Rozdział 27

1.5K 55 27
                                    

W dalszą drogę ruszyliśmy z samego rana. Było strasznie gorąco. Pozdejmowaliśmy kurtki, ale to na niewiele się zdało. W dodatku powoli zaczynało nam brakować wody. Przemaszerowaliśmy tak kilka dni aż do pewnej nocy. Thomas obudził nas mówiąc, że w oddali widać jakieś światło. Mieliśmy tylko nadzieję, że to nie jest DRESZCZ. Po chwili zaczęła się okropna burza więc i tak nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy pobiec w kierunku budynku.

Biegliśmy ile sił w nogach. Nie było to łatwe, bo po tak długich wędrówkach byliśmy strasznie osłabieni i wychudzeni.

Już praktycznie dobiegaliśmy do drzwi, gdy nagle między mną, a Thomas'em i Minho strzelił piorun. Całą naszą trójkę wybiło w trzy różne strony. W uszach słyszałam tylko pisk. Newt szybko do mnie podbiegł i pomógł mi wstać.

- N... ci..ie..jest? - praktycznie go nie zrozumiałam, ale się domyśliłam o co mu chodziło.

Pokręciłam tylko głową i spojrzałam na Thomas'a, który teraz podbiegł do nieprzytomnego Minho.

Razem z Patelniakiem podnieśli go i razem wbiegliśmy do wnętrza budynku.

- Minho... - podeszłam do Azjaty.

- Dalej, Minho, obudź się. - dodał Patelniak.

W tamtej chwili strasznie się bałam, że możemy stracić kolejnego przyjaciela, ale na szczęście tak się nie stało, bo po kilku chwilach Azjata się obudził.

- Co się stało? - spytał zdezorientowany. - Czy ktoś mi robił sztuczne oddychanie? - dopytał na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.

- Nie, ale trafił cię piorun. - odparłam z uśmiechem.

- I tylko tyle? - dodał na co ponownie się zaśmialiśmy.

Pomogliśmy przyjacielowi wstać i dopiero później rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu. Było tu tak ciemno, że nie było nic widać. Chciałam zrobić krok w przód, ale od razu tego pożałowałam, bo z ciemności wyskoczył Poparzeniec, a zaraz po nim z drugiej strony kolejny. Całe szczęście, że byli przywiązani łańcuchami. Zupełnie jak psy, które mają ostrzegać przed obcymi.

Po kilku minutach do środka wszedł ktoś jeszcze. Między stworami przyszła jakaś kobieta w krótkich brązowych włosach i zatrzymała się przed nami.

- Chodźcie ze mną. - powiedziała jak gdyby nigdy nic. Już wiedziałam, że jej nie zaufam i że najprawdopodobniej się nie polubimy.

Ruszyła w stronę, z której przyszła. Po chwili zatrzymała się, spojrzała na nas i się głupio uśmiechnęła.

- Czy chcecie z nimi zostać?

Co za głupie pytanie.

***

Nie mieliśmy zbytnio wyjścia więc ruszyliśmy za nieznajomą. Prowadziła nas między ludźmi, którzy nie mogli oderwać od nas wzroku. Mówiła coś, że niejaki Jorge na nas czeka. Nie wiedziałam o kim mówiła, ale zapewne zaraz się tego dowiem.

- Kim jest Jorge? - Thomas przerwał ciszę.

- Zobaczysz. - odpowiedziała i szła dalej przed siebie.

- A może trochę jaśniej? - weszłam jej w słowa.

- A może trochę milej? - zerknęła na mnie przez ramię. - Uratowałam wam życie.

- Poradzilibyśmy sobie i bez ciebie. - poparł mnie Minho.

- Jasne... - westchnęła, a ja wymieniłam z Azjatą spojrzenia.

- Już jej nie lubię... - szepnął do mnie Minho.

- Ja też. - uśmiechnęłam się do przyjaciela.

- Dawno nikt nie przyszedł z Pogorzeliska. - mówiła dalej dziewczyna. - Jest was ciekaw. Ja też. - dodała zerkając na Thomas'a.

- Uważaj, bo będziesz miała konkurencję. - szepnął do mnie Minho na co pacnęłam go ręką w głowę. - Ała!

Przykuliśmy tym uwagę reszty.

- Nie pytajcie. - zerknęłam na resztę, a potem z powrotem na Minho i dalej szliśmy za nieznajomą.

Dopiero po chwili skapnęłam się, że ludzie, którzy się nam przyglądali idą za nami. I to tacy... "Goryle". Nie wyglądali na przyjemniaczków. Na szczęście - chyba - dotarliśmy do tego całego Jorge.

Dziewczyna usiadła sobie na jakiejś starej kanapie, a po kilku chwilach facet, który stał do nas tyłem wreszcie się odwrócił. Był to starszy, czarnoskóry mężczyzna z lekkim zarostem na twarzy. Szczerze mówiąc nie wiedziałam co o nim myśleć. Wiedziałam, że tamta dziewczyna nie przypadła mi do gustu, ale zobaczymy co będzie dalej.

- Miewacie wrażenie, że świat jest przeciwko wam? - spytał Jorge jak gdyby nigdy nic.

Spojrzeliśmy po sobie ze zrezygnowaniem.

- Mam trzy pytania. - mężczyzna przerwał chwilową ciszę. - Skąd przyszliście? Dokąd idziecie? Co na tym zyskam?

Wszyscy zerknęliśmy na Thomas'a na co on tylko pokręcił głową, a ja się lekko uśmiechnęłam.

- Nie wszyscy naraz. - zaśmiał się Jorge.

- Szliśmy w góry... - powiedział po chwili Thomas. - Szukamy Prawego Ramienia. - dodał na co ludzie wokół się zaśmiali.

- Czyli duchów. - odparł Jorge i wziął łyk wody. - Pytanie drugie: Skąd przyszliście?

Tom zerknął na Minho.

- To nasza sprawa. - powiedział Azjata.

Jorge popatrzył na nas po czym skinął głową na swoich ludzi, którzy po chwili nas schwytali, a dziewczyna, która nas tu przyprowadziła wzięła jakiś skaner i przyłożyła go nam do szyi.

- Miałeś rację... - powiedziała zerkając na Jorge i podając mu skaner.

- O czym ona mówi? - dopytywał Tom.

- Przykro mi, romano. - zaśmiał się czarnoskóry. - Oznakowali was. - spojrzał na nas. - Jesteście z DRESZCZu.

Nooo... Teraz sytuacja stała się bardzo napięta. Nie wiedziałam co robić. Ich było zdecydowanie za dużo. Nie mieliśmy szans by ich pokonać.

- A to znaczy... - mówił dalej Jorge. - Że jesteście bardzo... Cenni. 

Streferka (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz