Rozdział 28

1.4K 58 6
                                    

Cóż... Totalna wtopa. Złapali nas, związali i powiesili nogami do góry nad jakąś dziurą znajdującą się w budynku. Świetnie, po prostu świetnie.

- Doskonały plan, Thomas. - odezwał się Minho. - Posłuchajmy co powie... - naśladował bruneta. - Świetnie nam poszło.

- Zamknij się, Minho. - brunet wszedł mu w słowa i pokręcił głową.

- Mogło być gorzej... - westchnęłam.

- Doprawdy? - wtrącił Minho.

- Noo... - spojrzałam na niego. - Mogli związać ciebie i mnie razem.

- Fakt. - poparł mnie Azjata. - Tego bym nie zniósł.

- Ja też.

- Jeszcze możemy to zmienić. - wtrącił Jorge, który podszedł do nas.

- Miej trochę litości, chłopie. - spojrzałam na niego błagalnie.

- To się okaże. - powiedział z uśmiechem. Bawiła go moja mini kłótnia z Minho.

- Czego chcecie? - spytał Thomas.

- Dobre pytanie. - czarnoskóry stanął na przeciwko bruneta. - Moi ludzie chcą was odsprzedać DRESZCZowi. Brak im ambicji.

- Ale tobie nie? Ty jesteś inny? - przerwałam mu. - Chcesz się jakoś dogadać? - mężczyzna uśmiechnął się.

- Próbuj dalej. - zaśmiał się.

- Krew napłynęła mi do mózgu... - wtrącił Minho. - Albo ten gość bredzi. - dodał na coś się lekko zaśmiałam.

- Mówcie co wiecie o Prawym Ramieniu. - nie zwrócił uwagi na słowa Azjaty.

- Podobno to duchy. - odezwał się Newt.

- Przypadkiem w nie wierzę. - Jorge wzruszył ramionami. - Zwłaszcza, gdy je słyszę jak gawędzą w Eterze. Powiedzcie co wiecie... - mówił i położył rękę na dźwigni, która kontrolowała liny, na których wisieliśmy. Jeśli za nią pociągnie, opadniemy w dół. - To może się dogadamy.

Wymieniłam z Thomas'em niepewne spojrzenia.

- Nie wiemy wiele... - powiedział brunet co się nie spodobało Jorge, bo pociągnął za dźwignię, a my z krzykiem opadliśmy nieco w dół. - Dobra już, dobra. - zawołał Tom wymachując przy tym rękoma. - Ukrywają się w górach... Zaatakowali DRESZCZ i odbili dużą grupę. To wszystko.

Jorge chciał coś powiedzieć, ale nie było mu to dane, bo jeden z jego ludzi - który prawdopodobnie nie ufał własnemu szefowi - mu przerwał.

- Co robisz? - spytał.

- Nawiązujemy znajomość. - wskazał na nas Jorge. - Skończyliśmy. - uśmiechnął się.

- Zaczekaj. - wtrącił Tom. - Więc nam nie pomożesz?

Sądząc po jego reakcji zdawało się, że Jorge nie ufał własnym ludziom.

- Nie martw się, romano. - powiedział. - Wrócicie, gdzie wasze miejsce. - dodał i wyszedł z tamtym człowiekiem, a my zostaliśmy sami z wielkimi znakami zapytania w głowach.

Gdy wyszli nie marnowaliśmy czasu. Obmyśleliśmy szybki i najprostszy plan. Z tego powodu, że wisiałam na przodzie byłam jego częścią główną.

Plan był taki: Minho miał mnie huśtnąć na tyle mocno bym mogła dosięgnąć dźwigni, uwolnić się, a później pozostałych.

Zaczęliśmy więc działać. Tom złapał mnie za rękę przyciągnął do siebie po czym pchnął mnie do Minho, który złapał mnie w pasie. Czułam się jak piłka.

- No, wreszcie się mogę na tobie wyżyć. - zaśmiał się Azjata.

- Tylko się streszczaj. - odpowiedziałam tym samym.

Po chwili strefer pchnął mnie przed siebie. Jednak za słabo, bo nie udało mi się dosięgnąć dźwigni.

- Coś słabo ci idzie. - zakręciłam się jak na karuzeli. - Postaraj się bardziej.

Thomas złapał mnie ponownie za rękę, a później ponownie podał do Minho.

- Dalej, Minho. - odezwał się Newt.

Azjata spróbował jeszcze raz. Już prawie się udało. Tknęłam delikatnie dźwigni, ale to wciąż było za słabo by móc się jej chwycić. Dopiero za trzecim razem mi się udało.

Pociągnęłam za dźwignię i wylądowałam na ziemi w przeciwieństwie do reszty, bo oni opadli jeszcze bardziej w dół. Zaśmiałam się widząc ich w tamtej pozycji. W dodatku ich miny były bezcenne. Jednak szybko się opanowałam, uwolniłam się i pomogłam się wydostać reszcie.

Uwolniłam najpierw Thomas'a i Newt'a, bo oni znajdowali się najbliżej. Gdy razem uwalnialiśmy pozostałych nagle w głośnikach rozległ się głos Janson'a. Znaleźli nas. Musieliśmy się śpieszyć.

Po kilku minutach, gdy już reszta była wolna ruszyliśmy w stronę wyjścia jednak zablokował nam je jeden z ludzi Jorge. Był to ten typek, który jak się zdawało w ogóle nie ufał swojemu szefowi. Najgorsze jednak było to, że miał w ręce broń. Ta sytuacja przypomniała mi moment, w którym zginął Chuck. Nie chciałam stracić kolejnej bliskiej mi osoby. Nie tym razem.

- Nie chcemy kłopotów. - Thomas odezwał się jako pierwszy. - Chcemy tylko stąd wyjść.

- Czyżby? - uśmiechnął się facet po czym zwrócił się do radia, które trzymał w drugiej ręce. - Janson? Mam ich, już idziemy. Nie strzelajcie. - no i już wiadomo kto wezwał tu DRESZCZ. - Idziemy. - dodał i podszedł, a Thomas to wykorzystał i chwycił broń mężczyzny.

Przez chwilę się szamotali i przeciwnik przegrywał, a my moglibyśmy uciec, ale tak się nie stało. Wróg okazał się być silniejszy i po chwili znowu celował do nas z broni. Zaraz potem rozległ się huk strzału. Przed oczami miałam martwe ciało Chuck'a. Szybko odgoniłam to wspomnienie i podbiegłam do bruneta. Na szczęście nie był ranny. Nikt z nas nie był, za to ciało wrogiego faceta opadło na ziemię. Okazało się, że to tamta, nieznajoma dziewczyna go zastrzeliła. Zdziwiłam się nieco, ale najważniejsze było to, że wciąż żyjemy.

- Chodźcie, szybko! - zawołała.

Zerknęliśmy na Thomas'a i po chwili pobiegliśmy za brunetką.

Streferka (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz