Rozdział 13

1.6K 77 25
                                    

*THOMAS*

Siedziałem w tym dole kilka dobrych minut, gdy nagle usłyszałem jakiś szczęk i światło pochodni, które z każdym krokiem zbliżało się do mnie.

- Kto tam? - spytałem od razu.

- To ja. - odparł z lekkim uśmiechem Chuck.

- Przepraszam. - złagodniałem.

- Masz... - podał mi kilka kromek chleba. - Najedzony lepiej pobiegniesz. - dodał i usiadł obok mojej celi.

- Dzięki, Chuck. - spojrzałem na chłopca i zacząłem jeść.

Nawet sobie nie zdawałem sprawy jak bardzo byłem głodny.

Zerknąłem na chłopca, który teraz bawił się czymś w ręku.

- Co tam masz? - spytałem zaciekawiony na co on pokazał mi niewielką figurkę wyrzeźbioną z drewna. - Ooo, świetnie ci wyszło. - powiedziałem całkiem szczerze. - Dla kogo to? Dla Tessy? - spytałem z uśmiechem co on oczywiście odwzajemnił.

- Tessie zrobiłem przywieszkę do naszyjnika w postaci wróbelka. - odparł wciąż się uśmiechając. - Bardzo jej się spodobał i powiedziała, że nigdy go nie zdejmie. - dodał.

- Jestem tego pewien. - poparłem go i również się uśmiechnąłem.

- To dla moich rodziców. - chłopiec posmutniał nieco.

- Pamiętasz ich? - spytałem.

- Nie... - odparł smutnie. - Ale muszę ich mieć... Gdziekolwiek są, pewnie tęsknią. Ja nie tęsknie, bo ich nie pamiętam. - mówił chociaż wiedziałem, że jest inaczej. - Tessa obiecała mi pomóc ich znaleźć, gdy już stąd wyjdziemy... - uśmiechnąłem się lekko. - Pomożesz nam? - spojrzał na mnie.

- Oczywiście. - skinąłem głową.

Chuck odwrócił głowę w stronę wrót i otarł lekko oczy. Domyśliłem się, że pewnie ociera łzy. Był bardzo dzielny. To przecież tylko dziecko, a przeszedł już tak wiele.

- Myślisz, że co tam znajdziecie? - wskazał na labirynt.

- Nie wiem... - odparłem na co chłopiec nieco posmutniał. - Ale jeśli jest wyjście, to je odszukamy. - dodałem od razu.

- Tessa też tak mówi. - spojrzał na mnie. - Bardzo cię lubi i wierzy w to, że dzięki tobie stąd wyjdziemy. - mówił, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. - Przyznaj, że też ją lubisz. - uśmiechnął się znacząco na co się zaśmiałem. - No przyznaj.

- Niech ci będzie. - uśmiechnąłem się. - Tak, bardzo ją lubię.

- Ona zasługuje na szczęście. - mówił chłopiec. - Jest dla mnie jak siostra... Thomas... Jeśli coś się stanie... Obiecasz mi, że się nią zajmiesz? - spytał nagle co mnie bardzo zdziwiło.

- Chuck... Co miałoby się stać? Wyjdziemy stąd wszyscy, zobaczysz. - wziąłem chłopca za rękę. - Znajdziemy twoich rodziców i wszystko się dobrze skończy.

- Ci ludzie nam na to nie pozwolą. - przerwał mi. - Nie pozwolą nam na to. Jeśli prawdą jest to, że ty, Tessa i Teresa tam pracowaliście, to tylko wy możecie nas uwolnić od tego wszystkiego.

- I tak będzie, zobaczysz.

- Ale obiecujesz?

- Chuck...

- Obiecaj, że się nią zajmiesz!

Tak samo jak i Chuck miałem łzy w oczach. Chciałem powiedzieć coś, co pocieszyło by i jego, i mnie, ale słów mi zabrakło.

- Obiecuję. - odparłem po chwili i spojrzałem mu w oczy. - Zajmę się wami. - wyróżniłem ostatnie słowo.- Bo wyjedziemy stąd wszyscy i razem  przez to przejdziemy.

Mój towarzysz jednak nic więcej nie powiedział. Po chwili jednak podał mi swoją figurkę.

- Dlaczego mi to dajesz? - spytałem lekko zdezorientowany.

- I tak nie pamiętam rodziców... - powiedział. - Jak znajdziesz wyjście to mi oddasz... A teraz prześpij się. - dodał i odszedł.

Popatrzyłem na figurkę i po chwili zawołałem Chuck'a z powrotem. Po kilku chwilach chłopiec był już przy mojej celi. 

- Daj rękę. - poprosiłem i po chwili strefer to zrobił. Oddałem mu jego dzieło i powiedziałem: - Sam im to dasz. - spojrzałem mu w oczy. - Wyjdziemy stąd. Wszyscy. Obiecuję. - dodałem.

Chłopiec patrzył mi w oczy dzięki czemu mogłem dostrzec jego łzy.

- Na mały palec? - zapytał i pokazał mały palec.

- Na mały palec. - przytaknąłem i splotłem nasze palce.

Streferka (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz