- Nie wiemy co to jest ani kto to przysłał. - powiedział od razu Newt, gdy wyjaśniłyśmy mu całą sytuację.
Być może w fiolkach, które Teresa miała w kieszeni znajdywał się lek. Nie mieliśmy co prawda pewności, ale można było spróbować.
- To go może zabić. - dodał blondyn.
- I tak umiera... - wtrącił Thomas. - Spójrz, może być gorzej?
Wszyscy zerknęliśmy na leżącego i przywiązanego do łóżka Alby'ego. Jego żyły podobnie jak i u Ben'a stały się czarne, a oczy były pełne szaleństwa.
- Możemy chociaż spróbować. - podeszłam do Newt'a.
Blondyn spojrzał na mnie, a potem z powrotem na Alby'ego.
- Newt... - położyłam mu rękę na ramieniu. - Wiem, że to twój przyjaciel. Jak nas wszystkich zresztą. Ale jeśli to coś może go uzdrowić...
- To może go też i dobić. - przerwał mi.
- Wiem, ale co jeśli nie? - odparłam. - On umiera i to w dodatku w męczarniach. To coś może go uratować, a jeśli nie... - urwałam na chwilę po czym kontynuowałam. - To przynajmniej może skrócić jego męki.
Newt przez dłuższy czas nic nie mówił. Patrzył tylko smutnym wzrokiem na przyjaciela, zastanawiając się co powinien zrobić. To była trudna sytuacja i doskonale o tym wiedziałam, ale uważałam, że jednak jest warto spróbować.
- Dobra. - odparł po chwili blondyn. - Zrób to. - dodał i podał mi strzykawkę.
Wzięłam ją i podeszłam do rannego. Zerknęłam jeszcze raz na pozostałych i już miałam wbijać ją w pierś Alby'ego, gdy nagle ten się zbudził i złapał mnie za koszulkę.
- Nie powinno cię tu być! - krzyknął, a pozostali podbiegli by pomóc mi się uwolnić.
- Trzymajcie go! - zawołał Newt.
- Nie powinno was tu być! - ciągle krzyczał.
- Dajcie strzykawkę! - zawołałam i w tej samej chwili Teresa wbiła wspomniany przedmiot w pierś Alby'ego.
Chłopak od razu opadł na łóżko i zaczął o wiele spokojniej oddychać.
- Podziałało... - powiedział po chwili zszokowany Jeff.
- Od tej pory nie spuszczajcie go z oka. - wtrącił Newt i spojrzał na uzdrowiciela, który mu tylko przytaknął.
Po kilku minutach do leczniczy wszedł Gally co przykuło uwagę nas wszystkich. Jednak zachowywał się jakoś inaczej. Miał nieco łagodniejszy wyraz twarzy, a jego głos również brzmiał nieco łagodniej czy może raczej smutniej. Przyznam szczerze, że w tamtej chwili zrobiło mi się go szkoda.
- Słońce zachodzi... - powiedział w stronę Thomas'a. - Idziemy.
Dopiero teraz sobie przypomniałam, że Thomas niestety musiał spędzić jedną noc w naszym więzieniu. Bez jedzenia w dodatku.
Brunet nie protestował. Zerknął na mnie po raz ostatni i wyszedł z Gally'm na zewnątrz.
*THOMAS*
Miałem wielką nadzieję, że te całe serum pomoże Alby'emu. W głowie wciąż miałem mętlik. Cały czas się zastanawiałem co znaczą słowa: "Program jest dobry".
W dodatku myśl, że pracowałem dla ludzi, którzy nas tu wsadzili, dobijała mnie jeszcze bardziej.
Zbyt wiele rzeczy działo się w ciągu ostatnich dni. W sumie nawet nie dziwiłem się Gally'emu. Po moim pojawieniu, wszystko zaczęło się mieszać i prawdopodobnie dlatego tak mnie nie znosił. Postanowiłem jednak się go o to dopytać więc zapytałem wprost:
- Ej, co ty do mnie masz?
- Odkąd się zjawiłeś, wszystko się psuje... - odpowiedział. A więc jednak zgadłem. - Najpierw Ben, potem Alby, a teraz dziewczyna. Nie wspominając już nic o Tessie.
- Co masz na myśli? - spytałem od razu, zatrzymałem się i spojrzałem na niego.
- Widać, że się znacie. - powiedział. - I nie zaprzeczaj.
Nic nie odpowiedziałem.
- Jeszcze nie widziałem, żeby broniła kogoś obcego. Doskonale wiem, że jest nie ufna, a z tobą było inaczej. - mówił. - Zależy jej na tobie... W dodatku zdaje się, że tobie na niej również. Więc nie zdziwi mnie też fakt, że pewnie znaliście się przed tym wszystkim. - wskazał na Strefę. - I być może łączyło was coś więcej. - dodał i uśmiechnął się chytrze na co tylko pokręciłem głową i wszedłem do celi, którą otworzył.
- Gally... - położyłem rękę na kracie, którą zamykał. - Wiesz, że nie zostaniemy tu na zawsze, prawda? - zmieniłem temat i spojrzałem mu w oczy.
Strefer jednak nic nie odpowiedział tylko spojrzał na mnie ostatni raz i zostawił mnie samego w ciemnościach.
CZYTASZ
Streferka (PL)
Fanfiction"Sądzili, że ich zdradziłam. Ja jednak uważałam inaczej. Postawiłam na swoim i byłam z tego dumna. Wiedziałam co mnie czeka, ale i tak to zrobiłam, zresztą tak jak każdy by to zrobił na moim miejscu. Zrobiłam to by chronić ukochaną osobę i wcale teg...