Rozdział 13

2.1K 113 40
                                    

Zachęcam do przeczytania notatki na dole. Dotyczy to was wszystkich kochani jak i mojej przyszłości tutaj.

***

Owen


— Dzień dobry dzwonie do pana w sprawie żony. — Słyszę głęboki męski głos, który od razu rozpoznaje. Policjant, z którym ostatnio rozmawiałem.

— Dzień dobry. Coś się wyjaśniło? — pytam, lekko odchodząc od tłoku na lotnisku.

— Pańska żona po kilku godzinnych przesłuchaniach przyznała się, że złożyła fałszywe zeznania. Chciałbym, aby przyjechał pan podpisać odpowiednie papiery i jest pan wolny — odpiera, pokaszlując lekko do słuchawki.

— Dobrze zjawię się jak najszybciej — potwierdzam, po czym rozłączam połączenie.

— Stary z kim rozmawiałeś? — słyszę za sobą Colina.

— Potem ci powiem, muszę jechać — zamykam go w męskim uścisku i rozmierzwiam mu włosy, po czym biegnę do samochodu.

Nie wiem, czy może istnieć lepsza wiadomość niż ta, którą usłyszałem przed chwilą. Czuję się tak, jakbym otrzymał najlepszą informację tego dnia, przecież było ich dużo. Mój kumpel znowu nie ma doła i rozwiązał się znów ze swoją byłą, a ja zaczynam wszystko od początku. Teraz nic nie stoi mi na przeszkodzie do rozwodu, a nie zostało już dużo czasu. Przecież Amanda podpisała papiery. Mimo że mam wrażenie, że już po wszystkim i tak wiem, że to początek wszystkiego. Znam Amandę i wiem, że ma jeszcze jakieś asy w rękawie. Zawsze je miała. Przecież na tyle już zdążyłem ją poznać, że wiem, że nie odpuści. Wsiadam do samochodu i natychmiast ruszam z lotniska, zapominając kompletnie o tym, że mój przyjaciel i jego dziewczyna nie mają żadnej podwózki. Uśmiecham się pod nosem, zmieniając stacje w radiu. Uchylam boczną szybę i czuję, jak wiatr przedostaje się przez nią delikatnie, rozczochrując moje włosy. Czuję się jak dziecko, które w tej chwili wygrało jakąś zabawę. Parkując pod posterunkiem, biorę głęboki oddech, aby się uspokoić i wysiadam bez zastanowienia. Idąc w kierunku dużego budynku, przez przypadek wpadam na jakąś kobietę. Przepraszam ją pospiesznie i wchodzę do środka, przytrzymując drzwi jakiemuś facetowi, który ma zawalone ręce jakimiś kartonami.

— Dzień dobry — witam się z policjantem, którego napotykam, gdy wychodzi z pokoju przesłuchań.

— Ach... To pan — wzdycha i podaje mi niezdarnie papiery — proszę to podpisać — podaje mi twardą teczkę, na której mogą oprzeć kartkę i bezwahania podpisuje ją.

— Proszę — mówię z szerokim uśmiechem.

— Pana żona chciała się jeszcze z panem zobaczyć. Macie pięć minut — mówi znudzony i wpuszcza mnie do środka.

Siadam naprzeciwko niej, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy. Sam zastanawiam się, czego ona jeszcze ode mnie chce. Siedzi jak robot zupełnie nie przypominając kobiety, która jeszcze kilka dni temu stała pod moim domem i próbowała dopiąć swego.

Pomóż mi wskrzesić moje serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz