Rozdział 41

1.4K 59 1
                                    

*TESSA*

Chłopaki zaprowadzili mnie do obozu. Dalej nie mogłam uwierzyć w to, że udało mi się ich znaleźć. Niemożliwe stało się jednak możliwym.

Dostałam nowe, ciepłe ubrania. Mogłam się nieco umyć i zjeść, a po tym wszystkim usiedliśmy razem bym mogła im wszystko opowiedzieć. Teraz pozostało mi tylko wyjaśnienie mojej ucieczki i moje spotkanie z Chuck'em.

- Nie mieliśmy tyle szczęścia co Aris i Sonya. - mówiłam. - Rozdzielili nas, bo wiedzieli, że możecie się pojawić. Dlatego nie było nas w tamtym wagonie.

- A więc jak udało ci się tu dostać? - spytał zaciekawiony Jorge.

- Jeden ze strażników... Seth. Pomógł mi. Gdy reszta strażników była zajęta, on uwolnił mnie i Minho, a później wskazał nam drogę. Nie mógł z nami iść, bo wydałoby się, że to on nam pomógł. - tłumaczyłam. - Uciekaliśmy ile sił w nogach, jednak po dłuższej chwili strażnicy zorientowali się, że uciekliśmy i ruszyli naszym tropem. Gdy nas doganiali zaczęli strzelać... - miałam łzy w oczach. - Ukryliśmy się, ale to na nic się nie zdało, bo i tak nas znaleźli... Postrzelili Minho... On... - zaczęłam płakać. - On kazał mi uciekać... Nie chciałam go zostawiać, ale on się uparł. Resztkami sił zatrzymał strażników, a mi wtedy udało się uciec. Chciałam po niego wrócić, ale ich było zbyt wielu... Złapali go i z powrotem uwięzili... - ukryłam twarz w dłonie, a wtedy Thomas podszedł bliżej i przytulił mnie. Nie protestowałam.

- Dlaczego tamten strażnik wam pomógł? - wtrąciła Brenda. - Może to było zamierzone? Może chcieli znaleźć naszą kryjówkę?

- Nie. - weszłam jej od razu w słowa.

- Skąd masz pewność? - brunetka założyła ręce na piersi.

- Bo... Powiedział, że... Jemu również nie podoba się to co robi DRESZCZ. - odparłam. - To moja siostra kazała mu nas uwolnić. Jeśli coś by się wydało miał powiedzieć, że to ona mu kazała...

- Teresa? Przecież mogą ją za to... - zaczął Newt, ale mu przerwałam.

- Nie. Jest im potrzebna. - powiedziałam. - Jej nic by nie zrobili, a Seth mógłby stracić życie.

- Teresa próbowała was uwolnić... - zaczęła zdziwiona Brenda.

- Uważaj na słowa. - przerwałam jej. - Jest jaka jest, ale to wciąż moja siostra. Popełniła błąd i dobrze o tym wiem, ale każdy z nas je popełnia. Ona podobnie jak i wy chce ocalić ludzkość. DRESZCZ namieszał jej w głowie i przekręcił na swoją stronę, ale ja znam ją najlepiej z was wszystkich i wiem, że to wciąż ta sama Teresa, jeszcze sprzed Pożogi. Mimo, że dowody mogą temu przeczyć... - dodałam i ponownie wtuliłam się w tors Thomas'a.

- A, Chuck...? - szepnął niepewnie brunet. - Co z nim?

- On żyje. - spojrzałam mu w oczy. - Naprawdę. - spojrzałam na pozostałych. - Nie oszalałam. - zerknęłam z powrotem na strefera. - Kiedy próbowałam uciec... Pobłądziłam nieco i chciałam się gdzieś schować przed strażnikami. Weszłam do jednej z cel, która później okazała się być celą Chuck'a.

- Jakim cudem? - szepnął Newt. - Przecież...

- Wiem. - spojrzałam na blondyna. - Ale mówię prawdę. - strefer spojrzał na mnie. - Newtie, nie kłamałabym w takiej sprawie. Gdy zaraz po wyjściu z labiryntu zabrali nas do tego helikoptera, inni ludzie z DRESZCZu, zabrali Chuck'a i go uleczyli. On naprawdę żyję. Tom, ja mówię prawdę. - spojrzałam błagalnie na bruneta. - Wierzysz mi, prawda? - miałam łzy w oczach.

Strefer przez dłuższy czas nic nie powiedział. Po chwili u niego również dało się dostrzec łzy w oczach.

- Wierzysz mi, prawda? - ponowiłam niepewnie pytanie.

- Oczywiście, że ci wierzę. - odparł na co ponownie się w niego wtuliłam.

Przez dłużą chwilę nikt się nie odzywał. Zupełnie jakby każdy analizował to, co im powiedziałam. Newt jednak przerwał ciszę.

- Dobra, starczy wrażeń jak na jeden dzień. - wstał na równe nogi. - Czas trochę odpocząć. - dodał, a reszta mu przytaknęła i każdy udał się w swoim kierunku.

***

Thomas odstąpił mi swój hamak bym mogła się chociaż trochę wyspać, a sam poszedł porozmawiać z Newt'em i Vince'm. Znając go, na pewno chciał wrócić po Minho i Chuck'a. I wcale mu się nie dziwiłam. To przyjaciele, a nawet ktoś więcej... To rodzina.

Vince jednak mógł się na to nie zgodzić, bo z tego co mówili to w ciągu dwóch dni mają dokończyć naprawę statku i wtedy odpłyną stąd na Bezpieczną Przystań. Szanse na odbicie streferów malały.

Thomas jest uparty i wiem jedno... Nie zostawi tu naszych przyjaciół. Na pewno ruszy im na pomoc, a ja na pewno mu przy tym pomogę.

***

Nie wiem jak długo spałam, ale gdy się obudziłam było już ciemno. Założyłam ciepłą kurtkę, bo noc stała się nieco zimniejsza. Rozejrzałam się wokół.

Większość ludzi już spała. W oddali dostrzegłam Thomas'a. Od razu poszłam w jego stronę.

- Hej. - położyłam mu rękę na ramieniu.

- Hej... - spojrzał na mnie. - Powinnaś odpoczywać... Zdrzemnij się jeszcze. - wskazał na hamak.

- Byś sam ruszył na ratunek, Minho i Chuck'owi? - uniosłam jedną brew do góry. - Nie ma mowy. - dodałam, a chłopak lekko się zaśmiał.

- Zbyt dobrze mnie znasz... - spojrzał mi w oczy. - Ale nie chcę cię narażać... To...

- Niebezpieczne, wiem. - przerwałam mu. - Tom... To także moi przyjaciele i nie mam zamiaru ich zostawiać. Czy ci się to podoba czy nie... - stanęłam naprzeciwko niego. - Idę z tobą.

Chłopak spuścił smutnie wzrok i przez dłuższy czas nic nie mówił. Podeszłam do niego, wzięłam go za ręce na następnie wtuliłam się w jego tors.

- Nie mogę cię znowu stracić... - szepnął.

Odchyliłam lekko głowę tak, by móc mu spojrzeć w oczy.

- Nie stracisz. - odparłam. - Tom, nie żałuje tego co się stało. I jeśli to miałoby się powtórzyć to ja i tak zrobiłabym to samo. Jeśli to miałoby uratować ci życie, powtórzyłabym to bez wahania i proszę cię... - ujęłam jego twarz w dłonie. - Nie obwiniaj się... Tak musiało być, a teraz zobacz... I tak jesteśmy razem. Przeszliśmy już tak wiele, że chyba już nic nie jest w stanie nas rozdzielić. - mówiłam całkiem szczerze. - Gdy siedziałam tam, w tej ciemnej, zamkniętej celi... Nie bałam się śmierci... Tylko tego, że już nigdy więcej cię nie zobaczę. Ale teraz tu jesteś. I nie mam zamiaru cię zostawić podczas, gdy zamierzasz zrobić coś głupiego beze mnie. - dodałam dzięki czemu wywołałam uśmiech na twarzy bruneta.

- Ja też zrobiłbym dla ciebie wszystko. - podsumował na co i ja się uśmiechnęłam.

Popatrzyliśmy sobie w oczy po czym stanęłam lekko na palcach i złączyliśmy usta w ciepłym, i pełnym tęsknoty pocałunku.

Bardzo mi brakowało jego bliskości. Traciłam go już zbyt wiele razy. Na kolejny raz nie pozwolę.

Streferka (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz