56. To dla dobra Kamila...

1.2K 64 15
                                    

Pov Marta:

Od kilkunastu minut próbuje nawiązać kontakt z osobą zajmującą łazienkę, ileż można się kąpać? Stukam w drzwi i bez odzewu, dopiero Mini majk wpadł na pomysł, aby otworzyć drzwi za pomocą karty płatniczej. Biegnę więc szybko do swojego pokoju, chwytam za torebkę i wygrzebuje z niej portfel. Po chwili znów jestem pod drzwiami łazienki, wkładam kartę w plastikowe przecięte kółeczko i przekręcam zamek. Gdy tylko słyszę charakterystyczne kliknięcie bez zastanowienia się naciskał klamkę i otwieram drzwi. Moje oczy nie mogą pojąć to co widzą, lecz adrenaliną, która skacze jak szalona każe mi natychmiast działać zanim będzie za późno. Podbiegam do Ali i wyrywam z jej ręki nożyczki, które raniły lewą  dłoń
- Zostaw to- mówię przytulając  roztrzęsioną dziewczynę i zabierając jak najdalej od niej nożyczki. Wyciągam z szafki apteczne i robię tymczasowy opatrunek. - Łukasz!!!!- wołam chłopaka, który jest w tym momencie jedyną osobą z prawkiem w domu.
- Co się dzieje?- pyta już po kilku sekundach stojąc w drzwiach.
- Pomóż mi- mówię trzymając coraz bledszą Ale. - Musimy ją zawieść jak najszybciej do szpitala- dodaje.
- Po co do szpitala?- dopytuje.
- Nie pytaj- informuje. Łukasz po moich słowach od razu bierze Ale na ręce i znosi ją na dół.
- Zabierz moje kluczyki do samochodu, leżą w salonie na stoliku- krzyczy. Wykonuje od razu jego polecenie, po chwili jesteśmy już w trójkę w drodze do szpitala. Siedzę z tyłu i uciekam krwawiącą ranę dziewczyny.
- Co strzeliło Ci do głowy?- pytam. Wzrok Ali już nie kontaktował.
- To dla dobra Kamila- wybąkuję. - Mój telefon....mój telefon prawdę Ci powie- dodaje i traci przytomność.
- Jaki telefon?- pyta Łuki.
- Skąd mam wiedzieć? Jedź szybciej!!- krzyczę na bruneta.

10 minut później:

Pov Łuki:

Lekarze od razu zajęli się nie przypomną dziewczyną a ja cały czas zastanawiam się o co chodziło z telefonem i słowami wypowiedzianymi przez dziewczynę. Wiedziałem jedno, gdy tylko wrócę do domu ekipy pierwsze co zrobię to dokładnie sprawdzę jej urządzenie.  Na razie pozostało mi z Martą czekać na informację od lekarza. Po kolejnych dziesięciu minutach wyszła kobieta w białym kitlu, która poinformowała nas, że za godzinę będziemy mogli zabrać Ale do domu.  Podziękowaliśmy jej za udzielone informacje i usiedliśmy na szpitalnym korytarzu.
- Informujemy Kamila?- pyta blondynka.
- Nie. Znowu wpadnie mu coś głupiego do głowy.
- Racja. A w domu? W domu co powiemy?
- Że wygłupialiśmy się przy przyrządzaniu obiadu i stało się co się stało.
- Nikt nam w to nie uwierzy.
- Nas jest trójka a właściwie czwórka, uwierzą- stwierdzam wysyłając sms-a do Mini majka, aby posprzątał łazienkę i nikomu nie pisnął słowa co wydarzyło się tam pewną chwilę wcześniej.
Godzinę później jak powiedziała lekarka mogliśmy wszyscy razem wrócić do domu. Nie zadawałem z Martą żadnych pytań pewnie teraz i tak niczego by nam nie powiedziała. Gdy dotarliśmy na miejsce, Ala pobiegła na górę a ja zabrałem się za dokończenie obiadu.
- Idź do niej i nie spuszczaj z niej oka- rzucam do Marty. - Za chwilę to będziemy musieli chodzić za obydwojgiem- dodaje i kroję ogórki na zupę.






---------------------
I co tam u Was ?

Stworzeni dla siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz