Rozdział 24

1.6K 53 9
                                    

*TESSA*

Po kilku długich minutach zgubiliśmy ludzi z DRESZCZu i znaleźliśmy kryjówkę przed burzą piaskową w starym centrum handlowym.

Gdy opanowaliśmy nieco emocje, Thomas opowiedział nam o wszystkim co widział wraz z Aris'em.

- DRESZCZ chce czegoś co mamy w sobie. - mówił Tom. - W naszej krwi. Musimy wiać najdalej jak się da.

- Dobra... - Newt przerwał kilkuminutową ciszę. - Jaki masz plan? - spytał bruneta na co on tylko wzruszył ramionami. - Bo jakiś masz...?

- Tak. - odparł Tom, chociaż wiedziałam, że skłamał. Newt zresztą też to odkrył.

- Poszliśmy za tobą, a teraz mówisz, że nie masz pojęcia dokąd iść ani po co? - blondyn podszedł do Thomas'a.

- Ej, spokojnie. - wtrąciłam. - Najważniejsze, że nas stamtąd wyciągnął. - podeszłam do nich. - Znajdziemy jakieś wyjście, jak zawsze... - chciałam dodać coś jeszcze, ale po chwili zrobiło mi się słabo i prawdopodobnie bym upadła, gdyby Thomas mnie nie złapał.

Wziął mnie na ręce i posadził troszkę dalej, po czym sam klęknął obok, podobnie jak i pozostali.

- Nic ci nie jest? - spytał zmartwiony Minho.

- Spokojnie, jeszcze nie raz ci dokopię. - zaśmiałam się lekko co reszta odwzajemniła.

- W to nie wątpię. - odparł Azjata z uśmiechem.

- Lepiej już? - wtrącił Tom na co tylko skinęłam głową.

- Nic mi nie jest, nie martw się. - zerknęłam na niego.

- Co oni ci zrobili? - dodał Newt.

- Nie wiem... - szepnęłam. - Nie jestem pewna. Robili jakieś dziwne badania... - dotknęłam ręką szyi. - Przez większość czasu byłam w śpiączce. A po tym... Jak złapali mnie, gdy do ciebie pobiegłam... - spojrzałam na Thomas'a. - Myślałam, że mnie zabiją, ale powiedzieli, że jeszcze jestem im potrzebna żywa... - dodałam.

- O co w tym wszystkim chodzi do cholery? - Minho spojrzał po wszystkich.

- Nie wiem. - odparł mu Tom. - Ale musimy się tego wreszcie dowiedzieć.

- Dokąd mamy iść? - wtrącił Newt.

- Chwila... - odezwał się nagle Aris. - Janson mówił, że w górach ukrywają się jacyś ludzie... - spojrzał na pozostałych. - To ruch oporu, albo armia.

- Prawe Ramię. - dodał Thomas. - Jeśli są wrogami DRESZCZu... Może nam pomogą. - spojrzał na Newt'a.

- Ludzie... - powiedział blondyn. - W górach... Ludzie z gór. To twój plan?

- Lepiej taki niż żaden. - wtrąciłam.

- To nasza jedyna szansa. - dodał Tom.

- Hej, zobaczcie! - odezwał się nagle Winston i poprosił Minho by przyświecił na coś latarką.

Z pomocą siostry wstałam i podeszłam we wskazane miejsce.

Na piasku były ślady butów i to świeżych.

- Ktoś tu był... - powiedział Winston.

***

Gdy już nieco nabrałam sił postanowiliśmy się troszkę rozejrzeć po tym budynku. Znaleźliśmy po drodze jakieś cieplejsze ubrania - kurtki, bluzki, bluzy, a nawet buty. Kilka latarek plecaków i inne rzeczy. Wzięliśmy to co najpotrzebniejsze.

Minho i Thomas poszli się rozejrzeć, a my mieliśmy tu na nich poczekać.

Znalazłam sobie jakąś cieplejszą kurtkę. Była troszkę przyduża, ale lepsza taka niż żadna.

Dziwiło mnie jednak chwilowe zachowanie Thomas'a. Momentami zachowywał się tak, jakby starał się mnie unikać. Nie wiedziałam jednak dlaczego. Chciałam z nim o tym porozmawiać, ale zdecydował się iść z Minho. Jednak ja mu i tak nie odpuszczę. Dowiem się o co chodzi, prędzej czy później.

- Hej... - Teresa dosiadła się do mnie. - Trzymaj, napij się. - podała mi butelkę z wodą. - Znaleźliśmy trochę w kantorku. - wskazała na wymienione miejsce. - A trochę udało się zabrać strażnikom.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się blado.

- Lepiej ci? - spytała zmartwiona.

- Tak. - westchnęłam. - Na tobie też prowadzili te dziwne badania?

- Tak, ale i nie tylko to.

- Co masz na myśli?

- Możliwe, że spróbowali mi zwrócić część wspomnień...

- Pamiętasz coś więcej?

- Wspomnienia zaczynają wracać, ale są jeszcze niewyraźne... - mówiła, ale naszą dalszą rozmowę przerwał czyjś krzyk.

- Uciekajcie!! - krzyczał Minho i biegł w naszą stronę z Thomas'em.

No cudnie, co oni znowu odwalili?

- Co zrobiliście? - spytałam niepewnie.

- W nogi! - Tom podbiegł, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.

- Tom o co... - zaczęłam, ale urwałam, gdy usłyszałam jakiś skrzek. Odwróciłam się i zobaczyłam jak jakieś ludziopodobne stwory biegną w naszą stronę. Zdaje się, że to byli ci cali Poparzeńcy. - O cholera...

Nie zadawałam już więcej pytań tylko razem z pozostałymi ruszyliśmy biegiem przed siebie.

O dziwo te stwory były naprawdę szybkie i w dodatku znikąd pojawiały się kolejne. Wbiegliśmy po schodach i ruszyliśmy kolejnym korytarzem, gdy nagle znikąd wyskoczył kolejny Poparzeniec i przewrócił mnie i Newt'a.

Poleciałam kilka kroków w tył, a stwór rzucił się na blondyna i próbował go... Pogryźć? A może raczej... Zjeść.

Chwyciłam pręt, który leżał obok mnie i zdzieliłam nim stwora przez głowę. Z pomocą przyszedł też Thomas i zepchnął Poparzeńca ze schodów, a po chwili dalej ruszyliśmy biegiem za pozostałymi.

Niestety prędzej czy później musieliśmy trafić w jakiś ślepy zaułek i tak właśnie się stało w tej chwili. W korytarzu, w którym się znajdowaliśmy były tylko jedne drzwi, których w dodatku nie mogliśmy otworzyć. Dopiero po kilku chwilach Patelniakowi udało się je wyważyć. Zdawało się, że wszyscy wyszliśmy z tego cało, ale tak nie było.

Poparzeńcy zdążyły złapać Winstona i nieźle go poszamotali, ale udało nam się go cudem wyciągnąć, a później, zabarykadować drzwi.

Dalsza ucieczka nie miała sensu więc zaszyliśmy się gdzieś na uboczu i postanowiliśmy tam przeczekać atak stworów.

Streferka (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz