Rozdział 15

1.6K 72 16
                                    

Uciekaliśmy ile sił w nogach. Nie zdążyliśmy dobiec do Sali Rady więc schowaliśmy się w kukurydzy. Kucnęliśmy i czekaliśmy. Wszędzie wokół dało się słyszeć potworny skrzek dozorców i krzyki streferów. Nigdy w życiu tak się nie bałam. Nie wiedzieliśmy do końca co robić. Dozorcy byli o wiele więksi od nas więc nie mamy zbyt wielkich szans.

Martwiłam się o Chuck'a. Czy udało mu się dotrzeć wraz z Winston'em do Sali Rady czy też nie? Starałam się odganiać najgorsze myśli, ale to było trudne. Cała się trzęsłam, podobnie jak i pozostali. Siedzieliśmy tam i czekaliśmy.

Po chwili poczułam jak ktoś bierze mnie za rękę. Był to oczywiście Thomas. Przysunął mnie bliżej siebie i szepnął:

- Nic nam nie będzie. - starał się mnie pocieszyć i uspokoić. - Znajdziemy Chuck'a i pozostałych, a później pozbędziemy się tych stworów.

- Jak? - szepnęłam i spojrzałam na niego błagalnie.

Nagle jeden z dozorców złapał Zart'a, który siedział naprzeciwko nas.

- Zart! - krzyknęłam równocześnie z Thomas'em.

- Uciekajcie! - odkrzyknął, a chwilę potem padł trupem.

Nie czekaliśmy ani chwili dłużej tylko zaczeliśmy uciekać w stronę lecznicy. Tom wciąż trzymał mnie za rękę.

Gdy dobiegliśmy na miejsce nasi uzdrowiciele już wyprowadzili Alby'ego na zewnątrz. Całe szczęście nic im się nie stało.

- Co się dzieje? - spytał Jeff.

- Są tu. - odparłam zadyszana.

- Dozorcy? - przeraził się.

O wilku mowa. Jeden z nich nas zauważył i zaczął się do nas zbliżać.

- Thomas, co robić? - Jeff spojrzał na bruneta, który chwycił pierwszy lepszy miecz, podobnie jak i ja.

Za nami był kolejny dozorca, ale on już złapał swoją ofiarę i z nią uciekł. Z drugiej strony było to samo.

- W nogi! - krzyknął Tom i jakimś cudem wyminęliśmy dozorcę, który do nas zmierzał.

Jednak znikąd pojawił się drugi i zagrodził nam drogę. Teresa chwyciła słoik ze świecą i rzuciła nim w dozorcę w skutek czego cały się zapalił, a my mogliśmy uciec.

Jednak jak to mówią z deszczu pod rynnę. Kolejnych dwóch dozorców nas ścigało. Jeden z nich złapał kogoś z ostatnich streferów jednak przez to, że było ciemno nie wiedziałam kto to był. W pewnym momencie Alby potknął się i upadł. Pomogłam mu wstać wraz z Jeff'em , ale dozorca już do nas dobiegł.

- Stańcie za mną. - powiedział Tom i sam wyszedł na przód. - No chodź! - wrzasnął w jego stronę.

Całe życie przeleciało mi przed oczami. Nie mieliśmy dokąd uciec, a zwykły mieczyk na nic się nie zda. Doskonale o tym wiedzieliśmy. Thomas chciał nam dać czas do ucieczki, ale ja ani myślałam by go zostawić. Pozostali również.

Stwór chciał już nas zaatakować, gdy nagle dostał w pysk dzidą. Spojrzeliśmy w stronę, z której przyleciała i zobaczyliśmy Newt'a.

- Masz wyczucie czasu! - krzyknęłam do niego.

- Jak zawsze. - uśmiechnął się. - Szybko, do Sali Rady!

Biegiem ruszyliśmy do wskazanego miejsca. Czekał tam na nas Chuck, całe szczęście. Gdy tylko wbiegliśmy zabarykadowaliśmy drzwi, a ja podeszłam do Chuck'a.

- Chuck... - chłopiec przytulił się do mnie. - Nic ci nie jest?

- Nie, w porządku? A tobie?

Streferka (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz