem zastanawiam się, czy to nie jest cisza przed burzą, jednak Owen uspokajał mnie jakieś tysiąc razy, że wymyślam. Ma rację, z tym że wymyślam. Tylko problem jest w tym, że są to same czarne scenariusze. Jeśli chodzi o Mayę i Patricka to chyba nie jest najgorszej. Z Mayą odnawiam kontakt, mimo że nie jest to już, to samo co było. Patricka nadal nie trawię i chyba nigdy nie strawię. Wszyscy potrzebujemy czasu, aby oswoić się z ostatnimi wydarzeniami. List, który dostałam od ojca Matthew, był przeterminowany. Miałam pojechać w pierwszą rocznicę, a list otrzymałam później. Długo zastanawiałam się, czy nie jest to jakieś bagno, w które znowu się wplączę. Ostatnio nawet przez myśl przeszło mi, aby pojechać pod ten adres. Stchórzyłam. Za bardzo boję się prawdy.

Stoję nad blatem i smaruje ostatnie kanapki. Kiedy są gotowe, od razu wkładam je na drobny talerzyk. Układam go na stole i zaczynam zaparzać herbatę, która powoli zaciąga się w malutkiej filiżance. Wołam Katy na śniadanie, która idzie o kulach. Wchodzi powoli do kuchni i ostrożnie siada przy stole. Zaczyna jeść z nie spodziewaną niechęcią, co jakiś czas zerka na mnie, jednak staram się udawać, że tego nie zauważam, wstawiając dwie filiżanki herbaty na stole. Minuta za minutą a talerz nie zostaje pusty.

Pomóż mi wskrzesić moje serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz