Rozdział 40

1.3K 61 5
                                    

*THOMAS*

Ruszyliśmy z samego rana i w ciągu kilku godzin dogoniliśmy pociąg, w którym mieli znajdywać się nasi przyjaciele. Plan był dobry. Miałem tylko nadzieje, że wypali.

Podjechaliśmy z Vince'm do pociągu od tyłu. Chwyciłem hak i wspiąłem się na maskę samochodu. Miałem go zahaczyć o pociąg. W głębi duszy modliłem się bym się nie zwalił z tej maski.

Poszło jednak o wiele łatwiej niż myślałem, bo z łatwością mi się to udało i po chwili przeskoczyłem na pociąg wołając przy tym Vince'a by zrobił to samo. Mężczyzna zablokował kierownicę i pedał gazu, a później poszedł w moje ślady.

Jednak jemu poszło gorzej niż mi, bo jedna z opon samochodu pękła i Vince o mało nie spadł. Powoli jednak wstał i skoczył w momencie, gdy nasz samochód przewrócił się i wypadł z torów. Vince'a na szczęście zdążyłem złapać.

Czas nam się jednak kończył, bo DRESZCZ wezwał posiłki i właśnie teraz leciał w naszą stronę śmigłowiec ze wsparciem. Musieliśmy się śpieszyć.

- Hej, Brenda! - zawołałem do radia by ostrzec ją i Jorge. - Mierzą do was!

Nasi przyjaciele jednak sobie świetnie z nimi poradzili i odciągnęli śmigłowiec od nas.

Mogliśmy kontynuować swoją część planu.

Weszliśmy na górę i biegliśmy po wagonach do czasu, gdy przed nami nie pojawili się strażnicy.

Zeszliśmy wtedy na dół, do wagonów, w których mieli znajdywać się nasi ludzie. Vince zajął się odczepianiem wagonów, a ja zacząłem strzelać do strażników. Pokonałem kilku pierwszych, ale ich ciągle przybywało.

- Nie, żeby coś, ale mógłbyś się troszkę pośpieszyć? - zerknąłem na faceta.

- Ciszej, bo się skupić nie mogę! - zawołał tamten, a po chwili dodał. - Gotowe!

Przeskoczyłem z powrotem na stronę Vince'a. Po kilku sekundach ładunek, który facet podłożył, wybuchł, oddzielając nas przy tym od strażników. Odjechaliśmy kilkadziesiąt metrów od strażników i przeszliśmy do kolejnej części planu.

Strażnikom zajmie trochę czasu zanim do nas dotrą, ale i tak musieliśmy się pośpieszyć by uwolnić naszych.

Westchnąłem po czym gwizdnąłem by zawołać pozostałych. Zaczęliśmy wołać do ludzi zamkniętych w wagonach by poznać kto gdzie się znajduje, a gdy już to nastąpiło, Newt zajął się odblokowaniem wagonów od kół.

- Kurna... - odezwał się Vince. - Ciężko będzie. - wskazał na strażników, którzy zaczęli się już do nas zbliżać.

Weszliśmy z Vince'm na górę by przywiązać linami wagon. Brenda, Jorge, Patelniak i pozostali mieli przejąć śmigłowiec, który później miał nam się przydać do zabrania wagonu ze sobą. Pozostało nam tylko czekać.

- Newt, jak ci idzie?! - zawołałem do przyjaciela.

- Nie poganiaj mnie. - odparł.

Strażnicy byli już na tyle blisko, że zaczęli strzelać, musieliśmy więc odpowiedzieć tym samym.

- Gdzie oni są? - zawołał Newt, gdy wszedł na górę i pomógł mi strzelać do strażników.

- A ja wiem? - westchnąłem.

Jednak po kilku chwilach usłyszeliśmy dźwięk śmigłowca co oznaczało, że naszym udało się go przejąć. Gdy podlecieli bliżej przymocowaliśmy wagon do śmigłowca.

- Leć!! - zawołałem na znak, że już gotowe.

Po kilku sekundach wagon uniósł się do góry. Nasz plan na szczęście wypalił.

Streferka (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz