34

56 3 1
                                    


pov Elena

Wczoraj położyłam się bardzo późno, bo gdy wróciłam do domu ze szpitala była 4 rano, a teraz jest 8 rano i ze snu wybudza mnie dzwoniący telefon. Nie chętnie podnoszę się na łokciu i odbieram nie patrząc kto dzwoni.

- halo?

Rzucam zaspanym głosem.

- pani Elena Salvatore? dzień dobry, przepraszam że dzwonie tak rano, ale mamy problem pani mąż nie chce zjeść śniadania ani przyjąć leków, mówi że weźmie i zje jak pani mu poda, przyjedzie pani?

Kobieta pyta i milknie oczekując odpowiedzi, tylko o co chodzi, ja nie jestem jego żoną i nie nosze jego nazwiska, ale decyduje ze na razie nie będę nic jej tłumaczyć i zamiast wyjaśnień mowie

- tak dobrze, dziękuje za telefon, nie długo będę - kobieta dziękuje a ja odkładam telefon

Cholera kto powiedział mu że jestem jego żoną? Czemu mieszają mu jeszcze bardziej w głowie i nagle do mojej głowy dochodzi myśl której się boje, a mianowicie ze chciałabym być jego żoną i jeszcze coś że już nie jestem taka zła na niego o te narkotyki, wiadomo że to syf ale może mógł by z tym skończyć, a ja mogłabym mu w tym pomóc.

Nie

nie

nie

Nie mogę tak myśleć, ani o tym marzyc bo przecież jaki facet by chciał chodzić z dziewczyna, która nie może mu dać dziecka, żaden a przecież Catherine dała mu córkę o której nie wie, ale się dowie może nie teraz ale się dowie a ja no cóż jedyne co mogłabym mu dać to rozczarowanie.

W końcu wstaje i po porannej toalecie ubieram się w czarne dżinsy z dziurami, czerwoną bluzkę i czarne trampki. Włosy rozczesuje i zostawiam rozpuszczone, chwytam jeszcze torebkę i schodzę na dół, wchodzę do kuchni i na stole widzę tosty i kawę, a obok karteczkę podchodzę i biorę ją do ręki a następnie czytam.

"śniadanie masz na stole, ja jadę do Bonnie, smacznego siostrzyczko 

PS miłego dnia, Jeremi"

Uśmiecham się sama do siebie a następnie siadam i jem, dopijam kawę i wychodzę z domu wsiadam do samochodu i po chwili jestem w szpitalu, wchodzę i od razu kieruje się w stronę sali Damona, ale zatrzymuje mnie pielęgniarka.

- o, jest już pani. To dobrze, my nie możemy sobie poradzić może pani się uda

Mówiąc to patrzy na mnie z nadzieją.

- spróbuję - mówię i uśmiecham się lekko do niej

Zaglądam do sali, a on leży z miną zbitego psa, a w jego pięknych niebieskich oczach widzę ogromny ból i smutek. Wtedy już wiem, że nie mogę mu na razie powiedzieć, że nie jestem jego żoną, muszę udawać albo i nie, przecież chciałam być jego żoną będę zachowywać się tak jakby to była prawda, on chyba tego potrzebuje, a gdy sobie przypomni no cóż sam będzie wiedział jak było:

Wchodzę i mówię

- hej kochanie jak się czujesz i czemu odmawiasz jedzenia i lekarstw? - uśmiecham się do niego, a jego twarz rozjaśnia promienny uśmiech, a w oczach znów widać radość i chęć życia

- jesteś

- mówi i jeszcze szerzej się uśmiecha 

Hatred Or Love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz