Rozdział 32

1.8K 87 12
                                    

Emily

— Emily? Kiedy przyjedzie Owen? — głos Katy wypełnia moją głowę.

— Nie przyjedzie. — Wzdycham ciężko i siadam na łóżku.

Obok Katy staje Rose, która bierze do buźki pluszowego słonika. Pewnie dostała go od Owena. Wzdycham cicho i biorę małą na łóżko, a zaraz obok niej siada Katy.

— Czemu nie przyjedzie? — pyta lekko zawiedziona.

— Ma ważniejsze rzeczy do roboty. Nie martw się kochanie. — Całuje ją w czubek głowy.

— Babcia już pojechała do domu. Jesteśmy same. Myślałam, że przyjdzie Owen — marudzi.

— Nie przyjedzie. Trudno — odpowiadam chłodniej, niż zamierzałam. Chce coś dodać, ale powstrzymuje się. Młoda wychodzi z pokoju.

Super po prostu super. Czy nigdy nie może być chociaż raz spokojnie? Albo, chociażby normalnie. To wszystko powoli mnie wykańcza. Mam dość. Mimo że lepiej sypiam to i tak czuję ciągłe zmęczenie. Kładę obok siebie Rose i patrzę w jej duże klonowe oczka. Tylko to pozostało mi po Matthew. Eh... Znowu to robię. Znowu wracam do niego myślami. Nie chce tego, ale i tak wraca. Jak cholerny bumerang.

— Ma — mówi, śmiejąc się — mi — dodaje, machając rączkami.

— Moje kochanie. — Przytulam ją do siebie i wzdycham cicho.

Może faktycznie czas zamknąć ten rozdział na zawsze. Bez rozpamiętywania, porównywania, bezsenności i ciągłego obwiniania się, że mogłam zrobić coś więcej. To prawda ból nadal będzie taki sam. Będę go widzieć na każdym kroku w tym domu. Dlatego najlepszą decyzją będzie sprzedaż tego domu. Katy się to nie spodoba. Ba, ja to wiem. To dom jej ojca, a ja chcę go sprzedać, bo sama nie potrafię sobie poradzić z jego brakiem. Tylko tak raz na zawsze będę mogła przewrócić rozdział, jak kartkę papieru i zamknąć raz na zawsze. Próbuje wykręcić po raz kolejny numer do Owena jednak i tak mnie zlewa i odrzuca każde moje połączenie. "Lepiej będzie, jak o mnie zapomnisz." Dlaczego wszystko ciągle się wali? Chciałabym, aby tu był. Przytulił, ale ja nie miałam odwagi powiedzieć mu, że go kocham, mimo wszystko, co się stało. Mona głupia duma mi na to nie pozwalała. Nie mogłam się ugiąć. Gdy już wszystko się układało, ja wszystko spieprzyłam w jeden drobny mak. Próbuje podnieść się z łóżka, gdy dziecko już śpi i podchodzę do okna. Na dworze jest zimno. Chłodniej niż mogłabym przypuszczać. Wiatr wieje we wszystkie strony i koloruje szarością wszystko, co napotka. Dotykam opuszkiem palców szkła i przymykam oczy. "Gdybyś tu tylko był Owen. Tylko teraz tego potrzebuję." Szepcze głos w mojej głowie. Wychodzę z pokoju i wiem, że powinnam iść do Katy. Wyjaśnić wszystko. Pukam ostrożnie do drzwi i czekam, na jaki kolwiek znak. Nic. Otwieram drzwi i dostrzegam, że gadała z Blake'em. Płakała. Szybko rozłącza rozmowę i nawet na mnie nie patrzy.

— Ej mała co się dzieje? — pytam z troską, podchodząc do niej. Siedzi przy biurku ocierając gwałtownie łzę płynącą po policzku.

— Nic. Zostaw mnie — rzuca ostro, odrzucając moją dłoń.

— Kochanie, porozmawiaj ze mną — szepcze kojącym głosem.

— O czym?! Czego ode mnie chcesz?! — wybucha, wstając ostro od biurka.

— Porozmawiaj ze mną... — zaczynam, starając się zachować spokój.

— Nie. Teraz ty mnie posłuchaj. Nie jesteś moją matką. Nienawidzę cię, rozumiesz? Nie pozwalasz mi mieć taty. Niszczysz wszystko dookoła. To przez ciebie nie ma tu Owena. To przez ciebie wyjechał! - krzyczy na całe gardło, a jej policzki są czerwone, że zdenerwowania.

Pomóż mi wskrzesić moje serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz