Uciekaliśmy ile sił w nogach. Nie zdążyliśmy dobiec do Sali Rady więc schowaliśmy się w kukurydzy. Kucnęliśmy i czekaliśmy. Wszędzie wokół dało się słyszeć potworny skrzek dozorców i krzyki streferów. Nigdy w życiu tak się nie bałam. Nie wiedzieliśmy do końca co robić. Dozorcy byli o wiele więksi od nas więc nie mamy zbyt wielkich szans.
Martwiłam się o Chuck'a. Czy udało mu się dotrzeć wraz z Winston'em do Sali Rady czy też nie? Starałam się odganiać najgorsze myśli, ale to było trudne. Cała się trzęsłam, podobnie jak i pozostali. Siedzieliśmy tam i czekaliśmy.
Po chwili poczułam jak ktoś bierze mnie za rękę. Był to oczywiście Thomas. Przysunął mnie bliżej siebie i szepnął:
- Nic nam nie będzie. - starał się mnie pocieszyć i uspokoić. - Znajdziemy Chuck'a i pozostałych, a później pozbędziemy się tych stworów.
- Jak? - szepnęłam i spojrzałam na niego błagalnie.
Nagle jeden z dozorców złapał Zart'a, który siedział naprzeciwko nas.
- Zart! - krzyknęłam równocześnie z Thomas'em.
- Uciekajcie! - odkrzyknął, a chwilę potem padł trupem.
Nie czekaliśmy ani chwili dłużej tylko zaczeliśmy uciekać w stronę lecznicy. Tom wciąż trzymał mnie za rękę.
Gdy dobiegliśmy na miejsce nasi uzdrowiciele już wyprowadzili Alby'ego na zewnątrz. Całe szczęście nic im się nie stało.
- Co się dzieje? - spytał Jeff.
- Są tu. - odparłam zadyszana.
- Dozorcy? - przeraził się.
O wilku mowa. Jeden z nich nas zauważył i zaczął się do nas zbliżać.
- Thomas, co robić? - Jeff spojrzał na bruneta, który chwycił pierwszy lepszy miecz, podobnie jak i ja.
Za nami był kolejny dozorca, ale on już złapał swoją ofiarę i z nią uciekł. Z drugiej strony było to samo.
- W nogi! - krzyknął Tom i jakimś cudem wyminęliśmy dozorcę, który do nas zmierzał.
Jednak znikąd pojawił się drugi i zagrodził nam drogę. Teresa chwyciła słoik ze świecą i rzuciła nim w dozorcę w skutek czego cały się zapalił, a my mogliśmy uciec.
Jednak jak to mówią z deszczu pod rynnę. Kolejnych dwóch dozorców nas ścigało. Jeden z nich złapał kogoś z ostatnich streferów jednak przez to, że było ciemno nie wiedziałam kto to był. W pewnym momencie Alby potknął się i upadł. Pomogłam mu wstać wraz z Jeff'em , ale dozorca już do nas dobiegł.
- Stańcie za mną. - powiedział Tom i sam wyszedł na przód. - No chodź! - wrzasnął w jego stronę.
Całe życie przeleciało mi przed oczami. Nie mieliśmy dokąd uciec, a zwykły mieczyk na nic się nie zda. Doskonale o tym wiedzieliśmy. Thomas chciał nam dać czas do ucieczki, ale ja ani myślałam by go zostawić. Pozostali również.
Stwór chciał już nas zaatakować, gdy nagle dostał w pysk dzidą. Spojrzeliśmy w stronę, z której przyleciała i zobaczyliśmy Newt'a.
- Masz wyczucie czasu! - krzyknęłam do niego.
- Jak zawsze. - uśmiechnął się. - Szybko, do Sali Rady!
Biegiem ruszyliśmy do wskazanego miejsca. Czekał tam na nas Chuck, całe szczęście. Gdy tylko wbiegliśmy zabarykadowaliśmy drzwi, a ja podeszłam do Chuck'a.
- Chuck... - chłopiec przytulił się do mnie. - Nic ci nie jest?
- Nie, w porządku? A tobie?
CZYTASZ
Streferka (PL)
Fanfiction"Sądzili, że ich zdradziłam. Ja jednak uważałam inaczej. Postawiłam na swoim i byłam z tego dumna. Wiedziałam co mnie czeka, ale i tak to zrobiłam, zresztą tak jak każdy by to zrobił na moim miejscu. Zrobiłam to by chronić ukochaną osobę i wcale teg...