91. Wczoraj otrzymałem list

954 86 42
                                    

Miesiąc później:

Pov Friz:

Minęły cztery tygodnie, cztery długie tygodnie. W naszym domu nastała cisza, zero radości. Moje filmiki zostały zawieszone, również tak jak mówiłem wcześniej nie nagrywamy. Nie mamy na to ochoty ani czasu. Cały swój czas poświęcamy odnalezieniu Ali i wizytą w szpitalu. Udało nam się ustalić, że Ala naprawdę siedziała w samolocie lecącym do Londynu i to by było na tyle. Londyn jest ogromny, nie będziemy pukać od drzwi do drzwi, szukamy innego sposobu. Udostępniamy zdjęcie a może ktoś rozpozna dziewczyne i wyciągnie do nas pomocną dłoń. Policja jest na tym samym etapie poszukiwań co my a właściwie to przerwała. W końcu, Ala jest dorosła. Mama Ali jest rozpatrzona, spotkało ją podwójną nieszczęście. Córka opuściła kraj wysyłając krótkiego sms-a o treści " Nie szukaj mnie, nie wrócę". Mąż został skazany przez sąd na sześć miesięcy więzienia za pobicie Krzycha. Prawdopodobnie, gdyby nie doszło do wypadku i Kamil wstawiłby się do sądu na rozprawę, teść zostałby uniewinniony i wypuszczony z aresztu.

Właśnie jedziemy z Kasią, Łukim, Martą i Pateckim do szpitala. Dziś wielki dzień, lekarze podejmą próbę wyburzenia Krzycha za śpiączki.
Dziesięć minut później docieramy pod szpital, wysiadamy i udajemy się do budynku. Kierujemy się pod salę numer 8. do tej sali potrafią trafić już z zawiazanymi oczami. Gdy podchodzimy, na miejscu jest już mama, rodzeństwo i dziadkowie Kamila.
- Dzień dobry- witamy wszystkich.
- Dzień dobry- odpowiadają i nastaje absolutna cisza. Do sali wszedł zespół lekarzy. Denerwuje się, bardzo się denerwuje, nawet bardziej niż na maturze. Ręce mi się trzęsą i chce mi się z bezsilności płakać, tyrkam Łukiego.
- Patrz pingwin- szeptem. - Może jego siła odnalazłaby Ale?- szeptam dalej.
- Kazałeś mi odpuścić sobie pingwina, więc odpuść- odpowiada mi również szeptem. Po chwili otwierają się drzwi wychodzi jeden lekarz.
- Czy mogę prosić z nami jednego członka z rodziny?- pyta doktor. Wszyscy patrzą na siebie, jakby jeden wypychał wzrokiem drugiego.
- Ja pójdę- odzywa się nasz ulubiony pingwin, wykonuje znak krzyża i wchodzi z lekarzem do środka. Wszyscy podchodzimy do szyby z nadzieją, że za chwilę Krzychu do nas wróci.


Pov Michał:

Boję się, ale wierzę, że Kamil się obudzi. Po chwili razem z zespołem lekarzy stałam nad łóżkiem brata i czekamy aż zaczną działać podane środki.
- Nie reaguje- odzywa się jeden ze specjalistów.
- Dajmy mu jeszcze chwilę- odzywa się drugi. Już wiem, że ta próba zakończyła się niepowodzeniem. To już cztery tygodnie, widocznie za mało. Mój brat jest jeszcze za słaby, aby do nas wrócić.
- Przykro nam. Podejmiemy próbę wybudzenia jeszcze raz za tydzień.
- Proszę mi powiedzieć, jakie są szanse, że Kamil się obudzi?- pytam.
- Z każdym dniem spadają, są coraz mniejsze. Czas gra na naszą niekorzyść- odpowiadają i wychodzą zostawiając mnie samego przy łóżku śpiącego brata. Siadam na krześle.
- Kamil, Kamil braciszku. Nie mam pojęcia czy mnie słyszysz, mam nadzieję, że jednak tak. Obudź się, proszę. Nie daj satysfakcji śmierci, nie możesz umrzeć. Całe życie jeszcze przed Tobą, masz dla kogo żyć. Masz piękną żonę, psa.
Wczoraj otrzymałem list, jest to list od Ali. Dziwny jest, pisze jakbyś umarł. Napisała, że nie może pogodzić się ze stratą Ciebie, Twoją śmiercią. Że bardzo Cię kochała, kocha i zawsze będzie kochać. W tym liście prosi mnie abym zajął się waszym psem i abym zapalił w jej imieniu znicz na twoim grobie.
Dlaczego tak pisze? Dlaczego pisze, że umarłeś? Czy Twoja żona nie wie, że jesteś w szpitalu? Że Ty żyjesz i żyć będziesz?
Kamil bracie, nie wiem co mam o tym myśleć. Nie spałem całą noc. Gdy wrócę wieczorem do siebie na mazury. Usiądę na spokojnie nad kartką papieru i spróbuję wszystko sprostować, wytłumaczyć. Spakuje list do koperty i wyślę na adres, który mi podała. Nie martw się, sprowadzę ją z powrotem. Jeszcze nie wiem jak, ale obiecuję Ci to tu i teraz. Twoja żona wróci do kraju, do domu, do Ciebie. Musiała zajść jakaś beznadziejna pomyłka, Ala musiała coś źle zrozumieć stąd ten nagły wyjazd.

Braciszku muszę już iść, muszę wracać do swoich obowiązków. Przyjadę do Ciebie za tydzień. Mam nadzieję, że wtedy już porozmawiamy, zaskoczysz mnie jakimś poczciwym tekstem, że powróci radość do naszej rodziny. Zrobisz mi niespodziankę i gdy wejdę do twojej sali odezwiesz się do mnie, hmm?

Wstaję z krzesła i wychodzę z sali brata. Na korytarzu nadal te same twarze, płacząca mama. Podchodzę do kobiety i ją przytulam.
- Mamo nie płacz. Kamil się obudzi, musisz być silna i cierpliwa- szeptam do jej ucha.
- Dlaczego to zawsze jego spotyka nieszczęście?- pyta.
- Bo jest z nas wszystkich najsilniejszy- odpowiadam i odchodzę od kobiety. Żegnam się z dziadkami, rodzeństwem i opuszczam budynek szpitala. Wsiadam do samochodu i ruszam w drogę na Mazury.



Co sądzicie o rozdziale?
Czekam na wasze opinie w komentarzach ☺

Stworzeni dla siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz