Rozdział 36

2K 79 8
                                    

Emily

- Wyglądasz świetnie - słyszę głos za sobą.

- Wcale nie. Nie jest nowa i... - zaprzeczam, prostując się w lustrze.

Odwracam się na chwilę, cicho wzdychając i uśmiecham się lekko w stronę mamy Matthew. Wracam wzrokiem do zwierciadła i zakładam złote kolczyki, które dostałam od Mayi na dwudzieste drugie urodziny. Zawsze prezentują się idealnie. Właściwie pasują do wszystkiego. Po chwili czuję ciepły dotyk na moim ramieniu. Przechodzi mnie lekki dreszczyk, ale mimo to kącik moich ust unosi się ku górze.

- Jakby Katy sprawiała problemy, proszę dzwonić. Zapiekanka jest w lodówce, jakby pani zgłodniała więc można sobie odgrzać. Rose ma ostatnio straszne humorki i rzuca zabawkami po całym domu. Błagam, żeby tylko niczego nie zrzuciła - tłumacze trudząc się lekko z lewym kolczykiem.

- Dziecko nie martw się. Z Katy sobie poradzę, ta mała ma swój charakter, ale nie na tyle ciężki, aby go złamać, co do Rose obiecuje, że wszystko będzie na miejscu. No już niczym się nie przejmuj - pokrzepia mnie.

Kiwam lekko głową, po czym wymijam kobietę, idąc do łazienki. Staje przed lustrem i pierwszy raz od dawna doprowadzam się do stuprocentowego porządku. Układam włosy tak, że spokojnie spoczywają na ramionach mojej sukienki. Tę zaś kupiłam sobie, gdy byłam z Clarą w mieście. Czarna z delikatną koronką a niektórych miejscach. Uwielbiam w niej to, że idealnie podkreśla kształt talii i podkreśla lekko nogi. Maluje usta czerwoną pomadką i podkreślam oczy maskarą. Wzdycham cicho, widząc siebie w pełnej okazałości. W pierwszej chwili zastanawiam się, czy to lustro, aby na pewno pokazuje mnie. Analizuje każdy zarys mojej szczęki i nie poznaję własnej siebie. Kręcę głową z niedowierzaniem i wypuszczam wcześniej wstrzymywane powietrze. Kiedy dzwoni dzwonek do drzwi, moje serce wywija koziołka. Dawno nie czułam takiego stresu. Przecież to tylko Owen do licha. Jeszcze raz wyprostowuje sukienkę i wychodzę z łazienki.

- Emily! Kiedy... - woła Katy, a kiedy wychodzi z pokoju, nagle przystaje - wow - patrzy na mnie z podziwem - wyglądasz jak księżniczka - stwierdza po chwili namysłu.

- Oj mała bez przesady - całuje ją w głowę i zabieram torebkę ze stołu z salonu.

 Oblewa mnie fala gorąca, a moje nogi wręcz wlewają się w podłogę. No już. Będzie dobrze. Idę w kierunku drzwi i chwytam za klamkę, biorąc głęboki oddech.

- O wow - Owen prostuje się, wyrazie mierząc mnie z góry do dołu - wyglądasz ślicznie - Witam rumieńce na twarzy.

- Ty też niczego sobie - uśmiecham się szeroko z rozgrzanymi policzkami.

Owen ma na sobie czarną flanelową koszulę i czarne dżinsy przypięte czarnym paskiem z żelazną klamrą. Krzyżuje nasze spojrzenia jakby w jakimś transie, a ja wręcz czuję jak pożera mnie wzrokiem, co idzie razem w parze z miękkimi nogami. W prawej ręce trzyma bukiet czerwonych róż. Dosłownie bukiet. Jest ich chyba ze czterdzieści.

- To dla ciebie - mówi, wybudzając się z transu. Odbieram od niego bukiet, a za mną staje pani Patel. Odbiera ode mnie bukiet i chyba zanosi go do wazonu, bo znika mi z pola widzenia.

- To my idziemy! - wołam, po czym zamykam drzwi.

Puszcza mnie przodem, gdy otwiera furtkę i również otwiera mi drzwi od samochodu. Gdy znajduje się na miejscu kierowcy, bez wahania rusza z posesji zostawiając mały obłoczek dymu.

- Tak więc gdzie nas zabierasz? - pytam z zainteresowaniem.

- Niespodzianka - odpowiada tajemniczo, skupiony na drodze.

Pomóż mi wskrzesić moje serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz