Następnego dnia:
Pov Ala:Wczoraj wieczorem pokłóciłam się z babcią, oczywiście o Kamila. Babcia zarzucił mi, że nie wykazuje nawet najmniejszej chęci, aby nawiązać z nim kontakt i się dogadać. Jak mam to zrobić skoro zostałam tutaj uwięziona bez telefonu i pieniędzy, a staruszka nie pożyczy?
Wstaje ubieram się, następnie otwieram okno i opuszczam dom babci. Dlaczego oknem? Babcia bacznie mnie pilnuje i zawsze na noc chowa klucz od głównych drzwi abym nie wymykała się w nocy z mieszkania bez jej wiedzy. Babcia ma dom parterowy więc nie ma problemu z wysokością, wychodzę i następnie przymykam okno za sobą, aby do mieszkania nie wlatywało zimne powietrze.
Jest dopiero szarówka ok. 5:30 na ulicy pusto ani żywej duszy. Błagam potrzebuję tylko zadzwonić, jedną osobą z telefonem i dobrym sercem. Udaje się na poszukiwania. Chodzę i chodzę, nie mam pojęcia jak długo. Cicho! Coś słyszę, to dzwony. Dochodzi siódma. Biegnę w stronę kościoła, który jest dość spory kawałek ode mnie oddalony. Wbiegam do środka równo z rozpoczęciem mszy. Na oko 30 osób i ksiądz, dzięki Bogu nie ten mądrala. Zajmuje ostatnią ławkę przy drzwiach, już odliczam czas do zakończenia. Mam nadzieję, że te starsze Panie posiadają telefon. Muszę jak najszybciej zadzwonić do Moniki. Monika to moja przyjaciółka z czasów szkoły.
- Ehu ehu- dobiega mnie z tyłu kaszel. Powoli obracam głowę i widzę nie kogo innego jak... tak tak dokładnie jego. Uśmiecha sie delikatnie stojąc opartym o futrynę drzwi. Wstaje i wychodzę z ławki, aby opuścić budynek. Niestety drzwi zostają mi zestawione.
- Dokąd?- pyta szeptem.
- Nie księdza interes- odpowiadam mu chamsko.
- Racja, nie mój. Dam Ci radę. Kto śpiewa, dwa razy się modli. A w twoim wypadku to chyba nawet wskazane - gościu na rację, myślę.
- Potrzebuje pomocy- szeptam.
- Pomogę, ale po zakończeniu mszy- informuje odprowadzając mnie wzrokiem, wracam i siadam w ławce, ludzie zatrzynają się na mnie dziwnie patrzyć.Chwilę później ksiądz udaje się na przód kościoła, aby rozdać komunię, pięć minut później wszyscy opuszczają kościół, ja również.
Wychodzę na zewnątrz kierując się w stronę bramy, ubieram kaptur od kurtki na głowę. Nie chce jego pomocy, znajdę inny sposób.
- Proszę zaczekać- słyszę. Zatrzymuje się i obracam, to On. - Chciałaś pomocy, jak mogę Ci pomóc?- pyta.
- Już nie aktualne- oznajmiam.
- Pomogę Ci tylko musisz powiedzieć tylko co mogę dla Ciebie zrobić
- Potrzebuje zadzwonić.
- Chcesz zadzwonić?- pyta jakbym nie wyraźnie się wysłowiła.
- Tak- potwierdzam.
- Dobrze. Nie ma problemu, tylko zostawiłem telefon na wikarówce. Podejdziemy?- przytakuje kiwając głową i udaje się za nim do budynku.
Otwiera drzwi i wpuszcza mnie do środka.
- Proszę, usiąść- mówi pokazując na fotel. Siadam i rozglądam się po pomieszczeniu. Mężczyzna wychodzi do pokoju obok. Chwilę później otwierają się drzwi z innego pomieszczenia a w nich staje...
- Ka...mil?- wyduszam z siebie. Stoi i patrzy na mnie, nic nie mówiąc. Po chwili dołącza do nas ksiądz z telefonem.
- Proszę- mówi podając mi urządzenie. Jestem w tak wielkim szoku, że stoję jak wmurowana. - Państwo się chyba znają?
- Tak- potwierdza Kam, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- To ja Was zostawię samych- oznajmia zabierając ze stolika Pismo Święte i wychodząc z wikarówki.
Stoimy dłuższą chwilę patrząc się na siebie, gdy nagle Kamil rusza w moim kierunku....Podchodzi i mocno mnie przytula, bez słowa.
- Przepraszam- rzucam patrząc mi prosto w oczy.
- Nic nie mów. Tylko bądź- mówi ocierając spływające łzy z moich policzek.
CZYTASZ
Stworzeni dla siebie
Hayran KurguCześć. Zapraszam bardzo serdecznie na moją opowieść o PoczciwyKrzychu pt. "Stworzeni dla siebie". Książka pisana będzie z perspektyw różnych bohaterów a wystąpią: ● Alicja ( Ala) Majcher ● Poczciwy Krzychu ● Friz ● Wersow ● Minimajk ●Tromba ●Wuje...