Rozdział 17

2.1K 94 11
                                    

Emma

Mija dokładnie tydzień od ostatnich wydarzeń. Czasem miałam wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Momentami wszystko wraca do szarej rzeczywistości, która boli coraz mniej. To, że boli coraz mniej, oczywiście nie znaczy, że całkiem przestaje boleć. Katy wreszcie wraca do normalnej sprawności. Dni są coraz zimniejsze, co oznacza, że zima nadeszła szybciej niż się spodziewałam. Śnieg pada w niedużych ilościach, co nie znaczy, że nadal nie mam nadziei, że spadnie go więcej. Aktualnie spaceruje po jednym z najbardziej ruchliwych chodników. Ciepły płaszczyk otula mnie swoim materiałem, a szal owija moją szyję, ogrzewając ją. Napawam sie rześkim powietrzem i przemierzam przez rząd sklepów. Wszyscy szykują się na nadchodzące święta. Po raz kolejny odczuwam tęsknotę. Nie dlatego, że są święta i boję sie samotności. Odczuwam ją dlatego, że nigdy nie przeżyłam świąt z Matthew. Układam kosmyk włosów za ucho i staję w jednej z szyb. Za szybą znajduje się para kupująca prezenty świąteczne dla dzieci. Tulą sie do siebie, a pociechy non stop pokazują na śliczne zabawki. Wchodzę do środka i opuszkami palców przejeżdżam po półkach. Każdej drobnej rzeczy przyglądam sie z zainteresowaniem. Nagle czuje silne uderzenie. I nie. Spokojnie nie spadł na mnie żaden karton. Ciepły dotyk na mojej tali i gorący jak ogień oddech owiewa moją szyje.

- Dzień dobry pani - Owen mówi rozbawiony - nie wiedziałem, że jestem, aż tak wygodny.

- Ja... Owen? - Zrywam sie z jego objęć jak poparzona - co ty tu robisz? - pytam zdezorientowana i czerwona naraz.

- Kupuje prezenty - mówi i lekko się cofa. Chce go ostrzec, ale zanim to robie wpada na dużą choinkę.

- Właśnie o tym miałam ci powiedzieć - śmieję sie w głos, widząc go w choinkowych łańcuchach i bombkach, które turlają się na wszystkie strony w sklepie.

- Widze, że para zakochanych wariuje w sklepie. - Gwizda obcy mężczyzna, w czarnym kapeluszu - mógłbym zrobić państwu zdjęcie?

- Pewnie, że tak - Owen zgadza sie, zanim daje ostateczną odpowiedź i ciągnie mnie w swoją stronę.

Facet robi nam zdjęcie, a Owen przylega do mnie całym ciałem. Czy on właśnie potwierdził temu fotografowi, że jesteśmy parą? Robi sobie z tego żarty cały czas, śmiejąc się pod nosem. Mężczyzna daje nam jedno zdjęcie do ręki, a drugie zabiera dla siebie, mówiąc, że jest to idealne zdjęcie świąteczne.

- Idiota - pukam go lekko pogłowie.

- Pudel - przekomarza sie, rozmierzwiając mi włosy. Super. Po prostu super.

- Układałam je godzinę! - burczę po chwili, wybuchając chichotem.

- Ta na pewno. A wiesz, ile ja sie natrudziłem, aby wpaść w te choinkę? - rozbawiony porusza brwiami.

- Wpadłeś w nią przypadkowo! - unoszę ręce, jakby to było oczywiste.

- Z twoją pomocą - dodaje.

- Dlaczego z moją? - pytam zaciekawiona.

- Bo zrobiłaś na mnie anielskie wrazenie - Mówi, a ja nie wiem co robić. Czy sie rumienić, czy jednak zostawić to bez komentarza.

- Boże, Owen - jęcze bojąc sie, że zaraz sie roztopie mimo chłodu na dworze.

- No co?! - pyta ucieszony jak dziecko.

- Pomóż mi wybrać prezent dla Katy. - Popycham go w stronę regału z zabawkami.

Zaczyna przebierać półki co po chwilę, rzucając jakiś żart. Nagle wyciąga z półki śmieszne różowe okulary z dużym nosem. Sklepikarki sie na nas patrzą, jednak on ma to gdzieś. Robi z siebie błazna, a ja ledwo powstrzymuje śmiech.

Pomóż mi wskrzesić moje serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz